Lekarzowi nie zajęło długo opatrzenie mulatki. Prócz
naciętej rany na ręce innych niepokojących śladów nie znalazł. Przekazał
oczywiście, że utrata przytomności może jeszcze chwilę potrwać, ale w
najbliższym czasie dziewczyna powinna się spokojnie wybudzić. Salvatorowie i
Gilbert dokładnie wysłuchali wszystkich zaleceń wydawanych przez doktora, a
następnie miło go pożegnali. Cieszyli się, że Bonnie nic się nie stało. Mieli
ogromne szczęście. W dodatku ta amnezja Eleny, która się skończyła.
- Jak to się stało,
że wszystkie wspomnienia wróciły? - dopytywał starszy z braci. Ten młodszy
siedział wraz z nimi przy stole, ale widać było, że przysłuchiwanie się im,
było zwykłym kłamstwem. Swoimi myślami był daleko od ich tematów. Był przy
Rebece.
- Chciałyśmy z Rebeką
zrobić zakupy. - zaczęła i spojrzała na blondyna. Ten nie patrząc nikomu z nich
w oczy pociągnął spory łyk whisky, które obecnie znajdowało się w jego
szklance. Skoro są już prawie przy zakończeniu misji, może sobie na to
pozwolić. Wydarzenia z dzisiejszego dnia potęgowały chęć upicia się. -
Wiem, że nie pozwoliliście nam wychodzić, ale tak naprawdę to nie miałyśmy
pojęcia dlaczego. Przecież nic nam nie powiedzieliście. - rzuciła z lekkim
wyrzutem a serce Stefana znów zabolało. Czuł, że te słowa są kierowane w jego
stronę. Mimo to nie przerwał jej, czekali by kontynuowała. - Więc robiłyśmy te
zakupy, ja poszłam po sos do spaghetti i zderzyłam się z mężczyzną. Gdy
ujrzałam jego twarz, wiedziałam kim jest. Nie mam pojęcia czemu. Potem ta jego
blizna na ręce. Wszystko zaczęło do mnie wracać.- opowiadała mrużąc oczy, by
jak najdokładniej przypomnieć sobie wszystko. Znów nastała cisza. Patrzyli po
sobie, w głębi ciesząc się, że wszystko zaczęło się układać. Wreszcie blondyn
przerwał ją.
- Przepraszam. -
powiedział tylko tyle i wyszedł do pokoju. Teraz chciał być sam. Cierpiał,
ponieważ skrzywdził kobietę swojego życia. Damon i Elena patrzyli jak wstaje z
krzesła i podąża w odpowiednią stronę. Nie pytali o nic, dokładnie wiedzieli o
co chodzi. Szatynce było go żal, ale rozumiała zachowanie swojej przyjaciółki.
Może ona też powinna być na nich wściekła za te kłamstwa? Zaczęła nad tym
rozmyślać mieszając wodę w szklance. Brunet jak gdyby czytał jej w myślach.
- Ja też przepraszam.
- powiedział i uciekł spojrzeniem. Ona za to wpatrywała się teraz w niego,
czekając na dalszy rozwój sytuacji. - Powinnyście o tym wiedzieć. Ale wtedy gdy
okazało się, że masz amnezje nie chcieliśmy byś była przytłoczona jeszcze
tyloma informacjami. Czekaliśmy na odpowiedni moment. - rozpoczął tłumaczenie
się. A ona nie wiedząc dokładnie czemu, przytaknęła głową. Chociaż czuła
jeszcze żal to wiedziała, że zrobili to wyłącznie dla ich dobra. Mieli dwa
wyjścia, obydwa były złe.
Blondynka siedziała
wraz z braćmi Mikaelson w pokoju u Klausa. Nie wiadomo czemu wybrali go zamiast
salonu. Tak czy inaczej rozmawiali w przyjaznej atmosferze. Podobało się to
Caroline. Musiała przyznać, iż polubiła Kola. Chociaż gdy na niego patrzyła,
widziała jak jest przygnębiony i smutny. Znali się za krótko by zapytała o co
chodzi. Przez te pogawędki mogła przecież na krótką chwilę zapomnieć o tym co
ją czeka za niedługi czas. Bała się, cholernie się bała. Odrzuciła odrażające
myśli od siebie, skupiając się na rozmowie. Postanowiła, że teraz dowie się
czegoś więcej na temat Klausa. Nie była pewna, ale coś w niej samej ją do tego
nakłaniało. Ciągnęło ją do tego, by znaleźć informacje o jego życiu.
- Przez całe życie
mieszkaliście w Anglii? - zapytała, na co młodszy z nich odpowiedział
natychmiastowo.
- Urodziliśmy się w
Londynie, dzieciństwo też tam spędziliśmy. Potem z racji tego że nasi rodzice
też są agentami wysłano nas do szkoły w Ameryce. Tutaj poznaliśmy między innymi
braci Salvatore. Tak się złożyło, że nasza szkoła była wyjątkowa. - rozpoczął
opowiadać Kol. Uwielbiał mówić, w całkowitym przeciwieństwie do swojego brata.
Kol był trochę jak Caroline w wersji męskiej. Gdyby mógł, to zagadał by cały
świat. Kontynuowała wsłuchiwanie się w jego słowa. - To nie było żadne liceum,
college czy coś w tym stylu. W wieku 15 lat szliśmy do szkoły na 4-letni okres
nauki. Oczywiście tak jak normalni uczniowie musieliśmy uczyć się podstawowych
przedmiotów, lecz prócz tego szkolono nas już w swoim zawodzie. Damon i
Klaus byli starsi więc ukończyli to zanim ja i Stefan tam przyszliśmy. Są więc
dłużej w tej branży. - mówił z uśmiechem. - Jakiś rok temu poznaliśmy twoją
mamę. - patrzył jak wyraz twarzy blondynki się zmienia i w momencie staje się
spięta. Mimo to mówił dalej. - dołączyliśmy do organizacji. Kiedy poszłyście na
studia, to postanowiliśmy iż Stefan się wami zaopiekuję. Jednak gdy nadchodziły
wieści co kombinuje West, powoli każdy z nas zaczął się w to mieszać. -
mówił.
- To wszystko jest
takie zagmatwane. - skomentowała Forbes. - Stało się tak nagle i
niespodziewanie. Mam czasami ochotę obudzić się w swoim mieszkaniu i pomyśleć,
że był to tylko straszny sen. - odparła, w końcu miała świadomość co stało się
Elenie i Bonnie. Na samym początku po przyjściu mężczyźni wyjaśnili jej całą
sprawę.
- Teraz będzie już
tylko lepiej. - nareszcie odezwał się Klaus. W gardle stanęła jej gula, gdy
słyszała takie słowa wypowiadane przez niego samego. - Znajdziemy Nathaniela i
będzie po sprawie. - zakończył. Dziewczyna nic już nie mówiła. W głowie znów
kłębiły się myśli na temat jej dzisiejszej ucieczki. Popatrzyła na zegarek,
wskazywał 21. Musi już zacząć. Klaus zauważył zmieszanie dziewczyny. -
Caroline, wszystko w porządku? - zapytał z troską, tak że najpierw jego brat
nie dowierzając popatrzył na niego a potem na dziewczynę.
- Tak, Klaus. -
powiedziała. - Tylko boli mnie dziś coś głowa. Chyba po wczorajszym wieczorze.
