Blondynka przemierzała ulice rozmyślając . Przez te 30 lat
dużo się zmieniło. Polubiła swoje wampirze życie. Pamiętała wszystko tak
wyraźnie każde wspomnienie, to dobre i to złe. Pamiętała jak żegnała się z
Eleną, która postanowiła na zawsze związać się z tym gorszym z braci
Salvatorów, razem chcieli zwiedzić świat. Pamiętała też swoje ciche spotkania z
Bonnie. Ona była wiedźmą, dlatego się starzała, nie pozostała 18latką jak jej
przyjaciółki. Założyła swoją rodzinę, miała dzieci i męża. Spotykały się, ale
przecież ciocia Caroline nie może być wiecznie młoda. Dlatego wszystkie ich
rozmowy odbywały się w tajemnicy. Pamiętała Stefana, przyjaciela. Kiedy ich
grupka się rozpadała, to oni najdłużej ze sobą zostali. Byli razem jako para
przez krótki czas i rzeczywiście się kochali, ale jako przyjaciele, dlatego też
postanowili, żeby tak już na zawsze
zostało. I najgorszy dzień w jej życiu – śmierć jej matki, chciała o tym
zapomnieć ale wiedziała że nie może. Szeryf Forbes została zamordowana, podczas
śledztwa które prowadziła. Był to okropny czas dla dziewczyny. Była bliska
wyłączeniu swych uczuć, ale przetrwała. Na swojej drodze Caroline spotykała
wielu ludzi, zmieniała swoje miejsce zamieszkania, aby nikt nie zorientował się
kim naprawdę jest. Miała kilku chłopaków. Ostatni Ben, był dla niej bardzo
ważny, ale pewnego dnia opuścił ją. Nie znała powodu, dlaczego to zrobił.
Napisał tylko SMSa „ Koniec z nami.” I nigdy więcej nie wrócił. Forbes wsiadła
do samochodu, zastanawiając się co zrobić. Czuła się samotna. Nie miała nikogo
bliskiego, prócz kilku przyjaciółek, w obecnym miasteczku, z którymi tak czy
inaczej będzie już wkrótce musiała się rozstać. Jadąc w kierunku swojego
mieszkania, w radio leciała jedna z jej ulubionych piosenek. B.B. King. Kochała
jazz. Na myśl przyszedł jej pewien pomysł. Nowy Orlean. Miasto gdzie narodziła
się właśnie ta muzyka. Nie wiele myśląc, spakowała swoje rzeczy i po raz kolejny
w jej życiu postanowiła się przenieść, właśnie tam.
Mijała właśnie znak powiadamiający ją o tym, że przekroczyła granice miasta. Cieszyła się. Była gotowa na nową przygodę. Każde miejsce dostarczało jej wspomnień. Wybrała hotel a kiedy już rozpakowała się w swym bardzo eleganckim pokoju, postanowiła że wybierze się do baru, napije burbona, i rozpocznie zwiedzanie tego pięknego miejsca, które już zdążyła pokochać. Przebrała się w zwiewną sukienkę, do której założyła buty na koturnie z paskami. Poprawiła makijaż i doszła do wniosku że wygląda dobrze. Opuściła pokój. Po kilku minutach znalazła się przed małym barem weszła do środka i od razu udała się w kierunku gdzie mogła zamówić napój. Usiadła na wysokim stołku i pociągnęła łyk ostrego trunku. Drzwi baru pomimo wczesnej pory dość często się otwierały. Ludzie przychodzili, zamawiali i opuszczali pomieszczenie. W progu pojawiła się postać. Wysoki mężczyzna, o ciemnych blond włosach z lekkim zarostem i mocnymi rysami twarzy. Był tu częstym gościem. Był królem Nowego Orleanu. On również ruszył w kierunku baru. Lecz w połowie drogi zatrzymał się. Jego oczom ukazała się sylwetka dziewczyny, dziewczyny którą znał, którą darzył uczuciem. Podszedł bliżej, bardzo blisko. Ona dokładnie w tym momencie wstawała. Pojawił się tuż za nią i wyszeptał :
-Caroline – jej ciało zesztywniało. Znała ten głos, ten akcent, ten zapach, ale nie mogła w to uwierzyć. Czy możliwe że właśnie za nią stał mężczyzna, o którym nie potrafiła zapomnieć od 30 lat ? Powoli obróciła się i napotkała na jego wzrok. Jego oczy ukazywały ogromne szczęście jak i zdziwienie, a na twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniła go. Powiedział po raz kolejny, tym razem głośniej – Caroline.
