Droga, pomimo że nie stanowiła dużej odległości, ciągnęła
się im w nieskończoność. Wszystkich ogarniał strach, bo przecież nie jest
niczym normalnym, że na imprezie, na której świetnie się bawią, jedna z
osób ginie, i nikt nie wie gdzie się podziała. Zegarek wskazywał 4 nad ranem.
Była to przeciętna godzina, o której wracali w weekendy do mieszkań. Szkoda tylko, że dzisiejszego dnia nie mogli
skończyć zabawy w wesołej atmosferze. Przez cały powrót nikt się nie odzywał.
Każdy analizował w swojej głowie co mogło się stać. Żyli nadzieją, że
przypuszczenia Damona się sprawdzą i kiedy otworzą drzwi do pokoju, zauważą
śpiącą Bonnie. Minęli już ostatnie skrzyżowanie, wiedząc że za chwilę będą na
miejscu. Na zewnątrz robiło się już widno. Jechali dwoma taksówkami, ponieważ w
jednej by się nie pomieścili. Kiedy obydwa pojazdy zatrzymały się w umówionym miejscu,
dziewczyny niemal biegiem rzuciły się do swego akademika. Bardziej opanowani,
chociaż tylko z pozoru chłopcy zapłacili kierowcom, a następnie udali się w tym
samym kierunku. Drzwi były zamknięte. Zły znak, bo niby mulatka posiadała
własny komplet kluczy, ale była osobą, która rzadko zamykała się w pokoju. W
nerwach Elena nie potrafiła przekręcić zamka, w celu otwarcia pokoju, więc Matt
wziął od niej klucze i z większym spokojem wpuścił wszystkich do środka.
Wbiegli chórem, przeczesując wzrokiem każdy zakamarek pokoju.
- Bonnie ? Halo ! Jesteś tutaj ? – wołała Caroline.
- Bonnie, odezwij się ! – tym razem spróbował Stefan. Ale na nic. Dziewczyny nie było wewnątrz. Zdenerwowana Rebeka usiadła na skraju łóżka i rozpłakała się. Jej chłopak podszedł do niej, otulając ją ramieniem.
- Nie ma jej. – wyszeptała, chociaż nie była blisko z dziewczynami, to i tak zaprzyjaźniła się już z nimi na tyle mocno, że bała się o nią.
- Hej, spokojnie – próbował jakoś zareagować Stefan, który widział, że już u każdej pojawiają się łzy w oczach – Znajdzie się. Zobaczycie.
- Boję się – powiedziała zrezygnowana.
- Nie martw się.
Wszyscy patrzyli na siebie, nie mając pomysłu co dalej należy zrobić. Dzwonić na policje ? Do Bonnie ? Nic to nie pomagało, bo nie odbierała telefonu. Wzrok Damona spoczął na bracie, który obejmował swoją dziewczynę. Kiedy i ten podniósł wzrok, ich spojrzenia się spotkały. Oni również się bali. Bali się prawdy. W końcu ciszę, przerwał Damon.
- Myślę, że powinniście się położyć spać.
- Spać ? Serio Damon ? Przecież nie wiemy co się dzieje z naszą przyjaciółką. – prawie wykrzyczała, cała w nerwach Elena. On jednak podszedł do niej, złapał za dłonie i powiedział, patrząc prosto w oczy.
- Siedzenie tutaj i zamartwianie się, nic nie pomoże. Jesteście zmęczone, w dodatku po alkoholu, gdybyśmy nawet zgłosili to teraz na policje, to i tak nami się nikt nie przejmie, bo powiedzą że jesteśmy zwyczajnie upici. Połóżcie się spać, rano być może Bonnie się pojawi, wróci, a jeśli nie , to razem z chłopakami pojedziemy i zgłosimy wszystko na komisariacie, ok ? – trzymał jej dłonie, przez co dziewczyna czuła się nieco bezpieczniej.
- Dobra – odpowiedziała.
- My tez pójdziemy – zaproponował Matt – Jeśli się zjawi to dajcie nam znać od razu. – Tylko pokiwały głową, więc reszta opuściła mieszkanie i udała się do własnych. Zostały tylko we dwie. Nie wytrzymały, z ich oczu również polały się łzy. Mocno się przytuliły. Nie miały pojęcia co się dzieje. Nigdy takie coś im się nie przytrafiło. Zawsze trzymały się w trzy. Wszystko o sobie wiedziały, nawet to co, która robiła o danej godzinie. Zwierzały się sobie. Znały swoje najskrytsze tajemnice. A teraz nagle jedna z nich jakby wyparowała, zniknęła i nikt, kompletnie nikt nie miał pojęcia co się z nią stało. Uwolniły się ze swoich uścisków, ponieważ postanowiły, że przebiorą się i położą spać. Im szybciej zasną , tym szybciej być może spotkają się z całą i zdrową Bonnie. Taką miały nadzieję, więc tak postąpiły. Kiedy już były gotowe, niemal bez słowa położyły się w łóżkach i nawet nie spostrzegły gdy pochłonął je sen.
Mężczyźni weszli do swego mieszkania. Damon spytał, czy może kilka dni przenocować u brata, na co on przystał. Tak więc cała trójka, znajdowała się teraz w dużym pokoju. Na środku stała kanapa, z której można było oglądać telewizje. W kącie duży barek, zapewne na alkohol, a po przeciwnej stronie komoda. Prócz tego dało się zauważyć dwie pary drzwi. Tak jak się domyślał, jedne prowadziły do łazienki a drugie do pokoi, w których na co dzień chłopcy spali. Matt, chciał odstąpić swojego łóżka i nalegał, ze położy się na sofie. Ale starszy Salvatore, nie zgodził się. To on robił im już niemały kłopot, więc nie był za tym, żeby ktoś się dla niego poświęcał. Oni również nie rozmawiali ze sobą, cała ta sytuacja była tak dziwna, aż wręcz niezręczna. Stefan z przyjacielem udali się do pokoju. Brunet siedział na kanapie, myśląc nad całymi wydarzeniami. Domyślał się co mogło się stać. Przecież był to jeden z powodów, dla których się tu znalazł. W sumie był to jedyny powód.Wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer do osoby, która również była zamieszana w całą sprawę. Kiedy mężczyzna po drugiej stronie odezwał się nieco zaspanym głosem, on tylko rzekł
- Mamy problem. Jedna z nich zniknęła – słyszał jak blondyn zaklina pod nosem, słysząc wieści.
- Która ? – zapytał, chcąc wiedzieć w jak poważnych są kłopotach.
