Czuła, jakby coś
ciągnęło ją przed siebie ale nic nie mogła zobaczyć, nie potrafiła otworzyć
oczu. Czuła chłód i wiatr, który w niezwykle szybkim tempie otaczał jej ciało.
W pewnym momencie, zorientowała że jej dłoń nie zaciska się już na niczym,
nikogo przy niej nie było. Nagle wszystko znikło. Niepewnie otworzyła swoje
oczy. Znajdowała się w pomieszczeniu, dość dużym pokoju, który nie wyróżniał
się zbytnio. Ciemno kremowe ściany i brązowe meble w postaci szafki, biurka i
dużego fotela obitego skórą w podobnych odcieniach. Na suficie ogromny
żyrandol, z kryształkami, całkowicie nie pasujący do wnętrza, jakby z innej
epoki. Powoli przesuwała swój wzrok po przedmiotach, aż wreszcie usłyszała
szurnięcie po podłodze, niemal natychmiast odwróciła się w stronę, z której
dobiegał ten dźwięk. Zdziwiona patrzyła na postać stojącą naprzeciw niej
- KOL ?! – nie mogąc wyjść ze zdumienia, patrzyła na Pierwotnego, nie pewna czy ma się cieszyć, że nie jest tu sama, czy być przerażona że jest tu akurat z nim, z wampirem, który może mścić się na niej za swoją śmierć.
- Wiedźma Bennet – odpowiedział – nareszcie. – te słowa również wprowadziły dziewczynę w zakłopotanie, skąd on wiedział że ona się tu pojawi. – twoja babcia mówiła, że będziesz tutaj trochę wcześniej, ale jak widać żadnej wiedźmie nie można ufać. – mówił, to jak zwykle z ironią. Nie lubili się. Obydwoje darzyli się niemałą nienawiścią.
- Moja babcia ? Rozmawiałeś z nią ? – zdezorientowana dziewczyna zadawała pytania, próbując choć trochę odnaleźć się w sytuacji. Kol jednak milczał nic nie mówiąc. Złościło to coraz bardziej Bonnie. – Kol ! Do cholery, o co tu chodzi ?! – on tylko roześmiał się wiedząc, że uzyskał zamierzony efekt wyprowadzając ją z równowagi.
- Bonnie, Bonnie, Bonnie a twoja babcia, tak cię wychwalała, że niby taka inteligentna wiedźma z Ciebie.- śmiał się. - Opowiadała mi tylko o twoich zaletach, zupełnie jakby chciała wzbudzić we mnie jak największe zainteresowanie Tobą. – w jego głosie znów można było wyczuć tę nutkę szyderstwa. Po chwili roześmiał się a dziewczyna gdyby tylko mogła już dawno zabiłaby go tu na miejscu. – A więc, twoja ukochana babcia, powiedziała mi, że dzieje się coś niedobrego, i że jej wnuczka chce się poświęcić aby ratować istoty nadnaturalne. Ah, jakie to honorowe – oczywiście musiał dodać coś od siebie, a ona tylko przekręciła oczami, wyczekując dalszej części opowieści – powiedziała również, że pojawisz się tu, i że zna cię dobrze, wie że jesteś bardzo mądrą osobą i znajdziesz sposób, aby się stąd wydostać a przy tym i mnie. Mówiła, że mogę w sumie być potrzebny, i wtedy i ja opuszczę to miejsce. Tak więc jaki masz plan, urocza Bennet ? – ostatnie zdanie, wypowiedział rzucając się na łóżko i patrząc wprost na dziewczynę, oczywiście z uśmiechem na twarzy.
- Plan … ? Ty się serio pytasz ? Człowieku, ja właśnie umarłam, nie mam pojęcia gdzie jestem a tym bardziej nie mam pojęcia jak stąd wyjść. – dopiero teraz spostrzegła się, że to pomieszczenie, w którym się znajdowali nie ma ani jednego okna ani , drzwi wyjściowych. Znajdowały się tylko jedne, ale tak jak przypuszczała były to drzwi prowadzące do łazienki. Nie rozumiała tego miejsca. Wampir po raz kolejny uśmiechnął się odpowiadając
- O i widzisz, jeszcze jedna rzecz, podobno tutaj, gdzie się znajdujemy tak naprawdę jesteśmy żywi, i można nas zabić, tylko że wtedy nie ma już jakiejkolwiek szansy na powrót ale aby się wydostać musisz być martwa. Pokręcona sprawa , nie wiem o co chodzi, ale wszystkie moje wampirze zdolności, prócz picia krwi nadal istnieją. Twoja babcia powiedziała , że ona nie ma już możliwości, opuścić drugiej strony, czy czegoś tam ale że my możemy. A i jeszcze jedno – to mówiąc zmaterializował się przed nią, stając bardzo blisko niej, tak że aby patrzeć na niego musiała podnieść głowę, ponieważ był od niej wyższy, czuła jego perfumy, wiedziała że jej serce przyśpieszyło i on o tym wie, on jednak dokończył – jestem wampirem a nie człowiekiem – na twarzy znów zagościł ten sam uśmiech, którego Bonnie wręcz nie znosiła. Odsunął się od niej, tym razem siadając na fotel ale nadal nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Ona nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, niby dostała jakieś wskazówki, ale nadal nie miała pomysłu na wydostanie się. W tym momencie przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy
- Gdzie jest Damon ?! – prawie wykrzyczała te słowa, co prawda nie przepadała za złym bratem Salvatore, ale czuła się za niego odpowiedzialna, przecież to oni obydwoje poświęcili się.
- No i widzisz, każda osoba trafia tutaj w inne miejsce, przeważnie sama. Ale jak już wspomnę po raz chyba tysięczny tego dnia TWOJA BABCIA coś zrobiła, że jesteśmy tutaj obydwoje. Tak więc nie wiem gdzie on jest. Ale nie martw się na pewno nie ma takiego szczęścia jak ty, żeby być w jednym pokoju z takim przystojniakiem jak ja.