- Klaus – odpowiedziała – Co ty tutaj robisz ?
- Mieszkam, a ty ? Skąd się tu wzięłaś ?
- Chciałam zwiedzić to miasto, podróżuję. – znów na jej twarzy pojawił się uśmiech. Cieszyła się z tego spotkania.
-Tyle lat. Możemy porozmawiać ? – zapytał, wskazując ręką na stolik obok. Ona kiwnęła głową, on zamówił dla nich drinki i udali się aby usiąść.
Obydwoje pamiętali ostatnie spotkanie. Ich chwilę, kiedy dali się ponieść. Nie żałowali tego. Nie chcieli teraz też o tym wspominać. Opowiadali sobie o tym czasie który minął, o historiach jakie się im przydarzyły. Głównie mówiła Caroline, a Klaus słuchał jej z wielką chęcią. Minęło kilka godzin, lecz oni nie czuli upływu czasu. Dochodziła 15. Nagle zaczęła zbliżać się do nich pewna dziewczyna, wyglądała na 18 lat. Była śliczna, miała ciemne włosy i oczy. Ale jej uśmiech i rysy przypominały Caroline kogoś. Podeszła ona do nich i ucałowała Klausa w policzek. Od bardzo dobrze wiedział kim jest, i znał ją. Blondynka poczuła się nieswojo, nie wiedziała o co chodzi. Popatrzyła z ukosu na dziewczynę, która powiedziała
- Witaj Klaus, nowa koleżanka ? – pomimo tonu jakiego spodziewała się Caroline, jej głos był aksamitny i miły. A twarz bardzo przyjazna.
- Hope, gdzie byłaś cały dzień ? Myślałem, że zaraz wyślę Marcela aby zaczął cię szukać. – powiedział dość groźnie.
- Nie martw się, jestem hybrydą , dam sobie radę.- teraz jej oczy skierowały się znów na dziewczynę- Jestem Hope – powiedziała wysuwając dłoń aby przywitać się z towarzyszką Klausa.
Mijała właśnie znak powiadamiający ją o tym, że przekroczyła granice miasta. Cieszyła się. Była gotowa na nową przygodę. Każde miejsce dostarczało jej wspomnień. Wybrała hotel a kiedy już rozpakowała się w swym bardzo eleganckim pokoju, postanowiła że wybierze się do baru, napije burbona, i rozpocznie zwiedzanie tego pięknego miejsca, które już zdążyła pokochać. Przebrała się w zwiewną sukienkę, do której założyła buty na koturnie z paskami. Poprawiła makijaż i doszła do wniosku że wygląda dobrze. Opuściła pokój. Po kilku minutach znalazła się przed małym barem weszła do środka i od razu udała się w kierunku gdzie mogła zamówić napój. Usiadła na wysokim stołku i pociągnęła łyk ostrego trunku. Drzwi baru pomimo wczesnej pory dość często się otwierały. Ludzie przychodzili, zamawiali i opuszczali pomieszczenie. W progu pojawiła się postać. Wysoki mężczyzna, o ciemnych blond włosach z lekkim zarostem i mocnymi rysami twarzy. Był tu częstym gościem. Był królem Nowego Orleanu. On również ruszył w kierunku baru. Lecz w połowie drogi zatrzymał się. Jego oczom ukazała się sylwetka dziewczyny, dziewczyny którą znał, którą darzył uczuciem. Podszedł bliżej, bardzo blisko. Ona dokładnie w tym momencie wstawała. Pojawił się tuż za nią i wyszeptał :
-Caroline – jej ciało zesztywniało. Znała ten głos, ten akcent, ten zapach, ale nie mogła w to uwierzyć. Czy możliwe że właśnie za nią stał mężczyzna, o którym nie potrafiła zapomnieć od 30 lat ? Powoli obróciła się i napotkała na jego wzrok. Jego oczy ukazywały ogromne szczęście jak i zdziwienie, a na twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniła go. Powiedział po raz kolejny, tym razem głośniej – Caroline.