- Bonnie Bennet – odpowiedział, po czym dodał – wkraczamy do akcji Mikaelson.
Tym razem nie obudziły ich promienie słońca, które zazwyczaj wpadały przez okna do ich pokoju i rozświetlały całe pomieszczenie, ale głośne krople deszczu, które z chwili na chwilę przybierały i padały coraz szybciej. Caroline otworzyła zaspane oczy i od razu przypomniała sobie wydarzenia wczorajszej, albo w sumie nawet dzisiejszej nocy. Momentalnie podniosła się, siadając na łóżku i przepatrując dokładnie każdy element, sprawdzając czy przypadkiem mulatka nie pojawiła się.
- Nie ma jej – odezwała się drżącym głosem Elena. Przyjaciółka odwróciła swój smutny wzrok w jej stronę, czuła się zawiedziona. Pomimo wszystko liczyła na to, ze dziś zobaczy pannę Bennet.
- Musimy zadzwonić na policję. To nie jest normalna sytuacja – skomentowała, bardziej przytomna lecz niespokojna blondynka. Złapała za telefon ale dłoń szatynki ją powstrzymała.
- Stefan powiedział, że się tym zajmą, już do niego dzwoniłam. Mówił, że zaraz pójdą na komisariat i zgłoszą zaginięcie. – usiadła znów na skraju łóżka, nie wiedząc co mogą innego zrobić. Popatrzyła na zegarek, wskazywał on 7.03. Nie spały długo, ale nie czuły zmęczenia. Kilka razy jeszcze starały się dodzwonić do dziewczyny, jednak nic im to nie dało. Po godzinie, może trochę więcej zaczęły odczuwać głód. Prawda taka, że od wieczora, prócz mocnych drinków nie miały niczego w ustach.
- El, może pójdziemy do jakiejś restauracji. Jestem mega głodna. Siedzenie tutaj nic nam nie daje a wręcz pogrąża. – zaproponowała Caroline.
- Ok. W sumie dobry pomysł. Nie zniosę więcej tego milczenia. Chodźmy.
Zebrały się bardzo szybko. Nie myślały o mocnym makijażu albo idealnie pasujących ciuchach. Założyły zwykłe jeansy, koszulki i kurtki. Wyszukały w szafie parasole, bo deszcz wciąż nie przestawał padać. Związały włosy, aby było wygodniej i wyszły wcześniej zamykając mieszkanie.
Pogoda była nieznośna. Niemożliwe wręcz, żeby zmieniła się w tak diametralny sposób. No ale jednak tak było. Rozłożyły parasolki i poszły w stronę ulubionego miejsca, gdzie można było zjeść najlepsze naleśniki na świecie. Idąc chodnikiem, minął ich czarny motocykl, który nieopodal się zatrzymał. Forbes zauważyła, że jest to znów ten sam mężczyzna, na którego ostatnim czasem dość często trafiała. Przystanęła na moment, aby przyglądnąć mu się. Wzbudziło to zdziwienie u pozostałej, dlatego od razu postanowiła zapytać o co chodzi.
- Care, coś się stało ?
- Nie, nic. Po prostu…. Z resztą nie ważne.- jakimś cudem chciała się wymigać od odpowiedzi.
- Ej, znam Cie od dawna. Widzę, że coś się stało. Mów, o co chodzi ? – spytała, patrząc wyczekująco na przyjaciółkę.
- Naprawdę nic. Po prostu.. może to dziwne, ale od wczoraj ciągle widzę gdzieś tego kolesia. Najpierw pod uczelnią, potem na dyskotece a teraz znowu tu. – zaczęła się tłumaczyć.
- Znasz go ? – kontynuowała pytania.
- Właśnie nie. Nie wiem kim jest. Może to tylko przypadek. Nic ważnego- to mówiąc, patrzyła na postać, która zmierzała do tej samej restauracji co one. – Zapomnij, mam chyba jakieś zaburzenia, przez tę całą sytuację. Chodźmy jeść. – pociągnęła koleżankę za rękę, ta lekko się uśmiechnęła i odpowiedziała.
- Jasne, chodźmy. – i obydwie ruszyły w stronę wejścia, za którym czekał ich wymarzony posiłek.
Wchodząc do pomieszczenia, do ich nozdrzy wdarł się zapach cudownego jedzenia. To jeszcze bardziej wzbudziło głód u dziewczyn. Podeszły do stolika, gdzie usiadły i od razu wzięły się za oglądanie menu. Blondynka, co chwilę patrzyła w stronę miejsca, przy którym rozsiadł się ów mężczyzna. Co prawda, tym razem nic nie wskazywało na to, żeby jakoś zwracał na nią uwagę. To bardziej ona kontrolowała każdy jego ruch. Skupiła się na jego włosach, które były potargane, a koloru nie potrafiła określić. Niby ciemny blond, ale przy ostatnim ich „spotkaniu” pod szkołą wydawały się dla niej jaśniejsze. Za to w barze były niemal w kolorze brązu. Nie myślała nad tym ile czasu wpatruje się w niego, dopóki nie usłyszała głosu przyjaciółki.
- Biorę to co zawsze. Kocham te naleśniki z serem. Są najcudowniejsze na świecie. A ty ? – te słowa zmusiły dziewczynę, do oderwania wzroku od mężczyzny i skupieniu się na jedzeniu.
- Hmm, myślę że omlet będzie odpowiednim wyborem. – wymyśliła na szybko, bo prawda była taka, że nawet nie zaglądnęła do otwartej przed nią karty. W tym momencie zjawił się przy nich kelner i przyjął ich zamówienie. Kiedy odszedł, postanowiła jeszcze raz spojrzeć w tamto miejsce gdzie siedział motocyklista. Jego już nie było. Mimo, że nie zwracał na nią uwagi, to trochę zdziwiło dziewczynę. Przecież przyszedł niewiele wcześniej niż one, nie zdążył by zamówić i zjeść. Musiał opuścić restauracje, w której w takim razie zjawił się bez powodu. Zdecydowała, że nie zaprząta sobie już tym głowy. Nie znała go. Po prostu głupie zrządzenie losu, że kilka razy się spotkali.
Chwilę potem ten sam kelner niósł na tacy dania, o które wcześniej poprosiły. Zjadły je ze smakiem. Zamówiony omlet nie był jednak taki zły. A może to głód spowodował jego nieziemski smak. W każdym razie posiłki w mgnieniu oka zniknęły z ich talerzy. Na zewnątrz deszcz powoli ustępował, co spodobało się przechodnim. Dziewczyny również opuściły budynek. Co prawda nie były w wyśmienitych nastrojach, ale pełny brzuch spowodował, że poczuły, ze poradzą sobie z tym problemem. Wracając do akademika, Elena wpadła na pomysł, żeby odwiedzić chłopaków.