- Tak, naprawdę, moje szczęście nie zna granic – odpowiedziała z sarkazmem mulatka siadając na brzegu łóżka i zastanawiając się nad tym wszystkim. Zapadła cisza. Obydwoje pogrążeni byli w milczeniu. Spostrzegła ona świece stojącą na biurku, i jednym cichym zaklęciem sprawiła że pojawił się płomyk. Wiedziała już kolejną rzecz. Ma tutaj swoje zdolności. Podciągnęła ona mocniej nogi, tak aby usiąść wygodniej na miękkiej powierzchni. Cały czas jej głowa przepełniona była milionem pytań, pomysłów, ale wiedziała, że żaden z nich nie jest dobry. Pozostali w takich pozycjach przez jeszcze długi czas, minęło może 2, może 3 a może 5 godzin. Nikt nie wypowiadał ani słowa. Brak krajobrazu za oknem, nie pozwalał na odczytanie pory dnia. Bonnie w końcu wstała i podeszła do szafy, otworzyła ją a jej oczom ukazały się jednakowe koszulki, spodnie jeansy i trampki, oraz bielizna. Dokładnie takie jakie miała na sobie. Po drugiej stronie, w takiej samej kolejności znajdowały się ubrania Pierwotnego. Złapała jeden komplet i postanowiła, wziąć prysznic. Udała się do łazienki. Bardzo prostej, ponieważ wszystko było w kolorze białym. Nawet wiszące ręczniki. To miejsce było trochę straszne. Nad umywalką znajdowało się dość duże lustro a pod szafka. Zdjęła stare rzeczy z siebie i weszła pod strumień gorącej wody. Krople parzyły jej skórę. Dziewczyna czuła, że nawet jeśli znajdzie sposób aby się stąd wydostać, to będzie wiązało się to z ogromnymi konsekwencjami, i to ona je poniesie. Po kilkunastu minutach skończyła, wcześniej obmywając się żelem i myjąc włosy szamponem stojącym obok. Otworzyła szafeczkę , były w niej podstawowe kosmetyki. Rozczesała włosy, ubrała się, w takie same rzeczy co przed chwilą ściągnęła, i postanowiła że wyjdzie. Otwierając drzwi rozglądała się bo wiedziała, ze w pomieszczeniu zobaczy osobę, którą najbardziej w świecie nie chciała widzieć. Siedział nadal w fotelu tym razem, pisząc coś na kartce. Podniósł głowę i w wampirzym tempie wyjął ubrania z szafy i zamknął drzwi do łazienki. Wiedziała, że się popisuję, dlatego uśmiechnęła się do siebie a raczej śmiejąc się z niego. Poczuła jak napływ wrażeń odgrywa swoje. Jej oczy same zamykały się. Ułożyła się wygonie w łóżku, naciągając na siebie kołdrę, wpadła znowu w tok rozmyśleń. Zastanawiała się co robią jej przyjaciele, jak bardzo się o nich martwią, i gdzie jest w ogóle Damon, czy nic mu nie jest. Potem jej myśli zeszły w kierunku jej babci, ile ona wiedziała i jak była bardzo w to wszystko zamieszana. Z jej opowieści wynikało, że istnieje coś ponad, coś kierującego miejscem w którym się znajdowali. Następnie powędrowała do Jeremiego. Do jej oczu napłynęły łzy. Wiedziała że on jej nie wybaczy. Oszukała go, to koniec . Nic mu nie powiedziała, pozwoliła by żył w kłamstwie, wierząc że ktoś znajdzie sposób i ze się uratuję. Straciła go na dobre. Otarła dłonią policzki, nie chcąc już więcej schodzić na jego temat. Drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich pojawił się Kol, bez koszulki z zmierzwionymi włosami, które wycierał jeszcze ręcznikiem. Miał bardzo dobrze wysportowane ciało, musiała przyznać. Pomyślała, że miał racje i jest przystojny, bardzo przystojny. Skarciła się za te myśli i odwróciła od niego swój wzrok. Pierwotny jednak wiedział, jakie wywołał u niej emocje i bardzo się mu to podobało. Podszedł bliżej, kładąc się obok niej w łóżku, dziewczyna wyskoczyła jak poparzona
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci spać, ze mną w jednym łóżku ?! – zapytała, a on jak zwykle się roześmiał.
- A jak sobie to wyobrażasz ? Myślisz, że pójdę spać, na podłogę ? Chyba śnisz Bennet. Ale jeśli ci to tak bardzo przeszkadza, to proszę bardzo możesz spać na ziemi. - Dziewczynie nie spodobał się pomysł zimnego podłoża, niechętnie położyła się we wcześniejszym miejscu , zakrywając się kołdrą.
- Jedna umowa – nie dotykasz mnie ! – on tylko roześmiał się po czym, zgasił światło. Nie minęło wiele czasu a ogarnął ich głęboki sen.
***
Bonnie obudziła się, czując dłoń na swojej talii. Dopiero po chwili zorientowała się, że leży wtulona razem z Kolem. Odsunęła się dość gwałtownie, powodując że on również obudził się i otworzył oczy.
Z uśmiechem na twarzy co było już dla niego charakterystyczne, a mulatkę, coraz mniej to irytowało odezwał się :
- Najpierw ustalasz zasady, a potem sama je łamiesz, nie ładnie wiedźmo. – nie skomentowała tego, bo tak naprawdę nie wiedziała jak. Nie mogła zaprzeczyć, bo bardzo możliwe, że było trochę w tym jej winy. Dostrzegła na biurku tacę z jedzeniem.
- Śniadanie ? Skąd ? – spytała, chcąc zmienić temat i zwrócić uwagę na coś innego.
- No tak – odpowiedział, również wstając.
- A krew dla Ciebie ?
- Tak mnie właśnie słuchasz, mówiłem wcześniej, że nie musze się tutaj pożywiać. Chyba że bardzo chcesz, to mogę spróbować, bo mam na kim. – mówiąc to zbliżył się niebezpiecznie blisko niej.
- Nie, chyba podziękuję – odpowiedziała zgryźliwie, biorąc w rękę swoją tace i siadając na fotelu.
Po skończonym posiłku i odbytej rannej toalecie, dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Nudziło się jej, jeśli tak ma wyglądać jej wieczność to ona odpuszcza. Postanowiła, że spróbuję żeby chociaż tutaj nie kłócić się z wampirem, dlatego rozpoczęła rozmowę :
- Kogo tutaj widziałeś ? No wiesz po tym umarłeś i zanim tu trafiłeś ? Jakieś znajome twarze ?
- Było ich bardzo wiele, bo wiesz mam już troszkę lat. Spotkałem bardzo wielu ludzi których nie chciałem widzieć. Zawdzięczają mi niestety swoją przedwczesną śmierć. Tak więc, możesz podziękować swojej przyjaciółce i kochasiowi… A właśnie jak on miał Jeremy ? Co tam u niego słychać ? Chyba byliście razem prawda ? – czuła jak w jej gardle rośnie gula, a w oczach pojawiają się zły. Nie chciała tego tematu.
- Byliśmy – tylko tyle odpowiedziała, Kol zauważył że jej oczy robią się coraz bardziej wilgotne. W końcu nie wytrzymała i poczuła jak po policzkach płyną pierwsze strumienie. On wiedział, że wszedł na zły grunt do dyskusji, wiedział ze zabolało to dziewczynę i pomimo wszystko poczuł się winny. Czy to możliwe, że on najstarszy wampir, uległ poczuciu winy przez jakąś zwykłą czarownice ? Zbliżył się do niej, po czym pozwolił aby wtuliła się w jego ramiona. Chciał aby poczuła się bezpieczniej. Zrobiła to bez słowa. Musiała wreszcie dać upust swoim emocjom. Kiedy się już uspokoiła, puściła chłopaka i przeprosiła.
- Nie chciałam, aby się tak stało. Przepraszam Kol.
- Nie martw się. Może właśnie tak miało być, może to znak, ze akurat ta osoba była dla ciebie nie odpowiednia – pokiwała głową, lekko uśmiechając się, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. – a poza tym i tak wiem, że po prostu chciałaś się do mnie przytulić. – roześmiała się , tym razem szczerze, charakterystycznie przy tym przekręcając oczami. Znów zapanował przyjemniejszy nastrój.