- Klaus – odpowiedziała – Co ty tutaj robisz ?
- Mieszkam, a ty ? Skąd się tu wzięłaś ?
- Chciałam zwiedzić to miasto, podróżuję. – znów na jej twarzy pojawił się uśmiech. Cieszyła się z tego spotkania.
-Tyle lat. Możemy porozmawiać ? – zapytał, wskazując ręką na stolik obok. Ona kiwnęła głową, on zamówił dla nich drinki i udali się aby usiąść.
Obydwoje pamiętali ostatnie spotkanie. Ich chwilę, kiedy dali się ponieść. Nie żałowali tego. Nie chcieli teraz też o tym wspominać. Opowiadali sobie o tym czasie który minął, o historiach jakie się im przydarzyły. Głównie mówiła Caroline, a Klaus słuchał jej z wielką chęcią. Minęło kilka godzin, lecz oni nie czuli upływu czasu. Dochodziła 15. Nagle zaczęła zbliżać się do nich pewna dziewczyna, wyglądała na 18 lat. Była śliczna, miała ciemne włosy i oczy. Ale jej uśmiech i rysy przypominały Caroline kogoś. Podeszła ona do nich i ucałowała Klausa w policzek. Od bardzo dobrze wiedział kim jest, i znał ją. Blondynka poczuła się nieswojo, nie wiedziała o co chodzi. Popatrzyła z ukosu na dziewczynę, która powiedziała
- Witaj Klaus, nowa koleżanka ? – pomimo tonu jakiego spodziewała się Caroline, jej głos był aksamitny i miły. A twarz bardzo przyjazna.
- Hope, gdzie byłaś cały dzień ? Myślałem, że zaraz wyślę Marcela aby zaczął cię szukać. – powiedział dość groźnie.
- Nie martw się, jestem hybrydą , dam sobie radę.- teraz jej oczy skierowały się znów na dziewczynę- Jestem Hope – powiedziała wysuwając dłoń aby przywitać się z towarzyszką Klausa.
- Caroline – odpowiedziała, lekko zdezorientowana
wampirzyca. – Ja już chyba pójdę, wy sobie porozmawiacie. – wydukała a
dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Klaus twoja towarzyszka chyba myśli że jesteśmy razem czy
coś. –te słowa jeszcze bardziej zmyliły blondynkę. Popatrzyła z pełnym
zdziwieniem na Klausa, który zaczął się uśmiechać. – To chyba ja pójdę, a wy
sobie wszystko ustalicie. Do potem. – znów ucałowała Klausa i w wampirzym
tempie zmyła się z baru. Dziewczyna nadal patrzyła błędnym wzrokiem na hybrydę,
stojącego obok.
- Caroline, to nie tak jak myślisz. – tak naprawdę nie
wiedział jak ma jej wyjaśnić całą sytuacje – Hope jest moją córką – wreszcie to
powiedział. Caroline była chyba bardziej zdziwiona niż się spodziewał. W jej
głowie kłębiło się milion pytań. Jakim cudem Klaus miał dziecko ?! Z kim ?!
-Ale jak to ? – chciała zabrzmieć dość spokojnie ale jej się nie udało.
-Ale jak to ? – chciała zabrzmieć dość spokojnie ale jej się nie udało.
- Kiedy jeszcze mieszkałem w Mystic Falls, miałem pewną
przygodę z Hayley, tą wilczycą. Nic dla mnie nie znaczyła, ale skoro ja
jestem hybrydą, a ona wilkiem to zajście w ciąże jest możliwe. Gdy opuściłem
miasto dowiedziałem się o tym, że spodziewa się dziecko, mojego dziecka.