- Chodźmy do nich. Może się już czegoś dowiedzieli. – proponowała. Sama myśl, że może mają już jakieś informacje, wprawiła je znów w zdenerwowanie.
- Dobra, chodźmy. – blondynka zdecydowała szybko.
Popędziły w stronę mieszkania chłopaków. Były już blisko, kiedy w torebce Caroline zawibrował telefon. Jakby na zawołanie, na ekranie wyświetliło się imię „STEFAN”. Odebrała, marząc że ma dla nich jakieś dobre wieści.
- Hej Stefan – zaczęła – Coś się stało ?
- Nie, nie. Chciałem tylko zapytać, czy Bonnie się z Tobą kontaktowała ? – spytał. Przez co dziewczyna, kolejny raz doznała rozczarowania. Tak bardzo chciała, żeby powiedział jej „Bonnie jest z nami. Jest cała i zdrowa. Nie może się doczekać kiedy was przytuli.” No ale nic takiego nie usłyszała , odpowiedziała tylko
- Nie, niestety nie. Byliście na policji ? – chciała sprawdzić, czy chociaż to załatwili.
- Taa… - dość niepewnie powiedział blondyn. Co zdenerwowało trochę rozmówczynię. Szybko się poprawił. – Znaczy się byliśmy. Zgłosiliśmy. – kłamał.
- Ok., chociaż tyle. – popatrzyła na dziewczynę stojącą obok, która wyczekiwała aż przyjaciółka opowie jej co się dowiedziała. – Tak w ogóle miałyśmy iść do was, ale skoro już wszystko wiem, prócz tego gdzie jest Bonnie, to raczej na spokojnie wrócimy do akademika.
- Dobry pomysł. – blondyn przeczesał swoje włosy ręką, wiedząc że chwilę wcześniej okłamał przyjaciółkę. Czuł się strasznie, ale robił to dla jej dobra. Dla dobra ich wszystkich. – Znajdzie się, zobaczysz.- Dodał.
- Mam nadzieję Stefan. – skomentowała blondynka. – To do zobaczenia. Jak coś to dzwoń.
- Nie ma sprawy Care. Do zobaczenia. – zakończył rozmowę.
Elena wysłuchała wszystkiego co powiedział blondyn od przyjaciółki i razem zawróciły w kierunku swojego mieszkania.
Stefan siedział nadal na fotelu w pokoju, naprzeciw niego stał Damon przypatrujący się mu. Widział ból na twarzy brata kiedy musiał skłamać, że niby zgłosili całą sprawę na pobliskim komisariacie. Położył rękę na jego ramieniu.
- Ty też się nie martw. Poradzimy sobie z tym. W końcu to nie pierwsza taka sprawa. Znajdziemy dziewczynę. Teraz tylko musimy się skupić na tym, żeby nic nie stało się Elenie i Caroline.
- Wiem – odpowiedział, chociaż niepokój w nim z chwili na chwilę cały czas wzrastał.
Klaus patrzył jak studentki wchodzą do budynku, w którym mieszkały. Miał świadomość, że blondynka zainteresowała się jego osobą. Powinien być bardziej uważny i nie zwracać na siebie uwagi. Jednak coś w środku podpowiadało mu, że podoba mu się to. Gdy całkowicie znikły za drzwiami, odwrócił on swój wzrok od wejścia. Wiedział, jak bardzo przejmują się, co mogło się stać z mulatką. Jednak był pewien, że nie były świadome tego, że nawet w najgorszym koszmarze nie były tak zagrożone i w takim niebezpieczeństwie jak teraz. Kiedyś będą musiały dowiedzieć się prawdy. Prawdy o tym w co nieświadomie się wplątały. Chociaż to od nich nie zależało. Było jakby zapisane odgórnie. Siedział nadal na swoim motocyklu. Wziął do ręki telefon, po to żeby skontaktować się z współpracownikiem. Musieli dokładnie obmyślić plan.
Brunet nerwowo chodził po pokoju, był wręcz rozwścieczony. Jego brat chciał jakoś go uspokoić ale nic nie pomagało. Przed chwilą dostali zdjęcie dziewczyny. Znajomej dziewczyny, w dodatku podpis pod nim był chyba jeszcze bardziej przerażający. Na ekranie telefonu komórkowego widniała twarz szatynki. Tekst pod spodem głosił : „Elena Gilbert. Następna.” Kiedy Damon po raz setny już chyba okrążył pokój, blondyn prawie zaczął na niego krzyczeć.
- Damon, usiądź. Takie chodzenie nic Tobie nie da. – chciał jak najbardziej, dać do zrozumienia bratu, że wreszcie muszą zacząć mądrze myśleć.
- Musimy spotkać się z Mikaelsonem. Musimy coś wymyślić. Jeśli oni porwą następną. Wiesz jak to się skończy, przecież. – długo nie musieli czekać, ponieważ po tych słowach telefon Salvatora zadźwięczał. – Klaus - wyszeptał. Odebrał telefon, ponieważ wiedział, że tylko tak mogą coś zdziałać. – Słucham ? – zaczął, próbując utrzymać swój głos w równowadze. Nie chciał, żeby jego kompan zauważył, jak bardzo wiadomość o kolejnym planowanym porwaniu, w dodatku Eleny na niego wpłynęła.
- Damon, musimy się spotkać. – wybrzmiało to jak rozkaz. Ale tym razem nie chciał się kłócić , dlatego po prostu najzwyczajniej w świecie przytaknął.
- Jasne, gdzie i kiedy ? – zadał pytania.
- Za godzinę w barze przy głównej ulicy. Nikt o tym nie może wiedzieć. Jak zawsze z resztą. Ja , Ty i Stefan. Ok ? – zapytał, chociaż był pewien, że innego wyjścia nie ma.
- Ok. Będziemy. – rozłączył się, po czym poinformował brata o wszystkim.
Szatynka weszła do pokoju a następnie od razu udała się do biurka. Chciała jakoś zająć ten czas. Myślenie o tym co się wydarzyło, nie dawało jej spokoju. Doszła do wniosku, że jeżeli weźmie się za pisanie artykułu do gazety, w której od czasu do czasu ktoś publikował jej testy, może odpędzi od siebie otaczające ją wkoło myśli. Blondynka postanowiła, że pomimo południowej godziny, wejdzie pod prysznic. Nawet nie pamiętała, czy po powrocie z nieszczęsnej imprezy brała jakąkolwiek kąpiel. Złapała potrzebne rzeczy i weszła do pomieszczenia.