- Jeju, masz ponad 1000 lat, chce ci się jeszcze żyć ? – śmiejąc się wypowiadała to zdanie, chłopak patrzył na nią z ukosu.
- Wiesz teoretycznie nie żyję. Powinnaś raczej zapytać, czy chcę mi się nie-żyć od tylu lat.
- A no tak. W sumie masz racje. – w tym momencie, w głowie dziewczyny narodził się pomysł, poczuła jakby to było właśnie to o co chodzi. Zeskoczyła ona z łóżka w niezwykle szybkim tempie patrząc na chłopka – KOL ! wiem już o co chodzi ! Żeby nas stąd wydostać musze stać się wampirem. Wtedy będę martwa. Jeśli wypiję twoją krew, po czym umrę, to obudzę się będąc w trakcie przemiany. Póki nie zdobędę ludzkiej krwi, będę miała czas aby wykonać zaklęcie i uciec stąd. Wrócę się potem po Damona. A potem będę musiała się pożywić aby przeżyć.
- Że co ? – tym razem to on był nie lada zdziwiony. – A jeśli się nie uda ? Jeśli przemienię Cię w wampira, nie wydostaniemy się a ty nie dokończysz przemiany ? Wtedy wszystko na marne, nie ma już innego wyjścia. Bonnie musi być inny sposób.
- Kol nie rozumiesz ? Nie ma innego wyjścia. Musi się to udać. Rozumiesz musi. – patrzyli na siebie. Ona z determinacją i radością w oczach , on z niepokojem, że plan się nie powiedzie, że już nigdy się nie wydostaną stąd. Usiadł na fotelu, łapiąc się za głowę i przejeżdżając po swych włosach, targając je. Nigdy nie czuł jeszcze na sobie tak poważnej decyzji.
- Nie wiem, Bonnie. To jest zbyt niebezpieczne. Jak znajdziesz Damona ?
- Uda mi się, będę się sprężać. Zdążę.
- Dobra ale jeśli, czas będzie się już kończył, to wrócisz , pożywisz się nie ważne, czy z nim, czy bez ?
- Wrócę z nim, obiecuję. – wyciągnął on dłoń przed siebie, po czym nadgryzł nadgarstek podając go dziewczynie. Z lekką odrazą przysunęła ona ją do twarzy powoli sącząc krew. Dla człowieka nie było to przyjemne. Po odpowiednio wypitej ilości. Odsunęła ona od siebie jego rękę. Teraz najgorszy moment. Czekała aż złamie jej kark, bo to najszybsza śmierć. On jednak stał i patrzył na nią.
- Kol, proszę cię zrób to.
- Nie mogę. – tylko tyle udało mu się wypowiedzieć. Odwrócił się od dziewczyny i odszedł parę kroków. Pomimo że wcześniej potrafił jednym ruchem zabić sto takich dziewczyn. Coś w nim samym nie pozwalało mu skrzywdzić Bonnie Bennet. Zdziwiona dziewczyna, złapała za nóż, leżący jeszcze po śniadaniu na biurku, i całą swoją siłą wbiła go prosto w swoje serce. Poczuła niemiłosierny ból. Z jej gardła wydobywały się wrzaski, krzyki. Chłopak nie mógł patrzeć i słyszeć, jak bardzo cierpi. Podbiegł do niej łapiąc jej upadające ciało. Pomimo zahamowań jakie w sobie miał. Złapał ją za głowę i w szybkim tempie przekręcił, skracając męczarnie dziewczynie.
***
Minęło kilka godzin. Pierwotny siedział obok leżącej na łóżku dziewczyny. Nie miał pojęcia czemu, ale ogarniał go strach. Czy się obudzi ? Czy ich plan wypali ? Przyglądał się jej. Wyglądała na taką spokojną. Patrzył na jej ciemną skórę. Na usta, na zamknięte duże oczy. Przypominał sobie jej promienny, szeroki uśmiech. Pięknie się uśmiechała. Dotknął ręką jej ciemnych grubych włosów. Pomimo, że je ścięła i tak wyglądała ślicznie. Podobała mu się. Chociaż tak naprawdę, gdy miał wyobrażenie idealnej dziewczyny, to była ona całkowitą jej przeciwnością. Bonnie Bennet była wiedźmą, która wywoła u wampira uczucia, do której coś poczuł. Zjechał dłonią na jej twarz, dotykał jej policzka. Nagle dziewczyna podniosła się, mocno łapiąc powietrza. Widział to już tysiące razy, przecież nie raz zamieniał kogoś w wampira. Jej twarz była zdumiona, jeszcze jakby nie była świadoma tego co się stało. Wszystko wracało dopiero teraz do niej. Przypominała sobie ich plan. Popatrzyła na chłopaka siedzącego obok, i żadne z nich nie wiedziało dlaczego ale mocno wtulili się w siebie. Potrzebowali tego. Potrzebowali zapewnienia że wszystko będzie dobrze. Po minucie, bo dłużej ten uścisk nie trwał, oddalili się od siebie. Bonnie popatrzyła mu w oczy, po czym skierowała swój wzrok na świece, która nadal stała na biurku. Pomimo ogarniającego ją strachu spróbowała. Płomień. Ciesząc się jak małe dziecko odwróciła się znów w stronę Kola, na jego twarzy też zagościł uśmiech. Byli coraz bliżej rozwiązaniu tej zagadki, uwolnieniu się. Zamknęła oczy. Chciała przypomnieć sobie zaklęcie, które mówiła ostatnio będąc jeszcze po tamtej stronie. Z jej ust wydobywały się słowa w języku łacińskim.
- RETRO REDIRE AD TERRAM, RETRO REDIRE AD TERRAM, RETRO REDIRE AD TERRAM – dziewczyna czuła jak ogarnia ją to samo uczucie, co wtedy kiedy miała się tu pojawić, wyciągnęła dłoń do Kola on złapał ją. Impuls. – RETRO REDIRE AD TERRAM – Chłód. Powietrze. Ciemność. Tym razem stale czuła zaciskającą się na jej dłoni, dłoń chłopaka. Chwila i już. Wszystko odeszło. Powoli jakby bojąc się otworzyli oczy. Drzewa, parking, budynek. Znali to miejsce. Wszyscy tu przychodzili, aby wieczorami wlać w siebie hektolitry wódki, czy innych trunków. Mystic Grill. Cieszyła się, tak bardzo cieszyła się, że udało jej się to, że znów jest tutaj ale wiedziała że to nie koniec. Wiedziała że jeszcze raz musi tam wrócić. Że musi znaleźć swojego przyjaciela. Nieopodal przechodził chłopak, Kol podbiegł do niego i porwał go stawiając naprzeciw Bonnie.
- Bonnie, musisz się pożywić.
- Musze wrócić po Damona! – odpowiedziała zdeterminowana, i pewna swego.
- Nie zdążysz! – ale to on nie zdążył nawet skończyć tego zdania bo ona rozpoczęła po raz kolejny wypowiadanie zaklęcia i zniknęła.