- odparła znów nie kontrolując słów przez nią wypowiadanych. Na twarzy Kola
pojawiło się zapytanie a jego brat uśmiechnął się. Zarumieniła się, więc momentalnie
zaczęła prostować całą sytuacje. - Po prostu, za dużo wypiłam i teraz męczy
mnie dalej kac i ból głowy. - tłumaczyła się. Szatyn uśmiechnął się do niej w
geście zrozumienia. Tak naprawdę domyślał się, że w tym wszystkich chodzi o coś
więcej. O coś związanego z jego bratem. - To ja już pójdę. - dodała szybko i
wyszła, karcąc się w myślach jaka jest głupia. Co on sobie teraz pomyśli?
Ignorując ten temat, podeszła do szafy w celu przebrania się. Skoro powiedziała, że idzie spać to być może Klaus zajmie się swoim bratem i na chwilę straci czujność, by ona mogła wykonać to co zamierzała. Podeszła do szafy i wyciągnęła odpowiednie ubrania. Następnie skierowała się do łazienki. Strach ogarniał całe jej ciało. Wzrastał w zastraszającym tempie. Chwila relaksu pod strugami wody, mogła naprawdę dać jej choć malutką dawkę ukojenia. Zabrała ze sobą ręcznik i weszła do toalety. Szybko zrzuciła swoje ubrania i weszła gołymi stopami na zimną powierzchnię. Odkręciła lodowatą ciecz, by zadała jej wręcz ból. Zaczynała swój rytuał, jaki wykonywała w momentach gdzie jej problemy osiągały zbyt wysoki poziom. Gdy już zaczęła przyzwyczajać się do zimnych kropel, stopniowo podwyższała temperaturę wody. Woda była już chłodna a nie zimna. Następnie ciepłe kropelki dotykały jej ciało. Z włosów ciekły już strumienie, nie przejmowała się tym. Kolejny ruch kurkiem i gorące, wręcz parzące strugi oblewały jej nagie ciało. Namydliła się szybko i wyszorowała włosy. Wiedziała, że czas jest nie ubłagany. Wyszła więc spod prysznica dokładnie wycierając każdy skrawek siebie z wody. Nie malowała się. Nie było to konieczne i nie miało sensu. Wytarła więc włosy i zaczęła je suszyć. Dopiero po chwili zorientowała się, że mogą to usłyszeć chłopcy i zdziwić się po co nocą myje głowę a raczej czemu suszy mokre włosy. Wyszła więc z toalety, wcześniej się ubierając. Zostało jej 15 minut. Wyciągnęła jeszcze grubą bluzę, gdyż nie było na dworze zbyt ciepło. Ubrała ją i na skrawku białego papieru napisała dwa słowa. Oczy zaczęły ją piec i łzy do nich napływały. Siedziała w takiej pozycji, dłuższą chwilę. Wreszcie odłożyła pióro, myśląc że jest już czas. Bardzo cicho wyszła z pokoju słysząc jak bracia Mikaelson rozmawiają ze sobą. Widać było, że długo się nie widzieli. Najprawdopodobniej nie usłyszeli jej, więc szybkim krokiem zeszła po schodach. Nie wierzyła, ze potrafi być taka niesłyszalna. Podeszła do drzwi. Tak jak wcześniej Klaus zostawił w nich kluczyk. Ułatwiało to całą sprawę. Wyszła nawet nie zamykając drzwi. Zaczęła biec ścieżką. Zauważyła w oddali palące się światła samochodu. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, rozum też ale mimo wszystko podeszła do samochodu. Nie patrząc kto się w nim znajduję otworzyła drzwi i wsiadła do środka. Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie, następnie odpalił silnik i z dziewczyną w aucie pomknął do Nathaniela.
Kol i Klaus zostali sami w pokoju tego starszego. Zaraz po wyjściu dziewczyny zapanowała chwila ciszy. Jednak uśmiech na twarzy Nika nie schodził, przez co Kol zrozumiał, że ta dziewczyna znaczy coś dla jego brata. Rozłożył się wygodniej na fotelu, spoglądając teraz na niego.
- Podoba Ci się, prawda? - zapytał, na co na twarzy blondyna pojawiło się zakłopotanie, zaczął kręcić przecząco głową.
- Nie, nie. - odpowiedział, ale jego głos wcale nie był pewien jak z reguły.
- Klaus, przecież widzę. Chyba nigdy jeszcze nie zauważyłem, byś na kogoś patrzył w taki sposób i tak się zachowywał. - Kol uśmiechał się w geście zwycięstwa. Mikaelson nic nie odpowiedział, wpatrywał się tylko w przedmioty stojące przed nim. W końcu rozpoczął mówić.
- Ona jest inna. Nigdy nie poznałem jeszcze takiej dziewczyny. - jego oczy znów zmieniły kierunek i teraz skierowane były na młodszego. Zamyślił się, po czym dodał już charakterystycznym głosem jak dla niego. Stanowczym. - Ale to nie znaczy, że coś do niej czuję. Po prostu muszę ją teraz chronić. - chciał skończyć temat.
Kol przekręcił teatralnie gałkami ocznymi. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego brat tak bardzo nie chcę się do tego przyznać. Przecież każdy może się zakochać. Tylko czy przypadkiem z nim nie było tak samo. Od momentu, gdy wydostali się z palącego domu przed jego oczami stała postać Bonnie. Myślał o niej i zastanawiał się jak ona teraz się czuję. Chciał przy niej być, jednak gdy te uczucia pojawiały się, natychmiast je od siebie usuwał. Ignorował to co podpowiadało mu serce.
- Mnie nie oszukasz. Jestem Twoim bratem i widzę po Tobie, że nie jest ona dla Ciebie obojętna. - tym razem już nie zaprzeczył. Być może Kol ma racje? Nastała między nimi cisza. Mimo iż bał się, że jego brat może się zorientować to zapytał. - Masz może jakieś wiadomości, czy z Bennett wszystko w porządku? - próbował przybrać zimny wyraz twarzy, jakby go to w ogóle nie interesowało. Klaus, był jednak tak zamyślony nad całą sprawą z Forbes, że odparł tylko machinalnie.
- Wiem, że jeszcze się nie wybudziła. Był u niej lekarz i zszył ranę na ręce. Powiedział, że niedługo wróci do porządku. - szatyn pokiwał głową w geście zrozumienia. Rozluźnił się nieco i niepokój powoli z niego znikał. Popatrzył na brata, który był jakby w innym świecie. Nie mógł uwierzyć jak taka na pozór zwykła blondynka potrafiła zawładnąć jego nieposkromionym i niedostępnym bratem. Uśmiech pojawił się mu na twarzy i dał mu rade.
- Idź do niej. - momentalnie zwrócił uwagę na wypowiadane słowa. Chciał po raz kolejny tego dnia sprzeciwić się, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć młodszy Mikaelson kontynuował. - Porozmawiaj z nią. Ty też, nie jesteś dla niej obojętny. - Nie wiedząc czemu, po prostu wstał i wyszedł z pokoju.
Stanął za drzwiami i nie mając żadnego pretekstu zapukał a następnie uchylił lekko drzwi.