Ciemne ściany idealnie łączyły się z czerwonymi dodatkami. Ta toaleta, tak bardzo nie pasowała do standardów jakie posiadały uczniowskie pokoje. Ogólnie czuły, że coś nad nimi czuwało, kiedy dostawały akurat to miejsce jako swój przydział. Podeszła do kabiny, gdzie mogła zdjąć ubrania z siebie. Wszystko wrzuciła do kosza stojącego obok. Był już niemal pełny, dlatego pomyślała, że w najbliższym czasie musi wybrać się do pralni, aby uporządkować swoje rzeczy. Weszła pod strugi wody, które chwilkę wcześniej puściła. Początkowo lodowate krople, były niczym uderzenia, które zadawały ból. Oddawało to idealnie stan w jakim teraz była. Tak bardzo cieszyły się, że zaczną nowe życie. Ale i tutaj ich problemy na nowo je dosięgały. Kiedy przyzwyczaiła się już do zimnej wody, postanowiła, że przełączy ją na ciepła. Powoli zwiększała temperaturę. Woda stawała się coraz to bardziej parząca. Pasowało jej to. Uwielbiała stać pod takim strumieniem, to ją odprężało, relaksowało. Po około 5 minutach złapała za żel stojący obok, pachniał truskawkami. Niedużą ilość nalała sobie na gąbkę, po czym delikatnie rozsmarowywała na ciele, powodując że w miejscu gdzie przejechała dłonią pojawiała się piana. Chyba każdy malutki skrawek jej ciała był dokładnie umyty. Wzięła tym razem do swych dłoni szampon i masując głowę wcierała płyn w jasne włosy. Nie myślała o niczym. Odrzuciła od siebie wszystko. Ponownie odkręciła wodę i powoli spłukała wytworzoną pianę. Nie wiadomo ile dokładnie jej to zajęło, ale ten czas w kabinie prysznicowej, był dla niej jak wybawienie. Wreszcie skończyła i wyszła, opatulając się ręcznikiem. To uczucie było akurat tym, czego bardzo nie lubiła. Zimny chłód owiał jej mokre ciało. Szybko wycierała się, zakładając nową, czystą bieliznę. W tym czasie szatynka kończyła już pisać swój artykuł na temat „Czy codzienne ćwiczenia odgrywają znaczącą role w naszym lepszym samopoczuciu ?”. Nie była fanką takich tematów, ale chciała jakkolwiek , chociażby na początku zaistnieć jako pisarka. Zmierzała już do zakończenia. Rozpoczęła pisać ostatni akapit. Słyszała jak jej przyjaciółka odkręca kurki z wodą. Bardzo dobrze znała jej niemal rytuał pod prysznicem. Lodowata – Zimna – Ciepła – Gorąca woda. Zawsze tak samo, kiedy pojawiały się jakieś przeszkody w ich życiu. Wstała od laptopa i podeszła do lodówki szukając w niej jakiegoś energetyka. Zmęczenie dopiero teraz dawało o sobie znaki. Nie chciała jednak kłaść się spać. Prze szperała prawie każda półkę , nic nie znajdując. Nie miała już prawie nic do roboty, więc podeszła do drzwi od łazienki i zapukała. Słyszała że jej przyjaciółka już skończyła i wyszła , a teraz zapewne zakładała na siebie ubrania.
- Caroline ? Idę do supermarketu, chcesz coś ? – zaproponowała.
- Nie, dzięki. Wracaj szybko. – odpowiedziała, jakby pogodniejszym głosem niż do tej pory blondynka.
- Ok. Zapamiętam – również ze śmiechem skomentowała Gilbert.
Chociaż deszcz już przestał dość dawno padać, to ona i tak zabrała ze sobą parasol. Na wszelki wypadek, wolała go nieść ze sobą niżby miała wrócić cała mokra. Prysznic chciała urządzić sobie po powrocie. Otworzyła drzwi od pokoju i wyszła.
Mulatka siedziała w zamkniętym pokoju. Nie wiedziała, co się z nią stało. Pamiętała, że była na imprezie. Poznała brata Stefana. Elena z nim kręciła. Potem Caroline poszła do łazienki, ona ruszyła za nią i koniec. Nic więcej. Obudziła się dopiero tutaj. Nie miała ze sobą swojej torebki, a co gorsze telefonu, żeby z kimkolwiek się dogadać. Wkoło ogarniał ją mrok. Siedziała na jakimś krześle, przywiązana do niego. Tyle potrafiła wyczuć. Jej oczy stopniowo przyzwyczajały się do ciemności, ale mimo to nic ważnego nie dojrzała. Ogarnął ją strach. Cała niewiedza, która ją otaczała przelała się w niego. Pomieszczenie było chłodne, a ona ubrana była jedynie w sukienkę z wcześniejszego wieczora. Cała drżała. W pewnym momencie drzwi uchyliły się a w nich pojawiła się tajemnicza postać. Po figurze i zbudowanym ciele zauważyła że to mężczyzna ale brak światła nie pozwolił na zwrócenie uwagi na twarz. Zbliżał się do niej, a dziewczynie poziom adrenaliny stale wzrastał. Nie wiedziała co chciał z nią zrobić. Stanął za nią. Nie mogła wydusić żadnego słowa. Ciężko oddychała. Zauważył to, dlatego szmatkę którą miał w ręce szybko przyłożył do jej ust. Chwilę się szarpała, próbując odrzucić tkaninę od twarzy. Wszystko na nic. Po kilku sekundach znów odleciała.
- Bonnie Bennet.- tylko tyle swym odrażającym głosem wydusił mężczyzna. I tylko to zdążyła usłyszeć dziewczyna.
Caroline Forbes leżała na łóżku, przeglądając jakieś stare czasopismo modowe. Już wszystkim możliwym zajmowała swój dłużący się w nieskończoność czas. Złapała za telefon chcąc zobaczyć, która jest godzina. 16.08. Nieco się zdziwiła. Jej przyjaciółka nie wracała już od prawie godziny. Miała tylko wyjść do supermarketu. Co prawda, nie zdziwiło to jakoś bardzo dziewczyny. Wiedziała że panna Gilbert potrafiła zabawiać się w sklepach godzinami. Przekartkowała kolejne strony, szukając ciekawszego artykułu.