***
Zostało 30 min. Niecierpliwił się jak nigdy, chodził w tę i w tamtą stronę. Zabił już dwóch mężczyzn. Bonnie nie wracała a jego ogarniała coraz większa panika. Wiedział, że zaraz będzie musiała się pożywić. Myślał o tym, że już na zawsze zostanie wampirem. Na pewno tego nie chciała, tak jak wszyscy marzyła o spokojnej rodzinie, o dzieciach. Teraz wszystko na nic, kolejny raz poświęciła się dla siebie i dla przyjaciół. Dla niego. Ale czy on był przyjacielem ? Nie czuł do niej nienawiści. Czuł coś innego, coś czego bał się zdefiniować. 15 min. W jego oczach prawie pojawiły się łzy. Bał się. Usiadł na krawężniku obok, zakrywając głowę dłońmi. Usłyszał tylko uderzenie o ziemie. Podniósł swój wzrok a tam dostrzegł jednego z Salvatorów, trzymającego już mulatkę na rękach. Podbiegł do nich, ułożyli ją na asfalcie. Jej oczy zamykały się. Zaczął rozglądać się szukając ofiary, kogokolwiek. Musiał ją uratować. Nic. Pustka. Z daleka ujrzał zbliżającą się postać, zaczęli na nią wołać, aby im pomogła. Zdenerwowany Pierwotny w wampirzym tempie znalazł się przy idącym młodym, może 16 letnim chłopaku i w taki sam sposób zaniósł go do umierającej dziewczyny. Nadgryzł jego nadgarstek i przyłożył do jej ust.
- Pij, Bonnie pij – krzyczał, nigdy w życiu się chyba tak nie denerwował, całe jego ciało dygotało. Dziewczyna początkowo nie wykonywała żadnych ruchów, ale kiedy jedna kropla trafiła do jej gardła, poczuła żądze. Złapała mocniej rękę próbując jak najwięcej tego płynu pochłonąć. Słodka ciecz rozpływała się po jej gardle. Chłopak opadał z sił. Kol nie przejmował się nim, pozwolił by żeby zabiła setkę takich osób tylko po to aby mogła przeżyć ale wiedział ze by mu tego nigdy nie wybaczyła. – Bonnie, zabijasz go. Przerwij to.- do dziewczyny jakby nic nie trafiało – Bonnie przestań. On umrze. – odrzuciła tą dłoń, ciało chłopaka osunęło się na ziemie. Kol podał mu swojej krwi, po regeneracji zahipnotyzował go i kazał mu odejść zapominając o wszystkim. Damon, pomógł dziewczynie wstać. Od początku nie odzywał się ani słowem. Czuł że coś między tą dwójką się dzieje, w dodatku był bardzo zszokowany, samym wydarzeniem jakie miało miejsce. Bonnie jest wampirem.
- Dziękuję- wyszeptała z lekkim uśmiechem w stronę wampira.
- Bonnie, myślę że powinniśmy powiedzieć o wszystkim pozostałym – wtrącił się Salvatore.
-Tak, tak chodźmy. – ostatni raz zerknęła na Kola a następnie wraz z brunetem oddaliła się do jego rezydencji, aby oznajmić wszystkim co się stało.
***
Wszyscy przyjęli ich z wielkim zachwytem. Byli zdumieni i najszczęśliwsi na świecie. Ona też, ale bała się. Od dzisiaj zaczyna nowe życie. Jest WAMPIREM, musi pożywiać się na ludziach. Pomimo wesołej atmosfery, dziewczyna chciała opuścić to miejsce i iść do siebie. Wszyscy to zrozumieli. Pożegnała się , a najbardziej zdziwiło ją szczere podziękowanie chłopka Eleny. Nie spodziewała się, że to on będzie kiedyś jej za coś wdzięczny. Wykorzystała swoje nowe zdolności, po utraceniu magii i w ułamku sekundy znalazła się w swoim pokoju. Stanęła naprzeciw łóżka, patrząc na nie. Do jej nozdrzy wdarł się tak znajomy zapach perfum. Kol. Poczuła jak ktoś łapie ją za dłoń. Poczuła wydychane, ciepłe powietrze na swojej szyi. W bardzo wolnym tempie odwróciła się twarzą do niego. Patrzyli sobie w oczy. Przyciągnął ją bliżej siebie i właśnie wtedy złączył ich usta w jedność. Całowali się zachłannie, nawzajem obijając o ściany. Kol złapał ją za nogę, mocniej naciskając swoim ciałem na jej. Ona wplotła mu ręce we włosy, chcąc aby jego twarz była jeszcze bliżej. Przemieściła ich na łóżko, kładąc się na nim. Po chwili on zamienił ich miejscami. W tym momencie miało miejsce to na co czekali, od dłuższego czasu, ich emocje wzięły górę. Wsunęła mu rękę pod koszulkę, ale już po chwili zostały z niej strzępy, on nie był jej dłużny. Leżeli bez górnych części ubrań. Zjechał z pocałunkami na jej szyję, ona szybko poradziła sobie z jego spodniami, po czym zrzuciła też swoje. Pragnęli tego. Pragnęli siebie. Kiedy już opadli z sił. Kiedy zdarzyło się już wszystko co miało się zdarzyć, ułożyli się na łóżku wtuleni w siebie. Ona dotykała jego nagiego torsu a on wplatał ręce w jej włosy. Leżeli uśmiechnięci, spełnieni.
- I co z zasadą żebym Cię nie dotykał ? – zapytał śmiejąc się Pierwotny.
- Zamknij się – odpowiedziała , przerywając mu pocałunkiem.
Cześć Wszystkim ! Jest mój drugi one shot! Myślałam, nad napisaniem jakiegoś dłuższego opowiadania, ale chyba nie potrafię. Uwielbiam takie czytać, bo kocham powieści, ale chyba nie potrafię napisać. Jeśli jesteście to zostawcie komentarz, co sądzicie o tym wszystkim. Dla mnie to fajna zabawa. I tak każdej nocy wymyślam setki takich historii, to czemu ich by nie opublikować. No więc do napisania, bo nie mam pojęcia kiedy następny wpis się pojawi! Pozdrawiam !
Zuzka !
xxx
- KOL ?! – nie mogąc wyjść ze zdumienia, patrzyła na Pierwotnego, nie pewna czy ma się cieszyć, że nie jest tu sama, czy być przerażona że jest tu akurat z nim, z wampirem, który może mścić się na niej za swoją śmierć.
- Wiedźma Bennet – odpowiedział – nareszcie. – te słowa również wprowadziły dziewczynę w zakłopotanie, skąd on wiedział że ona się tu pojawi. – twoja babcia mówiła, że będziesz tutaj trochę wcześniej, ale jak widać żadnej wiedźmie nie można ufać. – mówił, to jak zwykle z ironią. Nie lubili się. Obydwoje darzyli się niemałą nienawiścią.
- Moja babcia ? Rozmawiałeś z nią ? – zdezorientowana dziewczyna zadawała pytania, próbując choć trochę odnaleźć się w sytuacji. Kol jednak milczał nic nie mówiąc. Złościło to coraz bardziej Bonnie. – Kol ! Do cholery, o co tu chodzi ?! – on tylko roześmiał się wiedząc, że uzyskał zamierzony efekt wyprowadzając ją z równowagi.