- Caroline? - spytał a jego głos, gdyby nie zawierał brytyjskiego akcentu, to zapewne nikt by nie zorientował się, że mówi to silny Klaus Mikaelson. Odpowiedziała mu tylko cisza. Wszedł głębiej i znów ujrzał pusty pokój. Tym razem był bardziej opanowany. W końcu mógł nie usłyszeć i dziewczyna jest w kuchni. Podszedł jednak do łóżka, na którym spostrzegł dwie białe kartki papieru. Słowa, które były na jednej z nich wypisane od razu rzuciły mu się do oczu. Miał nadzieję, że to tylko jakieś zwidy. Na skrawku papieru, pismem Caroline widniało skromne :
Damon pokręcił głową a blondyn mógł wypuścić wreszcie powietrze. Nie chcieli okłamywać kolejnej osoby. Stefan ufał Donovanowi, więc brunet postanowił mu wszystko opowiedzieć. Gdy padło pytanie, co w takim razie robiła tutaj Bennett, Damon lekko się wzdrygnął. Na początku kazał mu usiąść na krześle i nie przerywać mu. Stopniowo wprowadzał go w całą historię. Matt nie potrafił zrozumieć, tego o czym właśnie się dowiadywał. Elena siedziała obok i jakby niewzruszona słuchała historii, którą tak dobrze poznała. Zbliżając się do końca, mówił o pożarze i próbie uratowania Bonnie. Dla blondyna, było to jak bajka albo bardziej koszmar. Wszystko zgadzało się, więc nie miał powodów by nie wierzyć im. Tym bardziej skoro szatynka potwierdzała słuszność słów. Gdy już niemal kończył swoją opowieść, zauważyli iż mulatka porusza się. Podbiegli szybko do niej. Bonnie bardzo wolno otworzyła oczy a następnie rozpoczęła się rozglądać. Chwila dekoncentracji i niezrozumienia, gdzie się znajduję. Jednak, gdy tylko zauważyła swoją przyjaciółkę, zrozumiała że jest bezpieczna. Gilbert usiadła obok niej, a kiedy ta podniosła się do pozycji siedzącej uścisnęła ją mocno. Z oczu zaczęły lać się łzy.
- Bonnie. - płakała ale ze szczęścia dziewczyna. - Jesteś już bezpieczna.
- Elena. - wyszeptała, jeszcze zmęczona mulatka. - To wszystko było takie straszne. - Jej oczy również zaiskrzyły a następnie słony płyn popłynął po policzkach.
- Teraz będzie już tylko dobrze. - powiedziała i puściła przyjaciółkę. Uśmiechnęła się do niej, na co ona oddała to samo. W tym jednak momencie w głowie Bennett pojawiło się, jeszcze jedno pytanie.
- Gdzie jest Kol?- spytała a jej twarz na nowo stała się poważna.
- Bonnie spokojnie. - zaczął Damon, próbując uspokoić rozdygotaną dziewczynę.
- Czy jemu się coś stało? Uratowaliście go prawda? Gdzie on jest? - atakowała pytaniami Salvatora, w duchu prosząc by nic szatynowi złego się nie stało.
- Bonnie on żyje. Klaus, jego brat, pomógł mu się wydostać z tego pokoju. Straż pożarna przyjechała chwilę po nas i zaczęła ugaszać płomienie. Sytuacja jest opanowana. - tłumaczył brunet. Jednak dziewczyna, nie potrafiła zrozumieć dlaczego Kola nie ma tutaj, razem z nią.
- Ale Damon, gdzie on jest? - zapytała już po raz trzeci.
- Pojechał chronić Caroline wraz z Niklausem. - te słowa trochę ją zabolały. Chciała by był tutaj z nią. Martwiła się o niego. Postanowiła, że nie da po sobie poznać jak bardzo zależy jej na tym mężczyźnie i na nowo przybrała uśmiech na twarzy. Trochę przymuszony. Nikt nie zdążył nic już powiedzieć, gdy z pokoju wyleciał przestraszony Stefan. Krzyknął tylko kilka zdań wyjaśnienia.
- Caroline uciekła. Nathaniel ją przejął. Musimy ją znaleźć. Nie może podpisać papierów. Najprawdopodobniej dostała informacje, że Tyler Lockwood jest w niebezpieczeństwie i tylko ona może go uratować. - Po tych słowach razem ze swoim bratem zaczęli się zbierać.
- Przecież Tyler jest po stronie Westa. - wykrzyczała zdenerwowana Gilbert.
- I to jest najgorsze. - odpowiedział jej blondyn i już po chwili nie było ich w mieszkaniu.
Przez całą drogę w samochodzie próbowała w jakiś sposób zapamiętać przejazd. Od zdenerwowania i przerażenia robiło się jej niedobrze. Dojazd na miejsce zajął im jakieś 20 minut. Gdy już się zatrzymali, mężczyzna otworzył drzwi ona też wysiadła. Nogi trzęsły jej się niemiłosiernie, była o krok od upadku. Mimo to wzięła się w garść i ruszyła za nieznajomym. Dziwiła ją tylko wolność, którą posiadała. Spodziewała się, że natychmiast po wejściu do auta zostanie czymś skrępowana. Tego bała się najbardziej, ale nic takiego się nie stało. Wchodziła chyba już po 30 schodzie w jakimś dziwnym budynku. W końcu brunet przed nią się zatrzymał, zrobiła to samo. Otworzył mocno drzwi i wszedł do środka. Nie potrafiła zrobić kroku. Wszystko wewnątrz niej krzyczało NIE! Ale nie słuchała siebie. Ruszyła prosto by i ona znalazła się w środku. Pomieszczenie wyglądało jak zwykłe biuro. Znajdowało się w nim biurko i szafki za nim. Znała takie miejsca, gdyż jej mama jako szeryf na swoim komisariacie posiadała podobne. Nagle za nią usłyszała bardzo nieprzyjemny głos, który wypowiadał jej imię.
- Caroline Forbes. - rzekł z lekkim uśmiechem na ustach West. Zebrała w sobie wszystkie swoje siły, zacisnęła pięści i odwróciła się.
- A ty to najprawdopodobniej Nathaniel. - powiedziała z wymuszonym bardzo sztucznym uśmiechem i kipiącą nienawiścią. Zdziwiła go jej pewność siebie. Za niedługo będzie po niej, powinna być potulna a ona wypowiada się zbyt hardo. - pomyślał.
- Zgadłaś. - odpowiedział.
- Gdzie jest Tyler? - wykrzyczała, teraz powoli nerwy jej puszczały. Nie przyszła tu na darmo, musi się dowiedzieć, że chłopak będzie bezpieczny. West natomiast uśmiechnął się złośliwie. Po chwili drzwi, które znajdowały się za nim i blondynka nie zwracała na nie uwagi, otworzyły się a w progu pojawił się brunet.
- Tyler... - szepnęła. Coś jednak nie pasowało jej. Nie był związany, nie był zachwycony jej obecnością. O co tu chodzi?! - uparcie krzyczał jej głosik w głowie. - Tyler - powtórzyła. Mina jej zrzedła. - Co tu się dzieje?! - krzyczała a przerażenie wskoczyło o poziom wyżej.