Bar przy głównej ulicy zawsze szczycił się dużą popularnością. Dlatego też blondyn wybrał właśnie takie miejsce, gdzie nikt nie zwróci na nich uwagi. Zamówił sobie Burbon i usiadł przy stoliku, kładąc obok czarny kask. Nie rozstawał się z nim prawie w ogóle. Motocykl był dla niego jak świętość. Jadąc na nim mógł czuć, wiatr i szybkość. Adrenalina buzowała, co podobało się Mikaelsonowi. Od zawsze lubił ryzyko. Dlatego też, jest tu gdzie jest. W oddali zauważył zbliżających się brali Salvatore. Znał ich nie od dziś i wiedział, że ich miny nie wskazują na to, że boją się jedynie o porwaną mulatkę. Coś musiało się jeszcze stać, a on o tym dowie się już za moment. Zamówili i dla siebie trunki, po czym podeszli do zajmowanego stolika.
- Burbon. Najlepsza rzecz na świecie.- pociągnął łyk i spojrzał na towarzyszy.
- Klaus przejdźmy od razu do sprawy. – zaproponował blondyn.
- Jasne. Więc na czym stoimy ? Mulatkę porwano. Macie jeszcze jakieś dobre wieści. – swym sarkastycznym głosem zapytał, ponawiając czynność wykonaną przed chwilą i pociągając łyk palącego trunku.
- To nie jest śmieszne. Mieliśmy ich chronić. – podirytowanym głosem skomentował Stefan, następnie wyciągnął telefon i pokazał otrzymaną wiadomość. Zdjęcie z podpisem nie wywołało pozytywnego odebrania. Ze zdziwieniem i zdenerwowaniem spojrzał na braci.
- Jest źle – wydukał. Telefon, który miał w rękach zawibrował, na ekranie pojawiła się twarz blondynki. Dzwoniła Caroline. Stefan przejął komórkę i nacisnął zieloną słuchawkę w celu rozpoczęcia rozmowy.
- Caroline ? Coś się stało ? – zagadnął.
- Wiesz co Stefan, chciałam tylko się spytać, czy jest z Wami Elena ? Wyszła jakieś 1,5 godziny temu i nadal jej nie ma. Wiem, że lubi długo przebywać w sklepach, ale chyba supermarket by jej tyle nie zajął – wytłumaczyła się przyjacielowi.
- Co ? Nie ma jej ?. – spróbował uspokoić swój głos, chociaż domyślał co się stało. Wzroki towarzyszących mu mężczyzn nie pomagały. – Na pewno wróci nie martw się. Dobrze by było gdybyś nie wychodziła z domu, bo pojawimy się u Ciebie. Wiesz jaka jest na pewno coś zwróciło jej uwagę. – chciał udobruchać dziewczynę, kiedy się to udało rozłączył się i zauważył wyczekujące spojrzenia Klausa i Damona. Powiedział jedynie.
- Elena zniknęła. – co spowodowało, że w rękach Damona szklanka pękła na milion kawałeczków.
- Cholera. – zaklął Mikealson.
Hej ! I mamy kolejny. To dopiero początek, więc wszystko musi się rozkręcić. Powiem Wam tak, że to nie to, że jestem niezadowolona, czy coś. Bo nie jest źle ale ... To opowiadanie, tworzy się w momencie kiedy je piszę. Nie mam pojęcia co będzie dalej, co się stanie. Po prostu siadam przy laptopie, otwieram Word'a i piszę. Czasami siedzę i myślę co dalej i wtedy coś wpada. Jak mi się nie podoba to co przed chwilą napisałam, kasuję i czekam na coś innego, lepszego. Tak więc myślę, że spoilerów nigdy nie będzie. Bo nie miałabym co przekazać i ujawnić. Jestem dopiero przy początku rozdziału 3. Jakieś 2 strony są zapisane, więc niewiele. Pojawi się on pewnie w przyszłym tygodniu. Chyba, ze mnie wena złapie i nie będę mogła przestać klikać na klawiaturze. Tak czy inaczej, życzę Wam wszystkiego dobrego. Pamiętajcie o mnie ! Pozdrawiam cieplutko !
xxx
- Bonnie ? Halo ! Jesteś tutaj ? – wołała Caroline.
- Bonnie, odezwij się ! – tym razem spróbował Stefan. Ale na nic. Dziewczyny nie było wewnątrz. Zdenerwowana Rebeka usiadła na skraju łóżka i rozpłakała się. Jej chłopak podszedł do niej, otulając ją ramieniem.
- Nie ma jej. – wyszeptała, chociaż nie była blisko z dziewczynami, to i tak zaprzyjaźniła się już z nimi na tyle mocno, że bała się o nią.
- Hej, spokojnie – próbował jakoś zareagować Stefan, który widział, że już u każdej pojawiają się łzy w oczach – Znajdzie się. Zobaczycie.
- Boję się – powiedziała zrezygnowana.
- Nie martw się.
Wszyscy patrzyli na siebie, nie mając pomysłu co dalej należy zrobić. Dzwonić na policje ? Do Bonnie ? Nic to nie pomagało, bo nie odbierała telefonu. Wzrok Damona spoczął na bracie, który obejmował swoją dziewczynę. Kiedy i ten podniósł wzrok, ich spojrzenia się spotkały. Oni również się bali. Bali się prawdy. W końcu ciszę, przerwał Damon.
- Myślę, że powinniście się położyć spać.
- Spać ? Serio Damon ? Przecież nie wiemy co się dzieje z naszą przyjaciółką. – prawie wykrzyczała, cała w nerwach Elena. On jednak podszedł do niej, złapał za dłonie i powiedział, patrząc prosto w oczy.
- Siedzenie tutaj i zamartwianie się, nic nie pomoże. Jesteście zmęczone, w dodatku po alkoholu, gdybyśmy nawet zgłosili to teraz na policje, to i tak nami się nikt nie przejmie, bo powiedzą że jesteśmy zwyczajnie upici. Połóżcie się spać, rano być może Bonnie się pojawi, wróci, a jeśli nie , to razem z chłopakami pojedziemy i zgłosimy wszystko na komisariacie, ok ? – trzymał jej dłonie, przez co dziewczyna czuła się nieco bezpieczniej.
- Dobra – odpowiedziała.