- Bonnie, Bonnie, Bonnie a twoja babcia, tak cię wychwalała, że niby taka inteligentna wiedźma z Ciebie.- śmiał się. - Opowiadała mi tylko o twoich zaletach, zupełnie jakby chciała wzbudzić we mnie jak największe zainteresowanie Tobą. – w jego głosie znów można było wyczuć tę nutkę szyderstwa. Po chwili roześmiał się a dziewczyna gdyby tylko mogła już dawno zabiłaby go tu na miejscu. – A więc, twoja ukochana babcia, powiedziała mi, że dzieje się coś niedobrego, i że jej wnuczka chce się poświęcić aby ratować istoty nadnaturalne. Ah, jakie to honorowe – oczywiście musiał dodać coś od siebie, a ona tylko przekręciła oczami, wyczekując dalszej części opowieści – powiedziała również, że pojawisz się tu, i że zna cię dobrze, wie że jesteś bardzo mądrą osobą i znajdziesz sposób, aby się stąd wydostać a przy tym i mnie. Mówiła, że mogę w sumie być potrzebny, i wtedy i ja opuszczę to miejsce. Tak więc jaki masz plan, urocza Bennet ? – ostatnie zdanie, wypowiedział rzucając się na łóżko i patrząc wprost na dziewczynę, oczywiście z uśmiechem na twarzy.
- Plan … ? Ty się serio pytasz ? Człowieku, ja właśnie umarłam, nie mam pojęcia gdzie jestem a tym bardziej nie mam pojęcia jak stąd wyjść. – dopiero teraz spostrzegła się, że to pomieszczenie, w którym się znajdowali nie ma ani jednego okna ani , drzwi wyjściowych. Znajdowały się tylko jedne, ale tak jak przypuszczała były to drzwi prowadzące do łazienki. Nie rozumiała tego miejsca. Wampir po raz kolejny uśmiechnął się odpowiadając
- O i widzisz, jeszcze jedna rzecz, podobno tutaj, gdzie się znajdujemy tak naprawdę jesteśmy żywi, i można nas zabić, tylko że wtedy nie ma już jakiejkolwiek szansy na powrót ale aby się wydostać musisz być martwa. Pokręcona sprawa , nie wiem o co chodzi, ale wszystkie moje wampirze zdolności, prócz picia krwi nadal istnieją. Twoja babcia powiedziała , że ona nie ma już możliwości, opuścić drugiej strony, czy czegoś tam ale że my możemy. A i jeszcze jedno – to mówiąc zmaterializował się przed nią, stając bardzo blisko niej, tak że aby patrzeć na niego musiała podnieść głowę, ponieważ był od niej wyższy, czuła jego perfumy, wiedziała że jej serce przyśpieszyło i on o tym wie, on jednak dokończył – jestem wampirem a nie człowiekiem – na twarzy znów zagościł ten sam uśmiech, którego Bonnie wręcz nie znosiła. Odsunął się od niej, tym razem siadając na fotel ale nadal nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Ona nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, niby dostała jakieś wskazówki, ale nadal nie miała pomysłu na wydostanie się. W tym momencie przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy
- Gdzie jest Damon ?! – prawie wykrzyczała te słowa, co prawda nie przepadała za złym bratem Salvatore, ale czuła się za niego odpowiedzialna, przecież to oni obydwoje poświęcili się.
- No i widzisz, każda osoba trafia tutaj w inne miejsce, przeważnie sama. Ale jak już wspomnę po raz chyba tysięczny tego dnia TWOJA BABCIA coś zrobiła, że jesteśmy tutaj obydwoje. Tak więc nie wiem gdzie on jest. Ale nie martw się na pewno nie ma takiego szczęścia jak ty, żeby być w jednym pokoju z takim przystojniakiem jak ja.
- Tak, naprawdę, moje szczęście nie zna granic – odpowiedziała z sarkazmem mulatka siadając na brzegu łóżka i zastanawiając się nad tym wszystkim. Zapadła cisza. Obydwoje pogrążeni byli w milczeniu. Spostrzegła ona świece stojącą na biurku, i jednym cichym zaklęciem sprawiła że pojawił się płomyk. Wiedziała już kolejną rzecz. Ma tutaj swoje zdolności. Podciągnęła ona mocniej nogi, tak aby usiąść wygodniej na miękkiej powierzchni. Cały czas jej głowa przepełniona była milionem pytań, pomysłów, ale wiedziała, że żaden z nich nie jest dobry. Pozostali w takich pozycjach przez jeszcze długi czas, minęło może 2, może 3 a może 5 godzin. Nikt nie wypowiadał ani słowa. Brak krajobrazu za oknem, nie pozwalał na odczytanie pory dnia. Bonnie w końcu wstała i podeszła do szafy, otworzyła ją a jej oczom ukazały się jednakowe koszulki, spodnie jeansy i trampki, oraz bielizna. Dokładnie takie jakie miała na sobie. Po drugiej stronie, w takiej samej kolejności znajdowały się ubrania Pierwotnego. Złapała jeden komplet i postanowiła, wziąć prysznic. Udała się do łazienki. Bardzo prostej, ponieważ wszystko było w kolorze białym. Nawet wiszące ręczniki. To miejsce było trochę straszne. Nad umywalką znajdowało się dość duże lustro a pod szafka. Zdjęła stare rzeczy z siebie i weszła pod strumień gorącej wody. Krople parzyły jej skórę. Dziewczyna czuła, że nawet jeśli znajdzie sposób aby się stąd wydostać, to będzie wiązało się to z ogromnymi konsekwencjami, i to ona je poniesie. Po kilkunastu minutach skończyła, wcześniej obmywając się żelem i myjąc włosy szamponem stojącym obok. Otworzyła szafeczkę , były w niej podstawowe kosmetyki. Rozczesała włosy, ubrała się, w takie same rzeczy co przed chwilą ściągnęła, i postanowiła że wyjdzie. Otwierając drzwi rozglądała się bo wiedziała, ze w pomieszczeniu zobaczy osobę, którą najbardziej w świecie nie chciała widzieć. Siedział nadal w fotelu tym razem, pisząc coś na kartce. Podniósł głowę i w wampirzym tempie wyjął ubrania z szafy i zamknął drzwi do łazienki. Wiedziała, że się popisuję, dlatego uśmiechnęła się do siebie a raczej śmiejąc się z niego. Poczuła jak napływ wrażeń odgrywa swoje. Jej oczy same zamykały się. Ułożyła się wygonie w łóżku, naciągając na siebie kołdrę, wpadła znowu w tok rozmyśleń. Zastanawiała się co robią jej przyjaciele, jak bardzo się o nich martwią, i gdzie jest w ogóle Damon, czy nic mu nie jest. Potem jej myśli zeszły w kierunku jej babci, ile ona wiedziała i jak była bardzo w to wszystko zamieszana. Z jej opowieści wynikało, że istnieje coś ponad, coś kierującego miejscem w którym się znajdowali. Następnie powędrowała do Jeremiego. Do jej oczu napłynęły łzy. Wiedziała że on jej nie wybaczy. Oszukała go, to koniec . Nic mu nie powiedziała, pozwoliła by żył w kłamstwie, wierząc że ktoś znajdzie sposób i ze się uratuję. Straciła go na dobre. Otarła dłonią policzki, nie chcąc już więcej schodzić na jego temat. Drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich pojawił się Kol, bez koszulki z zmierzwionymi włosami, które wycierał jeszcze ręcznikiem. Miał bardzo dobrze wysportowane ciało, musiała przyznać. Pomyślała, że miał racje i jest przystojny, bardzo przystojny. Skarciła się za te myśli i odwróciła od niego swój wzrok. Pierwotny jednak wiedział, jakie wywołał u niej emocje i bardzo się mu to podobało. Podszedł bliżej, kładąc się obok niej w łóżku, dziewczyna wyskoczyła jak poparzona
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci spać, ze mną w jednym łóżku ?! – zapytała, a on jak zwykle się roześmiał.