- Cichutko.- zaczął z pozoru miło Nate. - Chyba nie chcesz, żeby wszyscy wkoło nas usłyszeli. Nie będziemy budzić całego miasta. - znów powiedział i uśmiechnął się. Zaczął podchodzić do biurka, z którego zgarnął te same papiery jakie podpisały już jej przyjaciółki. W totalnym amoku odwróciła się i pragnęła uciec stąd jak najszybciej. Tak bardzo żałowała, że o niczym nie powiedziała Mikaelsonowi. Niestety na jej drodze ktoś stanął. Wpadła na jakiegoś mężczyznę. Gdy podniosła oczy, by przyjrzeć się postaci, po raz kolejny doznała szoku.
- Tim? - spytała, licząc na to, że ten mężczyzna jest tu tylko dlatego by jej pomóc. Jednak pomyliła się, i zorientowała się od razu gdy tylko usłyszała jego słowa.
- Gdzie się wybierasz Caroline? - brunet zadał pytanie, na które nie spodziewał się, że dostanie odpowiedź.
- Tim, jak mogłeś to zrobić?! -krzyczała płacząc. - Moja mama Ci ufała a Ty ją zdradziłeś. - darła się w niebo głosy. Znów zmieniła swojego adresata i tym razem zwróciła się do swojego byłego chłopaka. - A Ty?! Ja Tobie ufałam. Przepłakałam kilkanaście nocy nie wiedząc gdzie się podziałeś. Kochałam Cię a Ty mnie oszukałeś. - Czuła teraz jedynie nienawiść i złość. Uderzyły w niego wyrzuty sumienia. Nie mógł pozwolić, by nim zawładnęły. Cała ta sytuacja bawiła Westa. Postanowił przerwać wystąpienie studentki i wreszcie dostać to o czym marzył.
- Skończmy już to. Nie spodziewałem się, że tak bardzo wdasz się w matkę. A jednak. - zaczęła się nad tym zastanawiać, ale on kontynuował. - Teraz zostało już tylko, żebyś podpisała te dokumenty i wszystko skończone. - uśmiechnął się znów w ten straszliwy i okropny sposób.
- Jeśli myślisz, że cokolwiek podpiszę to się mylisz. - odważnie odpowiedziała. Nie spodobało się to mu.
- Caroline. - zaczął - nie będziemy bawić się w kotka i myszkę. Weźmiesz teraz ten długopis i złożysz na tej kartce jeden zwykły podpis.
- Powiedziałam NIE! - znów krzyczała, nie przejmowała się już niczym. Owszem nadal ogarniał ją strach ale te wiadomości tak bardzo nią wstrząsnęły, że nie liczyła się już z niczym. - Nathaniel pokręcił głową w charakterystyczny sposób. Mimo, że dobrze to ukrywał to był wściekły. Podszedł po raz kolejny do biurka i otworzył szufladę. Sięgnął wgłąb i wyciągnął nieduży przedmiot. W tym momencie West trzymał w swoich dłoniach pistolet. Wraz z nim zaczął zbliżać się do dziewczyny. Nie było dobrze.
Klaus jechał takim tempem jak chyba jeszcze nigdy w swoim życiu. Najprawdopodobniej złamał wszystkie zakazy jakie tutaj obowiązywały. Nie przejmował się tym. Wiedział, że jest już prawie na miejscu a uratowanie Caroline było teraz najważniejsze. Zaparkował i zeskoczył z motocyklu. Zauważył, że po drugiej stronie podjeżdża samochód Salvatorów. Mieli bliżej, więc normalne, że pojawili sie tutaj w tym samym czasie co on. Pewnie Kol ich poinformował - pomyślał. Dobiegli do niego i ruszyli do budynku, w którym znajdowała się dziewczyna. Po schodach wchodzili ledwo słyszalnie. Teraz trzeba było wykazać się swoimi najlepszymi zdolnościami. Drzwi, które po chwili się im pokazały były teraz otwarte a stał w nich jakiś wysoki brunet. Mikaelson znał go. To ten sam człowiek, który przekazywał mu list dla Caroline. Już w momencie, kiedy go poznał wiedział, że nie można mu ufać. Słyszeli dobiegający głos. Nie można było go z niczym pomylić.
- To jak, podpiszesz teraz te pieprzone papiery?- zapytał z nutka irytacji w głosie. Dziewczyna trzęsła się, nie wiedząc co ma robić.
- Nate...- zaczął Tim. - Myślę, że to nie jest konieczne. - Nie miała pojęcia co powinna zrobić. Ale coś podpowiadało jej, że tak czy inaczej zginie. Czy podpisze te akta, czy też nie.
- Nie mówię do ciebie. - skomentował ostro. - Mówię do naszej blondynki. Podpiszesz to? Czy wolisz skończyć z kulą w głowie. - był już bardzo blisko. Pistolet prawie dotykał jej skroni. Agenci, którzy działali w organizacji, również dobyli broni. Klaus nie wytrzymał. Ruszył na przód. Dla niego liczyło się teraz tylko bezpieczeństwo Caroline. Odepchnął bruneta i zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Docisnął spust i słychać było strzał pistoletu, który wydobył się spod rąk blondyna. West krzyknął ale on również zdążył nacisnąć go. W budynku rozległ się przerażający krzyk dziewczyny.
Czeeeeeeeeść!
Przepraszam! Obiecałam wcześniej rozdział, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na niego czasu. Dziękuję Wam, że tak licznie mnie odwiedzacie i komentujecie. Zamierzam wpaść na wszystkie blogi, ale nie mam pojęcia kiedy mi się to uda. Dlatego liczę, na to że będziecie cierpliwi. Czas nie ubłagalnie biegnie i mamy już rok szkolny. Mam na drugą zmianę i to jest straszne. Kiedy pojawi się kolejny rozdział, nie mam pojęcia gdyż nie jest nawet jeszcze napisany. Moje plany z wakacji się nie powiodły i nie skończyłam jeszcze tego opowiadania. Tak czy inaczej, życzę Wam żebyście jak najlepiej zaczęli ten rok i żeby on się jak najszybciej skończył!
xxx
Ignorując ten temat, podeszła do szafy w celu przebrania się. Skoro powiedziała, że idzie spać to być może Klaus zajmie się swoim bratem i na chwilę straci czujność, by ona mogła wykonać to co zamierzała. Podeszła do szafy i wyciągnęła odpowiednie ubrania. Następnie skierowała się do łazienki. Strach ogarniał całe jej ciało. Wzrastał w zastraszającym tempie. Chwila relaksu pod strugami wody, mogła naprawdę dać jej choć malutką dawkę ukojenia. Zabrała ze sobą ręcznik i weszła do toalety. Szybko zrzuciła swoje ubrania i weszła gołymi stopami na zimną powierzchnię. Odkręciła lodowatą ciecz, by zadała jej wręcz ból. Zaczynała swój rytuał, jaki wykonywała w momentach gdzie jej problemy osiągały zbyt wysoki poziom. Gdy już zaczęła przyzwyczajać się do zimnych kropel, stopniowo podwyższała temperaturę wody. Woda była już chłodna a nie zimna. Następnie ciepłe kropelki dotykały jej ciało. Z włosów ciekły już strumienie, nie przejmowała się tym. Kolejny ruch kurkiem i gorące, wręcz parzące strugi oblewały jej nagie ciało. Namydliła się szybko i wyszorowała włosy. Wiedziała, że czas jest nie ubłagany. Wyszła więc spod prysznica dokładnie wycierając każdy skrawek siebie z wody. Nie malowała się. Nie było to konieczne i nie miało sensu. Wytarła więc włosy i zaczęła je suszyć. Dopiero po chwili zorientowała się, że mogą to usłyszeć chłopcy i zdziwić się po co nocą myje głowę a raczej czemu suszy mokre włosy. Wyszła więc z toalety, wcześniej się ubierając. Zostało jej 15 minut. Wyciągnęła jeszcze grubą bluzę, gdyż nie było na dworze zbyt ciepło. Ubrała ją i na skrawku białego papieru napisała dwa słowa. Oczy zaczęły ją piec i łzy do nich napływały. Siedziała w takiej pozycji, dłuższą chwilę. Wreszcie odłożyła pióro, myśląc że jest już czas. Bardzo cicho wyszła z pokoju słysząc jak bracia Mikaelson rozmawiają ze sobą. Widać było, że długo się nie widzieli. Najprawdopodobniej nie usłyszeli jej, więc szybkim krokiem zeszła po schodach. Nie wierzyła, ze potrafi być taka niesłyszalna. Podeszła do drzwi. Tak jak wcześniej Klaus zostawił w nich kluczyk. Ułatwiało to całą sprawę. Wyszła nawet nie zamykając drzwi. Zaczęła biec ścieżką. Zauważyła w oddali palące się światła samochodu. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, rozum też ale mimo wszystko podeszła do samochodu. Nie patrząc kto się w nim znajduję otworzyła drzwi i wsiadła do środka. Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie, następnie odpalił silnik i z dziewczyną w aucie pomknął do Nathaniela.