- My tez pójdziemy – zaproponował Matt – Jeśli się zjawi to dajcie nam znać od razu. – Tylko pokiwały głową, więc reszta opuściła mieszkanie i udała się do własnych. Zostały tylko we dwie. Nie wytrzymały, z ich oczu również polały się łzy. Mocno się przytuliły. Nie miały pojęcia co się dzieje. Nigdy takie coś im się nie przytrafiło. Zawsze trzymały się w trzy. Wszystko o sobie wiedziały, nawet to co, która robiła o danej godzinie. Zwierzały się sobie. Znały swoje najskrytsze tajemnice. A teraz nagle jedna z nich jakby wyparowała, zniknęła i nikt, kompletnie nikt nie miał pojęcia co się z nią stało. Uwolniły się ze swoich uścisków, ponieważ postanowiły, że przebiorą się i położą spać. Im szybciej zasną , tym szybciej być może spotkają się z całą i zdrową Bonnie. Taką miały nadzieję, więc tak postąpiły. Kiedy już były gotowe, niemal bez słowa położyły się w łóżkach i nawet nie spostrzegły gdy pochłonął je sen.
Mężczyźni weszli do swego mieszkania. Damon spytał, czy może kilka dni przenocować u brata, na co on przystał. Tak więc cała trójka, znajdowała się teraz w dużym pokoju. Na środku stała kanapa, z której można było oglądać telewizje. W kącie duży barek, zapewne na alkohol, a po przeciwnej stronie komoda. Prócz tego dało się zauważyć dwie pary drzwi. Tak jak się domyślał, jedne prowadziły do łazienki a drugie do pokoi, w których na co dzień chłopcy spali. Matt, chciał odstąpić swojego łóżka i nalegał, ze położy się na sofie. Ale starszy Salvatore, nie zgodził się. To on robił im już niemały kłopot, więc nie był za tym, żeby ktoś się dla niego poświęcał. Oni również nie rozmawiali ze sobą, cała ta sytuacja była tak dziwna, aż wręcz niezręczna. Stefan z przyjacielem udali się do pokoju. Brunet siedział na kanapie, myśląc nad całymi wydarzeniami. Domyślał się co mogło się stać. Przecież był to jeden z powodów, dla których się tu znalazł. W sumie był to jedyny powód.Wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer do osoby, która również była zamieszana w całą sprawę. Kiedy mężczyzna po drugiej stronie odezwał się nieco zaspanym głosem, on tylko rzekł
- Mamy problem. Jedna z nich zniknęła – słyszał jak blondyn zaklina pod nosem, słysząc wieści.
- Która ? – zapytał, chcąc wiedzieć w jak poważnych są kłopotach.
- Bonnie Bennet – odpowiedział, po czym dodał – wkraczamy do akcji Mikaelson.
Tym razem nie obudziły ich promienie słońca, które zazwyczaj wpadały przez okna do ich pokoju i rozświetlały całe pomieszczenie, ale głośne krople deszczu, które z chwili na chwilę przybierały i padały coraz szybciej. Caroline otworzyła zaspane oczy i od razu przypomniała sobie wydarzenia wczorajszej, albo w sumie nawet dzisiejszej nocy. Momentalnie podniosła się, siadając na łóżku i przepatrując dokładnie każdy element, sprawdzając czy przypadkiem mulatka nie pojawiła się.
- Nie ma jej – odezwała się drżącym głosem Elena. Przyjaciółka odwróciła swój smutny wzrok w jej stronę, czuła się zawiedziona. Pomimo wszystko liczyła na to, ze dziś zobaczy pannę Bennet.
- Musimy zadzwonić na policję. To nie jest normalna sytuacja – skomentowała, bardziej przytomna lecz niespokojna blondynka. Złapała za telefon ale dłoń szatynki ją powstrzymała.
- Stefan powiedział, że się tym zajmą, już do niego dzwoniłam. Mówił, że zaraz pójdą na komisariat i zgłoszą zaginięcie. – usiadła znów na skraju łóżka, nie wiedząc co mogą innego zrobić. Popatrzyła na zegarek, wskazywał on 7.03. Nie spały długo, ale nie czuły zmęczenia. Kilka razy jeszcze starały się dodzwonić do dziewczyny, jednak nic im to nie dało. Po godzinie, może trochę więcej zaczęły odczuwać głód. Prawda taka, że od wieczora, prócz mocnych drinków nie miały niczego w ustach.
- El, może pójdziemy do jakiejś restauracji. Jestem mega głodna. Siedzenie tutaj nic nam nie daje a wręcz pogrąża. – zaproponowała Caroline.
- Ok. W sumie dobry pomysł. Nie zniosę więcej tego milczenia. Chodźmy.
Zebrały się bardzo szybko. Nie myślały o mocnym makijażu albo idealnie pasujących ciuchach. Założyły zwykłe jeansy, koszulki i kurtki. Wyszukały w szafie parasole, bo deszcz wciąż nie przestawał padać. Związały włosy, aby było wygodniej i wyszły wcześniej zamykając mieszkanie.
Pogoda była nieznośna. Niemożliwe wręcz, żeby zmieniła się w tak diametralny sposób. No ale jednak tak było. Rozłożyły parasolki i poszły w stronę ulubionego miejsca, gdzie można było zjeść najlepsze naleśniki na świecie. Idąc chodnikiem, minął ich czarny motocykl, który nieopodal się zatrzymał. Forbes zauważyła, że jest to znów ten sam mężczyzna, na którego ostatnim czasem dość często trafiała. Przystanęła na moment, aby przyglądnąć mu się. Wzbudziło to zdziwienie u pozostałej, dlatego od razu postanowiła zapytać o co chodzi.
- Care, coś się stało ?
- Nie, nic. Po prostu…. Z resztą nie ważne.- jakimś cudem chciała się wymigać od odpowiedzi.
- Ej, znam Cie od dawna. Widzę, że coś się stało. Mów, o co chodzi ? – spytała, patrząc wyczekująco na przyjaciółkę.
- Naprawdę nic. Po prostu.. może to dziwne, ale od wczoraj ciągle widzę gdzieś tego kolesia. Najpierw pod uczelnią, potem na dyskotece a teraz znowu tu. – zaczęła się tłumaczyć.
- Znasz go ? – kontynuowała pytania.
- Właśnie nie. Nie wiem kim jest. Może to tylko przypadek. Nic ważnego- to mówiąc, patrzyła na postać, która zmierzała do tej samej restauracji co one. – Zapomnij, mam chyba jakieś zaburzenia, przez tę całą sytuację. Chodźmy jeść. – pociągnęła koleżankę za rękę, ta lekko się uśmiechnęła i odpowiedziała.
- Jasne, chodźmy. – i obydwie ruszyły w stronę wejścia, za którym czekał ich wymarzony posiłek.