- A jak sobie to wyobrażasz ? Myślisz, że pójdę spać, na podłogę ? Chyba śnisz Bennet. Ale jeśli ci to tak bardzo przeszkadza, to proszę bardzo możesz spać na ziemi. - Dziewczynie nie spodobał się pomysł zimnego podłoża, niechętnie położyła się we wcześniejszym miejscu , zakrywając się kołdrą.
- Jedna umowa – nie dotykasz mnie ! – on tylko roześmiał się po czym, zgasił światło. Nie minęło wiele czasu a ogarnął ich głęboki sen.
***
Bonnie obudziła się, czując dłoń na swojej talii. Dopiero po chwili zorientowała się, że leży wtulona razem z Kolem. Odsunęła się dość gwałtownie, powodując że on również obudził się i otworzył oczy.
Z uśmiechem na twarzy co było już dla niego charakterystyczne, a mulatkę, coraz mniej to irytowało odezwał się :
- Najpierw ustalasz zasady, a potem sama je łamiesz, nie ładnie wiedźmo. – nie skomentowała tego, bo tak naprawdę nie wiedziała jak. Nie mogła zaprzeczyć, bo bardzo możliwe, że było trochę w tym jej winy. Dostrzegła na biurku tacę z jedzeniem.
- Śniadanie ? Skąd ? – spytała, chcąc zmienić temat i zwrócić uwagę na coś innego.
- No tak – odpowiedział, również wstając.
- A krew dla Ciebie ?
- Tak mnie właśnie słuchasz, mówiłem wcześniej, że nie musze się tutaj pożywiać. Chyba że bardzo chcesz, to mogę spróbować, bo mam na kim. – mówiąc to zbliżył się niebezpiecznie blisko niej.
- Nie, chyba podziękuję – odpowiedziała zgryźliwie, biorąc w rękę swoją tace i siadając na fotelu.
Po skończonym posiłku i odbytej rannej toalecie, dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Nudziło się jej, jeśli tak ma wyglądać jej wieczność to ona odpuszcza. Postanowiła, że spróbuję żeby chociaż tutaj nie kłócić się z wampirem, dlatego rozpoczęła rozmowę :
- Kogo tutaj widziałeś ? No wiesz po tym umarłeś i zanim tu trafiłeś ? Jakieś znajome twarze ?
- Było ich bardzo wiele, bo wiesz mam już troszkę lat. Spotkałem bardzo wielu ludzi których nie chciałem widzieć. Zawdzięczają mi niestety swoją przedwczesną śmierć. Tak więc, możesz podziękować swojej przyjaciółce i kochasiowi… A właśnie jak on miał Jeremy ? Co tam u niego słychać ? Chyba byliście razem prawda ? – czuła jak w jej gardle rośnie gula, a w oczach pojawiają się zły. Nie chciała tego tematu.
- Byliśmy – tylko tyle odpowiedziała, Kol zauważył że jej oczy robią się coraz bardziej wilgotne. W końcu nie wytrzymała i poczuła jak po policzkach płyną pierwsze strumienie. On wiedział, że wszedł na zły grunt do dyskusji, wiedział ze zabolało to dziewczynę i pomimo wszystko poczuł się winny. Czy to możliwe, że on najstarszy wampir, uległ poczuciu winy przez jakąś zwykłą czarownice ? Zbliżył się do niej, po czym pozwolił aby wtuliła się w jego ramiona. Chciał aby poczuła się bezpieczniej. Zrobiła to bez słowa. Musiała wreszcie dać upust swoim emocjom. Kiedy się już uspokoiła, puściła chłopaka i przeprosiła.
- Nie chciałam, aby się tak stało. Przepraszam Kol.
- Nie martw się. Może właśnie tak miało być, może to znak, ze akurat ta osoba była dla ciebie nie odpowiednia – pokiwała głową, lekko uśmiechając się, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. – a poza tym i tak wiem, że po prostu chciałaś się do mnie przytulić. – roześmiała się , tym razem szczerze, charakterystycznie przy tym przekręcając oczami. Znów zapanował przyjemniejszy nastrój.
- Jeju, masz ponad 1000 lat, chce ci się jeszcze żyć ? – śmiejąc się wypowiadała to zdanie, chłopak patrzył na nią z ukosu.
- Wiesz teoretycznie nie żyję. Powinnaś raczej zapytać, czy chcę mi się nie-żyć od tylu lat.
- A no tak. W sumie masz racje. – w tym momencie, w głowie dziewczyny narodził się pomysł, poczuła jakby to było właśnie to o co chodzi. Zeskoczyła ona z łóżka w niezwykle szybkim tempie patrząc na chłopka – KOL ! wiem już o co chodzi ! Żeby nas stąd wydostać musze stać się wampirem. Wtedy będę martwa. Jeśli wypiję twoją krew, po czym umrę, to obudzę się będąc w trakcie przemiany. Póki nie zdobędę ludzkiej krwi, będę miała czas aby wykonać zaklęcie i uciec stąd. Wrócę się potem po Damona. A potem będę musiała się pożywić aby przeżyć.
- Że co ? – tym razem to on był nie lada zdziwiony. – A jeśli się nie uda ? Jeśli przemienię Cię w wampira, nie wydostaniemy się a ty nie dokończysz przemiany ? Wtedy wszystko na marne, nie ma już innego wyjścia. Bonnie musi być inny sposób.
- Kol nie rozumiesz ? Nie ma innego wyjścia. Musi się to udać. Rozumiesz musi. – patrzyli na siebie. Ona z determinacją i radością w oczach , on z niepokojem, że plan się nie powiedzie, że już nigdy się nie wydostaną stąd. Usiadł na fotelu, łapiąc się za głowę i przejeżdżając po swych włosach, targając je. Nigdy nie czuł jeszcze na sobie tak poważnej decyzji.
- Nie wiem, Bonnie. To jest zbyt niebezpieczne. Jak znajdziesz Damona ?
- Uda mi się, będę się sprężać. Zdążę.