Kol i Klaus zostali sami w pokoju tego starszego. Zaraz po wyjściu dziewczyny zapanowała chwila ciszy. Jednak uśmiech na twarzy Nika nie schodził, przez co Kol zrozumiał, że ta dziewczyna znaczy coś dla jego brata. Rozłożył się wygodniej na fotelu, spoglądając teraz na niego.
- Podoba Ci się, prawda? - zapytał, na co na twarzy blondyna pojawiło się zakłopotanie, zaczął kręcić przecząco głową.
- Nie, nie. - odpowiedział, ale jego głos wcale nie był pewien jak z reguły.
- Klaus, przecież widzę. Chyba nigdy jeszcze nie zauważyłem, byś na kogoś patrzył w taki sposób i tak się zachowywał. - Kol uśmiechał się w geście zwycięstwa. Mikaelson nic nie odpowiedział, wpatrywał się tylko w przedmioty stojące przed nim. W końcu rozpoczął mówić.
- Ona jest inna. Nigdy nie poznałem jeszcze takiej dziewczyny. - jego oczy znów zmieniły kierunek i teraz skierowane były na młodszego. Zamyślił się, po czym dodał już charakterystycznym głosem jak dla niego. Stanowczym. - Ale to nie znaczy, że coś do niej czuję. Po prostu muszę ją teraz chronić. - chciał skończyć temat.
Kol przekręcił teatralnie gałkami ocznymi. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego brat tak bardzo nie chcę się do tego przyznać. Przecież każdy może się zakochać. Tylko czy przypadkiem z nim nie było tak samo. Od momentu, gdy wydostali się z palącego domu przed jego oczami stała postać Bonnie. Myślał o niej i zastanawiał się jak ona teraz się czuję. Chciał przy niej być, jednak gdy te uczucia pojawiały się, natychmiast je od siebie usuwał. Ignorował to co podpowiadało mu serce.
- Mnie nie oszukasz. Jestem Twoim bratem i widzę po Tobie, że nie jest ona dla Ciebie obojętna. - tym razem już nie zaprzeczył. Być może Kol ma racje? Nastała między nimi cisza. Mimo iż bał się, że jego brat może się zorientować to zapytał. - Masz może jakieś wiadomości, czy z Bennett wszystko w porządku? - próbował przybrać zimny wyraz twarzy, jakby go to w ogóle nie interesowało. Klaus, był jednak tak zamyślony nad całą sprawą z Forbes, że odparł tylko machinalnie.
- Wiem, że jeszcze się nie wybudziła. Był u niej lekarz i zszył ranę na ręce. Powiedział, że niedługo wróci do porządku. - szatyn pokiwał głową w geście zrozumienia. Rozluźnił się nieco i niepokój powoli z niego znikał. Popatrzył na brata, który był jakby w innym świecie. Nie mógł uwierzyć jak taka na pozór zwykła blondynka potrafiła zawładnąć jego nieposkromionym i niedostępnym bratem. Uśmiech pojawił się mu na twarzy i dał mu rade.
- Idź do niej. - momentalnie zwrócił uwagę na wypowiadane słowa. Chciał po raz kolejny tego dnia sprzeciwić się, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć młodszy Mikaelson kontynuował. - Porozmawiaj z nią. Ty też, nie jesteś dla niej obojętny. - Nie wiedząc czemu, po prostu wstał i wyszedł z pokoju.
Stanął za drzwiami i nie mając żadnego pretekstu zapukał a następnie uchylił lekko drzwi.
- Caroline? - spytał a jego głos, gdyby nie zawierał brytyjskiego akcentu, to zapewne nikt by nie zorientował się, że mówi to silny Klaus Mikaelson. Odpowiedziała mu tylko cisza. Wszedł głębiej i znów ujrzał pusty pokój. Tym razem był bardziej opanowany. W końcu mógł nie usłyszeć i dziewczyna jest w kuchni. Podszedł jednak do łóżka, na którym spostrzegł dwie białe kartki papieru. Słowa, które były na jednej z nich wypisane od razu rzuciły mu się do oczu. Miał nadzieję, że to tylko jakieś zwidy. Na skrawku papieru, pismem Caroline widniało skromne :
Przepraszam Klaus.
Damon i Elena rozmawiali w ciszy, co chwila zerkając czy mulatka przypadkiem się już nie obudziła. Przez tę chwilę czasu, dowiedzieli się o sobie bardzo dużo. Poznawali się. Gilbert mogła dostać informacje o Salvatora o jego prywatnym życiu. Całe napięcie opadło z nich, nareszcie pojawiła się wizja, iż wszystko może się wyjaśnić i naprawić. W końcu skończą się te wszystkie problemy i dziewczyny spokojnie wrócą do siebie na studia. Tylko, że od tej pory nic już nie będzie takie samo. Tego mogły być pewne. Do pokoju wszedł zdziwiony Matt. Widok śpiącej Bonnie, trochę go zaniepokoił. Dwójka skierowała swoje spojrzenia na niego. Odezwał się. - Tylko mi nie mówcie, że ona też straciła pamięć? - zapytał bardzo poważnie. Tak, naprawdę gdy tylko ujrzał dziewczynę pojawił się u niego ogromny strach.
Złapał ją w dłoń i niemal zaczął krzyczeć. Z drżeniem przeczytał słowa znajdujące się na innej karce. Była to wiadomość, jaką otrzymała blondynka od Nathaniela. Nie wiele myśląc, wybiegł od niej z pokoju, wrzeszcząc.
- Kol! - krzyczał i był już prawie zrozpaczony. Szatyn wyszedł przestraszony, nie rozumiejąc co się dzieje. - Caroline uciekła. - po tych słowach rzucił białym papierem w brata. Pochwycił makulaturę i przeczytał i on. Oczy z każdym kolejnym zdaniem rozszerzały mu się. - Musimy ją znaleźć. - powiedział ostro Klaus, biegnąc do drzwi.