Wchodząc do pomieszczenia, do ich nozdrzy wdarł się zapach cudownego jedzenia. To jeszcze bardziej wzbudziło głód u dziewczyn. Podeszły do stolika, gdzie usiadły i od razu wzięły się za oglądanie menu. Blondynka, co chwilę patrzyła w stronę miejsca, przy którym rozsiadł się ów mężczyzna. Co prawda, tym razem nic nie wskazywało na to, żeby jakoś zwracał na nią uwagę. To bardziej ona kontrolowała każdy jego ruch. Skupiła się na jego włosach, które były potargane, a koloru nie potrafiła określić. Niby ciemny blond, ale przy ostatnim ich „spotkaniu” pod szkołą wydawały się dla niej jaśniejsze. Za to w barze były niemal w kolorze brązu. Nie myślała nad tym ile czasu wpatruje się w niego, dopóki nie usłyszała głosu przyjaciółki.
- Biorę to co zawsze. Kocham te naleśniki z serem. Są najcudowniejsze na świecie. A ty ? – te słowa zmusiły dziewczynę, do oderwania wzroku od mężczyzny i skupieniu się na jedzeniu.
- Hmm, myślę że omlet będzie odpowiednim wyborem. – wymyśliła na szybko, bo prawda była taka, że nawet nie zaglądnęła do otwartej przed nią karty. W tym momencie zjawił się przy nich kelner i przyjął ich zamówienie. Kiedy odszedł, postanowiła jeszcze raz spojrzeć w tamto miejsce gdzie siedział motocyklista. Jego już nie było. Mimo, że nie zwracał na nią uwagi, to trochę zdziwiło dziewczynę. Przecież przyszedł niewiele wcześniej niż one, nie zdążył by zamówić i zjeść. Musiał opuścić restauracje, w której w takim razie zjawił się bez powodu. Zdecydowała, że nie zaprząta sobie już tym głowy. Nie znała go. Po prostu głupie zrządzenie losu, że kilka razy się spotkali.
Chwilę potem ten sam kelner niósł na tacy dania, o które wcześniej poprosiły. Zjadły je ze smakiem. Zamówiony omlet nie był jednak taki zły. A może to głód spowodował jego nieziemski smak. W każdym razie posiłki w mgnieniu oka zniknęły z ich talerzy. Na zewnątrz deszcz powoli ustępował, co spodobało się przechodnim. Dziewczyny również opuściły budynek. Co prawda nie były w wyśmienitych nastrojach, ale pełny brzuch spowodował, że poczuły, ze poradzą sobie z tym problemem. Wracając do akademika, Elena wpadła na pomysł, żeby odwiedzić chłopaków.
- Chodźmy do nich. Może się już czegoś dowiedzieli. – proponowała. Sama myśl, że może mają już jakieś informacje, wprawiła je znów w zdenerwowanie.
- Dobra, chodźmy. – blondynka zdecydowała szybko.
Popędziły w stronę mieszkania chłopaków. Były już blisko, kiedy w torebce Caroline zawibrował telefon. Jakby na zawołanie, na ekranie wyświetliło się imię „STEFAN”. Odebrała, marząc że ma dla nich jakieś dobre wieści.
- Hej Stefan – zaczęła – Coś się stało ?
- Nie, nie. Chciałem tylko zapytać, czy Bonnie się z Tobą kontaktowała ? – spytał. Przez co dziewczyna, kolejny raz doznała rozczarowania. Tak bardzo chciała, żeby powiedział jej „Bonnie jest z nami. Jest cała i zdrowa. Nie może się doczekać kiedy was przytuli.” No ale nic takiego nie usłyszała , odpowiedziała tylko
- Nie, niestety nie. Byliście na policji ? – chciała sprawdzić, czy chociaż to załatwili.
- Taa… - dość niepewnie powiedział blondyn. Co zdenerwowało trochę rozmówczynię. Szybko się poprawił. – Znaczy się byliśmy. Zgłosiliśmy. – kłamał.
- Ok., chociaż tyle. – popatrzyła na dziewczynę stojącą obok, która wyczekiwała aż przyjaciółka opowie jej co się dowiedziała. – Tak w ogóle miałyśmy iść do was, ale skoro już wszystko wiem, prócz tego gdzie jest Bonnie, to raczej na spokojnie wrócimy do akademika.
- Dobry pomysł. – blondyn przeczesał swoje włosy ręką, wiedząc że chwilę wcześniej okłamał przyjaciółkę. Czuł się strasznie, ale robił to dla jej dobra. Dla dobra ich wszystkich. – Znajdzie się, zobaczysz.- Dodał.
- Mam nadzieję Stefan. – skomentowała blondynka. – To do zobaczenia. Jak coś to dzwoń.
- Nie ma sprawy Care. Do zobaczenia. – zakończył rozmowę.
Elena wysłuchała wszystkiego co powiedział blondyn od przyjaciółki i razem zawróciły w kierunku swojego mieszkania.
Stefan siedział nadal na fotelu w pokoju, naprzeciw niego stał Damon przypatrujący się mu. Widział ból na twarzy brata kiedy musiał skłamać, że niby zgłosili całą sprawę na pobliskim komisariacie. Położył rękę na jego ramieniu.
- Ty też się nie martw. Poradzimy sobie z tym. W końcu to nie pierwsza taka sprawa. Znajdziemy dziewczynę. Teraz tylko musimy się skupić na tym, żeby nic nie stało się Elenie i Caroline.
- Wiem – odpowiedział, chociaż niepokój w nim z chwili na chwilę cały czas wzrastał.
Klaus patrzył jak studentki wchodzą do budynku, w którym mieszkały. Miał świadomość, że blondynka zainteresowała się jego osobą. Powinien być bardziej uważny i nie zwracać na siebie uwagi. Jednak coś w środku podpowiadało mu, że podoba mu się to. Gdy całkowicie znikły za drzwiami, odwrócił on swój wzrok od wejścia. Wiedział, jak bardzo przejmują się, co mogło się stać z mulatką. Jednak był pewien, że nie były świadome tego, że nawet w najgorszym koszmarze nie były tak zagrożone i w takim niebezpieczeństwie jak teraz. Kiedyś będą musiały dowiedzieć się prawdy. Prawdy o tym w co nieświadomie się wplątały. Chociaż to od nich nie zależało. Było jakby zapisane odgórnie. Siedział nadal na swoim motocyklu. Wziął do ręki telefon, po to żeby skontaktować się z współpracownikiem. Musieli dokładnie obmyślić plan.