- Dobra ale jeśli, czas będzie się już kończył, to wrócisz , pożywisz się nie ważne, czy z nim, czy bez ?
- Wrócę z nim, obiecuję. – wyciągnął on dłoń przed siebie, po czym nadgryzł nadgarstek podając go dziewczynie. Z lekką odrazą przysunęła ona ją do twarzy powoli sącząc krew. Dla człowieka nie było to przyjemne. Po odpowiednio wypitej ilości. Odsunęła ona od siebie jego rękę. Teraz najgorszy moment. Czekała aż złamie jej kark, bo to najszybsza śmierć. On jednak stał i patrzył na nią.
- Kol, proszę cię zrób to.
- Nie mogę. – tylko tyle udało mu się wypowiedzieć. Odwrócił się od dziewczyny i odszedł parę kroków. Pomimo że wcześniej potrafił jednym ruchem zabić sto takich dziewczyn. Coś w nim samym nie pozwalało mu skrzywdzić Bonnie Bennet. Zdziwiona dziewczyna, złapała za nóż, leżący jeszcze po śniadaniu na biurku, i całą swoją siłą wbiła go prosto w swoje serce. Poczuła niemiłosierny ból. Z jej gardła wydobywały się wrzaski, krzyki. Chłopak nie mógł patrzeć i słyszeć, jak bardzo cierpi. Podbiegł do niej łapiąc jej upadające ciało. Pomimo zahamowań jakie w sobie miał. Złapał ją za głowę i w szybkim tempie przekręcił, skracając męczarnie dziewczynie.
***
Minęło kilka godzin. Pierwotny siedział obok leżącej na łóżku dziewczyny. Nie miał pojęcia czemu, ale ogarniał go strach. Czy się obudzi ? Czy ich plan wypali ? Przyglądał się jej. Wyglądała na taką spokojną. Patrzył na jej ciemną skórę. Na usta, na zamknięte duże oczy. Przypominał sobie jej promienny, szeroki uśmiech. Pięknie się uśmiechała. Dotknął ręką jej ciemnych grubych włosów. Pomimo, że je ścięła i tak wyglądała ślicznie. Podobała mu się. Chociaż tak naprawdę, gdy miał wyobrażenie idealnej dziewczyny, to była ona całkowitą jej przeciwnością. Bonnie Bennet była wiedźmą, która wywoła u wampira uczucia, do której coś poczuł. Zjechał dłonią na jej twarz, dotykał jej policzka. Nagle dziewczyna podniosła się, mocno łapiąc powietrza. Widział to już tysiące razy, przecież nie raz zamieniał kogoś w wampira. Jej twarz była zdumiona, jeszcze jakby nie była świadoma tego co się stało. Wszystko wracało dopiero teraz do niej. Przypominała sobie ich plan. Popatrzyła na chłopaka siedzącego obok, i żadne z nich nie wiedziało dlaczego ale mocno wtulili się w siebie. Potrzebowali tego. Potrzebowali zapewnienia że wszystko będzie dobrze. Po minucie, bo dłużej ten uścisk nie trwał, oddalili się od siebie. Bonnie popatrzyła mu w oczy, po czym skierowała swój wzrok na świece, która nadal stała na biurku. Pomimo ogarniającego ją strachu spróbowała. Płomień. Ciesząc się jak małe dziecko odwróciła się znów w stronę Kola, na jego twarzy też zagościł uśmiech. Byli coraz bliżej rozwiązaniu tej zagadki, uwolnieniu się. Zamknęła oczy. Chciała przypomnieć sobie zaklęcie, które mówiła ostatnio będąc jeszcze po tamtej stronie. Z jej ust wydobywały się słowa w języku łacińskim.
- RETRO REDIRE AD TERRAM, RETRO REDIRE AD TERRAM, RETRO REDIRE AD TERRAM – dziewczyna czuła jak ogarnia ją to samo uczucie, co wtedy kiedy miała się tu pojawić, wyciągnęła dłoń do Kola on złapał ją. Impuls. – RETRO REDIRE AD TERRAM – Chłód. Powietrze. Ciemność. Tym razem stale czuła zaciskającą się na jej dłoni, dłoń chłopaka. Chwila i już. Wszystko odeszło. Powoli jakby bojąc się otworzyli oczy. Drzewa, parking, budynek. Znali to miejsce. Wszyscy tu przychodzili, aby wieczorami wlać w siebie hektolitry wódki, czy innych trunków. Mystic Grill. Cieszyła się, tak bardzo cieszyła się, że udało jej się to, że znów jest tutaj ale wiedziała że to nie koniec. Wiedziała że jeszcze raz musi tam wrócić. Że musi znaleźć swojego przyjaciela. Nieopodal przechodził chłopak, Kol podbiegł do niego i porwał go stawiając naprzeciw Bonnie.
- Bonnie, musisz się pożywić.
- Musze wrócić po Damona! – odpowiedziała zdeterminowana, i pewna swego.
- Nie zdążysz! – ale to on nie zdążył nawet skończyć tego zdania bo ona rozpoczęła po raz kolejny wypowiadanie zaklęcia i zniknęła.
***
Zostało 30 min. Niecierpliwił się jak nigdy, chodził w tę i w tamtą stronę. Zabił już dwóch mężczyzn. Bonnie nie wracała a jego ogarniała coraz większa panika. Wiedział, że zaraz będzie musiała się pożywić. Myślał o tym, że już na zawsze zostanie wampirem. Na pewno tego nie chciała, tak jak wszyscy marzyła o spokojnej rodzinie, o dzieciach. Teraz wszystko na nic, kolejny raz poświęciła się dla siebie i dla przyjaciół. Dla niego. Ale czy on był przyjacielem ? Nie czuł do niej nienawiści. Czuł coś innego, coś czego bał się zdefiniować. 15 min. W jego oczach prawie pojawiły się łzy. Bał się. Usiadł na krawężniku obok, zakrywając głowę dłońmi. Usłyszał tylko uderzenie o ziemie. Podniósł swój wzrok a tam dostrzegł jednego z Salvatorów, trzymającego już mulatkę na rękach. Podbiegł do nich, ułożyli ją na asfalcie. Jej oczy zamykały się. Zaczął rozglądać się szukając ofiary, kogokolwiek. Musiał ją uratować. Nic. Pustka. Z daleka ujrzał zbliżającą się postać, zaczęli na nią wołać, aby im pomogła. Zdenerwowany Pierwotny w wampirzym tempie znalazł się przy idącym młodym, może 16 letnim chłopaku i w taki sam sposób zaniósł go do umierającej dziewczyny. Nadgryzł jego nadgarstek i przyłożył do jej ust.