Zamieszkała w naszej rezydencji. Ale po porodzie, nie udało nam się jej
uratować. Zająłem się Hope, Eijaha i Rebekha pomagali mi. Teraz jest dorosła. –
opowiedział wszystko a dla blondynki widniało to jak jakaś fantastyczna
opowieść, które tak lubiła czytać. Nie wypowiedziała słowa. Nie czuła jakiejś
złości. Po prostu nie mogła w to uwierzyć. Klaus wyczekiwał na to co odpowie.
- Nie spodziewałam się. – odpowiedziała.
- Przepraszam – mówił spuszczając wzrok.
- Za co ? Teraz jesteś tatusiem, że też wcześniej nie mogłam tego widzieć. Najpotężniejsza hybryda na świecie zmieniająca pieluchy. – zaczęła się śmiać i szurnęła go w ramię. Na jego twarzy też pojawił się uśmiech. Cieszyło go, że zna prawdę. – Myślę, że ja też powinnam już pójść. Dziękuję za dzisiaj. – powiedziała patrząc mu w oczy i wstając. – Chciałabym zwiedzić Nowy Orlean, to miasto mnie fascynuję.
- To ja dziękuję . Jeśli się zgodzisz kochana, mógłbym pokazać ci kilka ciekawych miejsc – od razu się zgodziła, wiedziała że nikt inny nie zna tego miasta tak jak on, patrzyli sobie chwilę w oczy. Miejsce gdzie siedzieli było odosobnionym stolikiem, ludzie opuścili bar. Zapewne wieczorem, zacznie tętnić życiem jak nigdy. Zaczęła ruszać w kierunku drzwi. Poczuła, że ktoś łapie ją za dłoń, poczuła to cudowne uczucie, ten prąd, impuls rozchodzący się po jej ciele. Klaus odwrócił ją w swoim kierunku. Dzieliły ich milimetry. Oczy były skierowane na wprost siebie.
- Caroline, nigdy o Tobie nie zapomniałem- wypowiedział. Te słowa wywołały u dziewczyny zaskoczenie. Myślał o niej, nawet kiedy byli z dala od siebie to on o niej pamiętał, coś dla niego znaczyła.
- Ja o Tobie też- całkiem szczerze powiedziała to co czuła. On dotknął swymi wargami jej usta, zostawiając na nich słodki pocałunek. Odsunęli się od siebie. – Do potem – wyszeptała, będąc najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Do zobaczenia Caroline.
Mój pierwszy post. Fajne uczucie. Nie wiem czy się wam spodoba, dlatego liczę na szczere komentarze, mam nadzieję, że jakieś się pojawią :) Klaroline to moja ulubiona para ! Pozdrawiam Was wszystkich, życzę udanego końca dnia i niedzieli oraz siły na następny tydzień. Do napisania !
xxx
- Nie spodziewałam się. – odpowiedziała.
- Przepraszam – mówił spuszczając wzrok.
- Za co ? Teraz jesteś tatusiem, że też wcześniej nie mogłam tego widzieć. Najpotężniejsza hybryda na świecie zmieniająca pieluchy. – zaczęła się śmiać i szurnęła go w ramię. Na jego twarzy też pojawił się uśmiech. Cieszyło go, że zna prawdę. – Myślę, że ja też powinnam już pójść. Dziękuję za dzisiaj. – powiedziała patrząc mu w oczy i wstając. – Chciałabym zwiedzić Nowy Orlean, to miasto mnie fascynuję.