- Czekaj. - wykrzyczał za nim jego brat. - Nie mamy pojęcia gdzie może być.
- Jest 22.10 może daleko nie odjechali. - nie słuchał w ogóle rozsądku. Emocje i strach o dziewczynę zawładnęły nim całym. Nie było już co ukrywać. Przez ten krótki czas ich wspólnego pobytu zaczęło mu zależeć na Caroline Forbes.
- Z tego co pamiętam to jego biuro znajduję się na ulicy Walk Street. - Blondynowi, nie trzeba było więcej. Dosiadł swój motocykl i ruszył, by jak najszybciej znaleźć młodą Forbes.
Kol został sam. Dopiero teraz zorientował się, że nie ma jak pomóc. Klaus nie myślał o nim i pojechał samotnie. A on nie posiadał tutaj żadnego samochodu. Wziął telefon do ręki i wykręcił numer do swojego dobrego przyjaciela. Salvatorowie, w końcu też muszą o tym wiedzieć.
- Kol! - krzyczał i był już prawie zrozpaczony. Szatyn wyszedł przestraszony, nie rozumiejąc co się dzieje. - Caroline uciekła. - po tych słowach rzucił białym papierem w brata. Pochwycił makulaturę i przeczytał i on. Oczy z każdym kolejnym zdaniem rozszerzały mu się. - Musimy ją znaleźć. - powiedział ostro Klaus, biegnąc do drzwi.
- Czekaj. - wykrzyczał za nim jego brat. - Nie mamy pojęcia gdzie może być.
- Jest 22.10 może daleko nie odjechali. - nie słuchał w ogóle rozsądku. Emocje i strach o dziewczynę zawładnęły nim całym. Nie było już co ukrywać. Przez ten krótki czas ich wspólnego pobytu zaczęło mu zależeć na Caroline Forbes.
- Z tego co pamiętam to jego biuro znajduję się na ulicy Walk Street. - Blondynowi, nie trzeba było więcej. Dosiadł swój motocykl i ruszył, by jak najszybciej znaleźć młodą Forbes.
Kol został sam. Dopiero teraz zorientował się, że nie ma jak pomóc. Klaus nie myślał o nim i pojechał samotnie. A on nie posiadał tutaj żadnego samochodu. Wziął telefon do ręki i wykręcił numer do swojego dobrego przyjaciela. Salvatorowie, w końcu też muszą o tym wiedzieć.
Damon pokręcił głową a blondyn mógł wypuścić wreszcie powietrze. Nie chcieli okłamywać kolejnej osoby. Stefan ufał Donovanowi, więc brunet postanowił mu wszystko opowiedzieć. Gdy padło pytanie, co w takim razie robiła tutaj Bennett, Damon lekko się wzdrygnął. Na początku kazał mu usiąść na krześle i nie przerywać mu. Stopniowo wprowadzał go w całą historię. Matt nie potrafił zrozumieć, tego o czym właśnie się dowiadywał. Elena siedziała obok i jakby niewzruszona słuchała historii, którą tak dobrze poznała. Zbliżając się do końca, mówił o pożarze i próbie uratowania Bonnie. Dla blondyna, było to jak bajka albo bardziej koszmar. Wszystko zgadzało się, więc nie miał powodów by nie wierzyć im. Tym bardziej skoro szatynka potwierdzała słuszność słów. Gdy już niemal kończył swoją opowieść, zauważyli iż mulatka porusza się. Podbiegli szybko do niej. Bonnie bardzo wolno otworzyła oczy a następnie rozpoczęła się rozglądać. Chwila dekoncentracji i niezrozumienia, gdzie się znajduję. Jednak, gdy tylko zauważyła swoją przyjaciółkę, zrozumiała że jest bezpieczna. Gilbert usiadła obok niej, a kiedy ta podniosła się do pozycji siedzącej uścisnęła ją mocno. Z oczu zaczęły lać się łzy.
- Bonnie. - płakała ale ze szczęścia dziewczyna. - Jesteś już bezpieczna.
- Elena. - wyszeptała, jeszcze zmęczona mulatka. - To wszystko było takie straszne. - Jej oczy również zaiskrzyły a następnie słony płyn popłynął po policzkach.
- Teraz będzie już tylko dobrze. - powiedziała i puściła przyjaciółkę. Uśmiechnęła się do niej, na co ona oddała to samo. W tym jednak momencie w głowie Bennett pojawiło się, jeszcze jedno pytanie.
- Gdzie jest Kol?- spytała a jej twarz na nowo stała się poważna.
- Bonnie spokojnie. - zaczął Damon, próbując uspokoić rozdygotaną dziewczynę.
- Czy jemu się coś stało? Uratowaliście go prawda? Gdzie on jest? - atakowała pytaniami Salvatora, w duchu prosząc by nic szatynowi złego się nie stało.
- Bonnie on żyje. Klaus, jego brat, pomógł mu się wydostać z tego pokoju. Straż pożarna przyjechała chwilę po nas i zaczęła ugaszać płomienie. Sytuacja jest opanowana. - tłumaczył brunet. Jednak dziewczyna, nie potrafiła zrozumieć dlaczego Kola nie ma tutaj, razem z nią.
- Ale Damon, gdzie on jest? - zapytała już po raz trzeci.
- Pojechał chronić Caroline wraz z Niklausem. - te słowa trochę ją zabolały. Chciała by był tutaj z nią. Martwiła się o niego. Postanowiła, że nie da po sobie poznać jak bardzo zależy jej na tym mężczyźnie i na nowo przybrała uśmiech na twarzy. Trochę przymuszony. Nikt nie zdążył nic już powiedzieć, gdy z pokoju wyleciał przestraszony Stefan. Krzyknął tylko kilka zdań wyjaśnienia.
- Caroline uciekła. Nathaniel ją przejął. Musimy ją znaleźć. Nie może podpisać papierów. Najprawdopodobniej dostała informacje, że Tyler Lockwood jest w niebezpieczeństwie i tylko ona może go uratować. - Po tych słowach razem ze swoim bratem zaczęli się zbierać.
- Przecież Tyler jest po stronie Westa. - wykrzyczała zdenerwowana Gilbert.
- I to jest najgorsze. - odpowiedział jej blondyn i już po chwili nie było ich w mieszkaniu.
Przez całą drogę w samochodzie próbowała w jakiś sposób zapamiętać przejazd. Od zdenerwowania i przerażenia robiło się jej niedobrze. Dojazd na miejsce zajął im jakieś 20 minut. Gdy już się zatrzymali, mężczyzna otworzył drzwi ona też wysiadła. Nogi trzęsły jej się niemiłosiernie, była o krok od upadku. Mimo to wzięła się w garść i ruszyła za nieznajomym. Dziwiła ją tylko wolność, którą posiadała. Spodziewała się, że natychmiast po wejściu do auta zostanie czymś skrępowana. Tego bała się najbardziej, ale nic takiego się nie stało. Wchodziła chyba już po 30 schodzie w jakimś dziwnym budynku. W końcu brunet przed nią się zatrzymał, zrobiła to samo. Otworzył mocno drzwi i wszedł do środka. Nie potrafiła zrobić kroku. Wszystko wewnątrz niej krzyczało NIE! Ale nie słuchała siebie. Ruszyła prosto by i ona znalazła się w środku. Pomieszczenie wyglądało jak zwykłe biuro. Znajdowało się w nim biurko i szafki za nim. Znała takie miejsca, gdyż jej mama jako szeryf na swoim komisariacie posiadała podobne. Nagle za nią usłyszała bardzo nieprzyjemny głos, który wypowiadał jej imię.