- Pij, Bonnie pij – krzyczał, nigdy w życiu się chyba tak nie denerwował, całe jego ciało dygotało. Dziewczyna początkowo nie wykonywała żadnych ruchów, ale kiedy jedna kropla trafiła do jej gardła, poczuła żądze. Złapała mocniej rękę próbując jak najwięcej tego płynu pochłonąć. Słodka ciecz rozpływała się po jej gardle. Chłopak opadał z sił. Kol nie przejmował się nim, pozwolił by żeby zabiła setkę takich osób tylko po to aby mogła przeżyć ale wiedział ze by mu tego nigdy nie wybaczyła. – Bonnie, zabijasz go. Przerwij to.- do dziewczyny jakby nic nie trafiało – Bonnie przestań. On umrze. – odrzuciła tą dłoń, ciało chłopaka osunęło się na ziemie. Kol podał mu swojej krwi, po regeneracji zahipnotyzował go i kazał mu odejść zapominając o wszystkim. Damon, pomógł dziewczynie wstać. Od początku nie odzywał się ani słowem. Czuł że coś między tą dwójką się dzieje, w dodatku był bardzo zszokowany, samym wydarzeniem jakie miało miejsce. Bonnie jest wampirem.
- Dziękuję- wyszeptała z lekkim uśmiechem w stronę wampira.
- Bonnie, myślę że powinniśmy powiedzieć o wszystkim pozostałym – wtrącił się Salvatore.
-Tak, tak chodźmy. – ostatni raz zerknęła na Kola a następnie wraz z brunetem oddaliła się do jego rezydencji, aby oznajmić wszystkim co się stało.
***
Wszyscy przyjęli ich z wielkim zachwytem. Byli zdumieni i najszczęśliwsi na świecie. Ona też, ale bała się. Od dzisiaj zaczyna nowe życie. Jest WAMPIREM, musi pożywiać się na ludziach. Pomimo wesołej atmosfery, dziewczyna chciała opuścić to miejsce i iść do siebie. Wszyscy to zrozumieli. Pożegnała się , a najbardziej zdziwiło ją szczere podziękowanie chłopka Eleny. Nie spodziewała się, że to on będzie kiedyś jej za coś wdzięczny. Wykorzystała swoje nowe zdolności, po utraceniu magii i w ułamku sekundy znalazła się w swoim pokoju. Stanęła naprzeciw łóżka, patrząc na nie. Do jej nozdrzy wdarł się tak znajomy zapach perfum. Kol. Poczuła jak ktoś łapie ją za dłoń. Poczuła wydychane, ciepłe powietrze na swojej szyi. W bardzo wolnym tempie odwróciła się twarzą do niego. Patrzyli sobie w oczy. Przyciągnął ją bliżej siebie i właśnie wtedy złączył ich usta w jedność. Całowali się zachłannie, nawzajem obijając o ściany. Kol złapał ją za nogę, mocniej naciskając swoim ciałem na jej. Ona wplotła mu ręce we włosy, chcąc aby jego twarz była jeszcze bliżej. Przemieściła ich na łóżko, kładąc się na nim. Po chwili on zamienił ich miejscami. W tym momencie miało miejsce to na co czekali, od dłuższego czasu, ich emocje wzięły górę. Wsunęła mu rękę pod koszulkę, ale już po chwili zostały z niej strzępy, on nie był jej dłużny. Leżeli bez górnych części ubrań. Zjechał z pocałunkami na jej szyję, ona szybko poradziła sobie z jego spodniami, po czym zrzuciła też swoje. Pragnęli tego. Pragnęli siebie. Kiedy już opadli z sił. Kiedy zdarzyło się już wszystko co miało się zdarzyć, ułożyli się na łóżku wtuleni w siebie. Ona dotykała jego nagiego torsu a on wplatał ręce w jej włosy. Leżeli uśmiechnięci, spełnieni.
- I co z zasadą żebym Cię nie dotykał ? – zapytał śmiejąc się Pierwotny.
- Zamknij się – odpowiedziała , przerywając mu pocałunkiem.
Cześć Wszystkim ! Jest mój drugi one shot! Myślałam, nad napisaniem jakiegoś dłuższego opowiadania, ale chyba nie potrafię. Uwielbiam takie czytać, bo kocham powieści, ale chyba nie potrafię napisać. Jeśli jesteście to zostawcie komentarz, co sądzicie o tym wszystkim. Dla mnie to fajna zabawa. I tak każdej nocy wymyślam setki takich historii, to czemu ich by nie opublikować. No więc do napisania, bo nie mam pojęcia kiedy następny wpis się pojawi! Pozdrawiam !
Zuzka !
xxx
O JENYŚ. Genialne! :D Od samego początku, do samego końca! Chociaż z początku (nie wiadomo dlaczego) myślałam, że to o Caroline. Ale (mimo że nie mam nic przeciwko Caroline + Kol) ucieszyłam się, jak zobaczyłam, że to jednak o Bonnie. :D Ale lipnie tam po tej drugiej stronie, nie dziwię się, że chcieli jak najszybciej wrócić. Swoją drogą, jak Kol wytrzymał tam tak długo? :o No, ale z nim to mogłabym se posiedzieć w pomieszczeniu z jednym łóżkiem i łazienką. Hehehehe. No nic. XD Tak w ogóle to bardzo fajny pomysł z tym... wszystkim. Z tym one shotem. :D Tak powinno być! Mianuję Cię reżyserem, czy tam scenarzystą, czy kimś tam od pisania scenariuszy do sezonu 6! :D Wszyscy to takie mądre głowy, no. xD
OdpowiedzUsuńJeeeny, już nie mam słów, żeby to opisać. Ale to było słodkie! Tak, kiedy Kol skręcił jej kark (jeny, co). Znaczy dlatego, bo nie chciał, żeby cierpiała! *o* W ogóle nie chciał jej zabić, powstrzymywał się. :(
Po prostu wszystko tu umieściłaś. Od ich kłótni, do happy endu, przez gorące sceny! <3 I końcówka oczywiście najlepsza, hahah. :D Takie super podsumowanie. :D Kobieto, obyś wymyślała jeszcze więcej takich historii, bo to jest cudowne *o* Przeczytałabym takich nawet miliony! <3 Powaga! xD Więc pisz, pisz i zachwycaj ludzi, bo do tego najwidoczniej zostałaś poczęta... czy tam urodzona. xD Co ja gadam, hahaha. :D Tak czy inaczej, kocham. <3
Pozdrawiam, życzę dużo weny, pomysłów (chociaż je masz, to więcej nie zaszkodzi xD no i na dłuższe opowiadanie też się przydadzą :D), ciepełka, słoneczka i miłego długiego weekendu. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
mmm Caroline + KOL ? pomyślę, pomyślę :)
Usuńmoże dzisiejszej nocy przed snem coś mnie natchnie :) hahahaha... podziękuję mamie i tacie za to poczęcie XD pierwszy post było Caroline więc może dlatego. chciałabym pisać tutaj historie o wszystkich bohaterach. niektóre moje połączenia w przyszłości mogą was zaskoczyć , hahaha albo mnie znienawidzicie od razu ! dziękuję za pozdrowienia i czekam na rozdziały u Ciebie !
Zuzka !
xxx
Rarrrr... Dopiero teraz weszłam na twojego bloga i wcale nie żałuję :D Ach, mordka mi się cały czas cieszyła jak czytałam xD Mam nadzieję, że mi wybaczysz, że dopiero teraz tutaj weszłam :D Tą parę kocham i uwielbiam, co pewnie już wiesz <3
OdpowiedzUsuń