- To ja dziękuję . Jeśli się zgodzisz kochana, mógłbym pokazać ci kilka ciekawych miejsc – od razu się zgodziła, wiedziała że nikt inny nie zna tego miasta tak jak on, patrzyli sobie chwilę w oczy. Miejsce gdzie siedzieli było odosobnionym stolikiem, ludzie opuścili bar. Zapewne wieczorem, zacznie tętnić życiem jak nigdy. Zaczęła ruszać w kierunku drzwi. Poczuła, że ktoś łapie ją za dłoń, poczuła to cudowne uczucie, ten prąd, impuls rozchodzący się po jej ciele. Klaus odwrócił ją w swoim kierunku. Dzieliły ich milimetry. Oczy były skierowane na wprost siebie.
- Caroline, nigdy o Tobie nie zapomniałem- wypowiedział. Te słowa wywołały u dziewczyny zaskoczenie. Myślał o niej, nawet kiedy byli z dala od siebie to on o niej pamiętał, coś dla niego znaczyła.
- Ja o Tobie też- całkiem szczerze powiedziała to co czuła. On dotknął swymi wargami jej usta, zostawiając na nich słodki pocałunek. Odsunęli się od siebie. – Do potem – wyszeptała, będąc najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Do zobaczenia Caroline.
Mój pierwszy post. Fajne uczucie. Nie wiem czy się wam spodoba, dlatego liczę na szczere komentarze, mam nadzieję, że jakieś się pojawią :) Klaroline to moja ulubiona para ! Pozdrawiam Was wszystkich, życzę udanego końca dnia i niedzieli oraz siły na następny tydzień. Do napisania !
xxx
(od razu przepraszam za błędy i literowki, ja i mój telefon nie lubimy że sobą współpracowac :p)
OdpowiedzUsuńNie no... Nie.. Jeny, to jest świetne! :o Po trzydziestu latach. W sumie to nieźle. Taka przyszłość, tyle życia za nimi. Przynajmniej za Caroline, bo Klaus to chyba już jest odporny na czas. XD fajnie, że Care pojechała do NO. Jazz... Dzisiaj mijalam taki bar "eljazz" i stwierdzam, że chciałabym tam pójść, ale sobie jeszcze trochę poczekam. No nic. XD wracając do jazzu i Nowego Orleanu... I ogólnie do one shota... XD to takie szczęście, że spotkali się w tym barze <3 i szczerze zdziwiła mnie reakcja Caroline na Hope (samo wejście Hope mnie zdziwiło i ucieszyło i podekscytowalo jednocześnie, ale pomijam, bo zasypalabym cię słowami "ojejeje" więc wole ci tego oszczędzić, tak czy inaczej to było słodkie i świetne <3) O rany. Zapomniałam o czym mówiłam xD no tak. To dobrze, że się ucieszyła a nie obrazila i sobie poszła xD a końcówka to normalnie leżę i tancze jak ryba bez wody :D "nigdy o tobie nie zapomniałem" ja pierdziele i umarlam :( tacy kochani! Uwielbiam ich, ej no. Dawaj mi tu więcej. Teraz nie mogę ocenić czy one shot serio był krótki czy po prostu tak szybko się czytało, ale no nic. Jak na one shota to dobra długość. :D tak na podsumowanie dodam, żeby już dłużej nie męczyć cię z moim dziwnym pisaniem na telefonie i brak znaków polskich (moja składnia sto pro normalnie (nie zwracaj na to uwagi hahaha)). Cudowny one shot i suuuper piszesz. Masz naprawdę lekki styl pisania. Podoba mi się. Już cię widzę jako pisarkę :D oby więcej twoich opowiadań, z chęcią poczytam coś dłuższego na parę rozdziałów. Ale one shoty też baaardzo miłe widziane. Oki. Miałam cię nie męczyć xD
Także pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, sloneeeczka, ciepelka (hahah bez znaków to śmiesznie brzmi jahah xD) i fajnej niedzieli. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
PS. Nie mogę sie oprzec zeby tego nie napisać: aaa, jesteś świetna! Hahaha. :D
PS2. Miłej przygody na blogspocie, no i witam cię tu gorąco <3
jejkuu ! tak, bardzo bardzo dziękuję :* !
UsuńJesteś fantastyczna. Oczywiście pomyślę o dobrym dłuższym opowiadaniu ! Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3 !