- Caroline Forbes. - rzekł z lekkim uśmiechem na ustach West. Zebrała w sobie wszystkie swoje siły, zacisnęła pięści i odwróciła się.
- A ty to najprawdopodobniej Nathaniel. - powiedziała z wymuszonym bardzo sztucznym uśmiechem i kipiącą nienawiścią. Zdziwiła go jej pewność siebie. Za niedługo będzie po niej, powinna być potulna a ona wypowiada się zbyt hardo. - pomyślał.
- Zgadłaś. - odpowiedział.
- Gdzie jest Tyler? - wykrzyczała, teraz powoli nerwy jej puszczały. Nie przyszła tu na darmo, musi się dowiedzieć, że chłopak będzie bezpieczny. West natomiast uśmiechnął się złośliwie. Po chwili drzwi, które znajdowały się za nim i blondynka nie zwracała na nie uwagi, otworzyły się a w progu pojawił się brunet.
- Tyler... - szepnęła. Coś jednak nie pasowało jej. Nie był związany, nie był zachwycony jej obecnością. O co tu chodzi?! - uparcie krzyczał jej głosik w głowie. - Tyler - powtórzyła. Mina jej zrzedła. - Co tu się dzieje?! - krzyczała a przerażenie wskoczyło o poziom wyżej.
- Cichutko.- zaczął z pozoru miło Nate. - Chyba nie chcesz, żeby wszyscy wkoło nas usłyszeli. Nie będziemy budzić całego miasta. - znów powiedział i uśmiechnął się. Zaczął podchodzić do biurka, z którego zgarnął te same papiery jakie podpisały już jej przyjaciółki. W totalnym amoku odwróciła się i pragnęła uciec stąd jak najszybciej. Tak bardzo żałowała, że o niczym nie powiedziała Mikaelsonowi. Niestety na jej drodze ktoś stanął. Wpadła na jakiegoś mężczyznę. Gdy podniosła oczy, by przyjrzeć się postaci, po raz kolejny doznała szoku.
- Tim? - spytała, licząc na to, że ten mężczyzna jest tu tylko dlatego by jej pomóc. Jednak pomyliła się, i zorientowała się od razu gdy tylko usłyszała jego słowa.
- Gdzie się wybierasz Caroline? - brunet zadał pytanie, na które nie spodziewał się, że dostanie odpowiedź.
- Tim, jak mogłeś to zrobić?! -krzyczała płacząc. - Moja mama Ci ufała a Ty ją zdradziłeś. - darła się w niebo głosy. Znów zmieniła swojego adresata i tym razem zwróciła się do swojego byłego chłopaka. - A Ty?! Ja Tobie ufałam. Przepłakałam kilkanaście nocy nie wiedząc gdzie się podziałeś. Kochałam Cię a Ty mnie oszukałeś. - Czuła teraz jedynie nienawiść i złość. Uderzyły w niego wyrzuty sumienia. Nie mógł pozwolić, by nim zawładnęły. Cała ta sytuacja bawiła Westa. Postanowił przerwać wystąpienie studentki i wreszcie dostać to o czym marzył.
- Skończmy już to. Nie spodziewałem się, że tak bardzo wdasz się w matkę. A jednak. - zaczęła się nad tym zastanawiać, ale on kontynuował. - Teraz zostało już tylko, żebyś podpisała te dokumenty i wszystko skończone. - uśmiechnął się znów w ten straszliwy i okropny sposób.
- Jeśli myślisz, że cokolwiek podpiszę to się mylisz. - odważnie odpowiedziała. Nie spodobało się to mu.
- Caroline. - zaczął - nie będziemy bawić się w kotka i myszkę. Weźmiesz teraz ten długopis i złożysz na tej kartce jeden zwykły podpis.
- Powiedziałam NIE! - znów krzyczała, nie przejmowała się już niczym. Owszem nadal ogarniał ją strach ale te wiadomości tak bardzo nią wstrząsnęły, że nie liczyła się już z niczym. - Nathaniel pokręcił głową w charakterystyczny sposób. Mimo, że dobrze to ukrywał to był wściekły. Podszedł po raz kolejny do biurka i otworzył szufladę. Sięgnął wgłąb i wyciągnął nieduży przedmiot. W tym momencie West trzymał w swoich dłoniach pistolet. Wraz z nim zaczął zbliżać się do dziewczyny. Nie było dobrze.
Klaus jechał takim tempem jak chyba jeszcze nigdy w swoim życiu. Najprawdopodobniej złamał wszystkie zakazy jakie tutaj obowiązywały. Nie przejmował się tym. Wiedział, że jest już prawie na miejscu a uratowanie Caroline było teraz najważniejsze. Zaparkował i zeskoczył z motocyklu. Zauważył, że po drugiej stronie podjeżdża samochód Salvatorów. Mieli bliżej, więc normalne, że pojawili sie tutaj w tym samym czasie co on. Pewnie Kol ich poinformował - pomyślał. Dobiegli do niego i ruszyli do budynku, w którym znajdowała się dziewczyna. Po schodach wchodzili ledwo słyszalnie. Teraz trzeba było wykazać się swoimi najlepszymi zdolnościami. Drzwi, które po chwili się im pokazały były teraz otwarte a stał w nich jakiś wysoki brunet. Mikaelson znał go. To ten sam człowiek, który przekazywał mu list dla Caroline. Już w momencie, kiedy go poznał wiedział, że nie można mu ufać. Słyszeli dobiegający głos. Nie można było go z niczym pomylić.
- To jak, podpiszesz teraz te pieprzone papiery?- zapytał z nutka irytacji w głosie. Dziewczyna trzęsła się, nie wiedząc co ma robić.
- Nate...- zaczął Tim. - Myślę, że to nie jest konieczne. - Nie miała pojęcia co powinna zrobić. Ale coś podpowiadało jej, że tak czy inaczej zginie. Czy podpisze te akta, czy też nie.
- Nie mówię do ciebie. - skomentował ostro. - Mówię do naszej blondynki. Podpiszesz to? Czy wolisz skończyć z kulą w głowie. - był już bardzo blisko. Pistolet prawie dotykał jej skroni. Agenci, którzy działali w organizacji, również dobyli broni. Klaus nie wytrzymał. Ruszył na przód. Dla niego liczyło się teraz tylko bezpieczeństwo Caroline. Odepchnął bruneta i zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Docisnął spust i słychać było strzał pistoletu, który wydobył się spod rąk blondyna. West krzyknął ale on również zdążył nacisnąć go. W budynku rozległ się przerażający krzyk dziewczyny.
Czeeeeeeeeść!
Przepraszam! Obiecałam wcześniej rozdział, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na niego czasu. Dziękuję Wam, że tak licznie mnie odwiedzacie i komentujecie. Zamierzam wpaść na wszystkie blogi, ale nie mam pojęcia kiedy mi się to uda. Dlatego liczę, na to że będziecie cierpliwi. Czas nie ubłagalnie biegnie i mamy już rok szkolny. Mam na drugą zmianę i to jest straszne. Kiedy pojawi się kolejny rozdział, nie mam pojęcia gdyż nie jest nawet jeszcze napisany. Moje plany z wakacji się nie powiodły i nie skończyłam jeszcze tego opowiadania. Tak czy inaczej, życzę Wam żebyście jak najlepiej zaczęli ten rok i żeby on się jak najszybciej skończył!
xxx
Wiedziałam! Wiedziałam, że Tim jest podejrzany, wiedziałam! Ugh, tylko rozszarpać... Ejo, wiesz jak ja wiernie czekałam? Bonnie myśli o Kol'u, Kol myśli o Bonnie :D Ja Ci powiadam to jest TRUE LOVE!!!! Oglądałam "Maleficent" i tak jakoś mnie naszło na miłość, ech... Ojeju Damon i Klaus i Kol i Stefan, na ratunek Care. Nie dlaczego ona tam poszła?! Ok, to jej miłość, ale halo? Ktoś powinien w końcu zadbać o siebie... Tak mówię do Ciebie, Caroline :D Rozmowa Kol'a z Klausem bardzo mi się podobała. Taka braterska więź, która chyba nawet w serialu nie była pokazana. Szkoda. Bonnie i Elena też fajnie, ale wolę przyjaźń Care z Bon. W ostatnich TVD odcinkach wydaje mi się, że Elena potraktowała ją jak psa, ale to moje zdanie. Przynajmniej ona nie straciła pamięci. Ej, a wiesz, że mój pies nazywał się West? :D Wspaniały zwierzak :) Tak czy siak, tego West'a nie lubię, taki głupi No i do cholery do kogo on postrzelił?! Chyba nie Klausa? Oj, nie... Kolejna żałoba się zbliża :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, słońca oraz cienia jeśli potrzeba, oczywiście też by ten rok szybko zleciał.
Julia <3
WOW WOW WOW Rozdzial boski tak samo jak cale opowiadanie ;-) Cos mi sie wydaje ze to Klaus dostal kule. Jestem wsciekla ze przerwalas w TAKIM MOMENCIE ale i tak cie kocham;-*
OdpowiedzUsuńDuzo duzo duzo weny zycze i pisz szybciutko rozdzial;-)
Bede sprawdzac codziennie po kilka razy:-**
Boski rozdzial. Brak slow. Ale taki moment na zakonczenie ? Nie zgadzam sie :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze Caroline nic nie jest.
Ja koncze bo autobus mam.
Weny zycze i czekam na nn
P.S.Po szkole to moge sie rozpisac.
UsuńKol i Klaus- bracia lepsi niz w serialu. Co do Caroline to do konca mialam nadzieje ze Klaus lub Kol powstrzymam ja przed ucieczka ale nie. Bonnie nie stracila pamieci i jest OK.
Kennet, Stefano i Bekah, Klaroline i Delena - moje ulubione paringi <3
Mam wielka nadzieje ze ani Klausowi ani Caroline nic nie jest.
P.S.S. Pierwszy tydzien szkoly i juz chce wakacje :'(
Boskie plakac mi sie chcialo jak Caroline zostawila liscik ze przeprasza A Klaus za nia pojechal UUU jak romantycznie;-) Mam nadzieje ze Caro ani Klausowi nic sie n.stanie ;-) Zycze duzo duzo duzo Weny i zebys szybko dodala nowy rozdzial;-**
OdpowiedzUsuńWita Cię serdecznie nowa czytelniczka :D . Świetne jest to Twoje opowiadanie przez szkołę nie byłam w stanie przeczytać za jednym razem ale zwyczajnie mnie ciągnęło już po pierwszym rozdziale. Bardzo miło mi się czyta można powiedzieć że mnie trochę ratujesz bo czytane przeze mnie blogi ostatnio się kończą a ja zwyczajnie nie mam co czytać. Nie no opowiadanie jest mega, kolejny plus to to, że nie ma w nim tej fantastyki, mimo że ją lubię to czasem miło przeczytać coś oryginalnego z innymi granicami. Będę wstępować i w miarę możliwości komentować. Cóż pozostało mi czekać na następny rozdział, miejmy nadzieję pełny akcji i humoru oraz nutki romantyzmu(co ja plotę). Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNapisalas juz nowy rozdzial? Bo juz sie n.moge doczekac;-*
OdpowiedzUsuńNo przecież mówiłam, że Tim jest podejrzany, kurczę, śmierdziało od niego na kilometr i jeszcze dalej! Cichy Tim. Tacy to zawsze są źli!
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to, że tak dużo było Klausa/Kola/Caroline. Fajnie. :D Ale oczywiście też cieszę się, że był Stefcioo! Szkoda mi go, ale wciąż mam nadzieję, że jednak uda się mu dogodzić Rebci i będą razem! NA ZAWSZE! JAK... JAK... JAK ROMEO I JULIA! *o* O jeny, co ja się tak napaliłam na Stebekę w twoim opowiadaniu, hahaha. :D Szczerze muszę przyznać, że to jest (chyba, zawsze niepewna xD) moja ulubiona para tutaj! Myślę, że za bardzo przejadły mi się Klaroline (to w szczególności, mimo że ich uwielbiam xD) i Kennett. I jakoś tak mniej się jaram. NO NIC. I tak ich kocham. Ciebie oczywiście też! HIHI. <3 Jak zawsze miła i sympatyczna, OKI. :D
Caroline. Jeny, nawet nie masz pojęcia jak podoba mi się cała scena Care-Nath. Natholine. HAHAH. Jeny, zmyślam. XD Powinnam się pouczyć, a nie pisać bzdety. xD Broń się od zmienienia ich w parę. Chociaż. Może Klaus zabił Nathaniela, a Nath zabił Care! To dopiero by było... istne Romeo i Julia, hahah. JENY, COOO! Hahah. Nie powiem, ciekawe. xD Zaraz normalnie napiszę o nich książkę. Czekaj! STOP! Co ja tu...? No tak. Scena akcji - świetna, udała Ci się w 100%. I jeszcze ta nutka niepewności. Kto kogo zabił? O.O Kto przeżył? O.O Czy Tyler zdychł? O.O Czy Caroline dostała obiecaną kulkę? O.O BTW. Gdyby Nath jednak zabił Care, to nie dostałby podpisu. SOŁ! Raczej nie mógł jej zabić do czasu, kiedy uzyskałby podpis. NO NIE? Kurde, jestem genialna. XD Wiem, że nie, ale kit. :D TAK CZY SRAAK! Jest bosko, jestem zadowolona! :D
PS. Sorka, że znowu tak późno dodaję komentarz, ale nie miałam kiedy przeczytać rozdziału. Sama wiesz, jak to jest. :( TAK MI Z TYM ŹLE! :( CZUJĘ SIĘ WINNA. :((
A tak poza tym to pozdrawiam, zyczę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych super rzeczy, WŁAŚNIE, świetnych ocen i dużo czasu, czy coś! <3
eee... no tak. xD
No po prostu BRAK MI SLOW jak opisac ten rozdzial wgl. cale opowiadanie BOSKIE ohhh mam nadzieje ze na tym opowiadaniu sie nie skonczy:-)
OdpowiedzUsuńZycze mnostwo weny i szybciutko pisz ten rozdzial:-*
Napisalas juz nowy???
OdpowiedzUsuń