Brunet nerwowo chodził po pokoju, był wręcz rozwścieczony. Jego brat chciał jakoś go uspokoić ale nic nie pomagało. Przed chwilą dostali zdjęcie dziewczyny. Znajomej dziewczyny, w dodatku podpis pod nim był chyba jeszcze bardziej przerażający. Na ekranie telefonu komórkowego widniała twarz szatynki. Tekst pod spodem głosił : „Elena Gilbert. Następna.” Kiedy Damon po raz setny już chyba okrążył pokój, blondyn prawie zaczął na niego krzyczeć.
- Damon, usiądź. Takie chodzenie nic Tobie nie da. – chciał jak najbardziej, dać do zrozumienia bratu, że wreszcie muszą zacząć mądrze myśleć.
- Musimy spotkać się z Mikaelsonem. Musimy coś wymyślić. Jeśli oni porwą następną. Wiesz jak to się skończy, przecież. – długo nie musieli czekać, ponieważ po tych słowach telefon Salvatora zadźwięczał. – Klaus - wyszeptał. Odebrał telefon, ponieważ wiedział, że tylko tak mogą coś zdziałać. – Słucham ? – zaczął, próbując utrzymać swój głos w równowadze. Nie chciał, żeby jego kompan zauważył, jak bardzo wiadomość o kolejnym planowanym porwaniu, w dodatku Eleny na niego wpłynęła.
- Damon, musimy się spotkać. – wybrzmiało to jak rozkaz. Ale tym razem nie chciał się kłócić , dlatego po prostu najzwyczajniej w świecie przytaknął.
- Jasne, gdzie i kiedy ? – zadał pytania.
- Za godzinę w barze przy głównej ulicy. Nikt o tym nie może wiedzieć. Jak zawsze z resztą. Ja , Ty i Stefan. Ok ? – zapytał, chociaż był pewien, że innego wyjścia nie ma.
- Ok. Będziemy. – rozłączył się, po czym poinformował brata o wszystkim.
Szatynka weszła do pokoju a następnie od razu udała się do biurka. Chciała jakoś zająć ten czas. Myślenie o tym co się wydarzyło, nie dawało jej spokoju. Doszła do wniosku, że jeżeli weźmie się za pisanie artykułu do gazety, w której od czasu do czasu ktoś publikował jej testy, może odpędzi od siebie otaczające ją wkoło myśli. Blondynka postanowiła, że pomimo południowej godziny, wejdzie pod prysznic. Nawet nie pamiętała, czy po powrocie z nieszczęsnej imprezy brała jakąkolwiek kąpiel. Złapała potrzebne rzeczy i weszła do pomieszczenia.
Ciemne ściany idealnie łączyły się z czerwonymi dodatkami. Ta toaleta, tak bardzo nie pasowała do standardów jakie posiadały uczniowskie pokoje. Ogólnie czuły, że coś nad nimi czuwało, kiedy dostawały akurat to miejsce jako swój przydział. Podeszła do kabiny, gdzie mogła zdjąć ubrania z siebie. Wszystko wrzuciła do kosza stojącego obok. Był już niemal pełny, dlatego pomyślała, że w najbliższym czasie musi wybrać się do pralni, aby uporządkować swoje rzeczy. Weszła pod strugi wody, które chwilkę wcześniej puściła. Początkowo lodowate krople, były niczym uderzenia, które zadawały ból. Oddawało to idealnie stan w jakim teraz była. Tak bardzo cieszyły się, że zaczną nowe życie. Ale i tutaj ich problemy na nowo je dosięgały. Kiedy przyzwyczaiła się już do zimnej wody, postanowiła, że przełączy ją na ciepła. Powoli zwiększała temperaturę. Woda stawała się coraz to bardziej parząca. Pasowało jej to. Uwielbiała stać pod takim strumieniem, to ją odprężało, relaksowało. Po około 5 minutach złapała za żel stojący obok, pachniał truskawkami. Niedużą ilość nalała sobie na gąbkę, po czym delikatnie rozsmarowywała na ciele, powodując że w miejscu gdzie przejechała dłonią pojawiała się piana. Chyba każdy malutki skrawek jej ciała był dokładnie umyty. Wzięła tym razem do swych dłoni szampon i masując głowę wcierała płyn w jasne włosy. Nie myślała o niczym. Odrzuciła od siebie wszystko. Ponownie odkręciła wodę i powoli spłukała wytworzoną pianę. Nie wiadomo ile dokładnie jej to zajęło, ale ten czas w kabinie prysznicowej, był dla niej jak wybawienie. Wreszcie skończyła i wyszła, opatulając się ręcznikiem. To uczucie było akurat tym, czego bardzo nie lubiła. Zimny chłód owiał jej mokre ciało. Szybko wycierała się, zakładając nową, czystą bieliznę. W tym czasie szatynka kończyła już pisać swój artykuł na temat „Czy codzienne ćwiczenia odgrywają znaczącą role w naszym lepszym samopoczuciu ?”. Nie była fanką takich tematów, ale chciała jakkolwiek , chociażby na początku zaistnieć jako pisarka. Zmierzała już do zakończenia. Rozpoczęła pisać ostatni akapit. Słyszała jak jej przyjaciółka odkręca kurki z wodą. Bardzo dobrze znała jej niemal rytuał pod prysznicem. Lodowata – Zimna – Ciepła – Gorąca woda. Zawsze tak samo, kiedy pojawiały się jakieś przeszkody w ich życiu. Wstała od laptopa i podeszła do lodówki szukając w niej jakiegoś energetyka. Zmęczenie dopiero teraz dawało o sobie znaki. Nie chciała jednak kłaść się spać. Prze szperała prawie każda półkę , nic nie znajdując. Nie miała już prawie nic do roboty, więc podeszła do drzwi od łazienki i zapukała. Słyszała że jej przyjaciółka już skończyła i wyszła , a teraz zapewne zakładała na siebie ubrania.
- Caroline ? Idę do supermarketu, chcesz coś ? – zaproponowała.
- Nie, dzięki. Wracaj szybko. – odpowiedziała, jakby pogodniejszym głosem niż do tej pory blondynka.
- Ok. Zapamiętam – również ze śmiechem skomentowała Gilbert.
Chociaż deszcz już przestał dość dawno padać, to ona i tak zabrała ze sobą parasol. Na wszelki wypadek, wolała go nieść ze sobą niżby miała wrócić cała mokra. Prysznic chciała urządzić sobie po powrocie. Otworzyła drzwi od pokoju i wyszła.
Mulatka siedziała w zamkniętym pokoju. Nie wiedziała, co się z nią stało. Pamiętała, że była na imprezie. Poznała brata Stefana. Elena z nim kręciła. Potem Caroline poszła do łazienki, ona ruszyła za nią i koniec. Nic więcej. Obudziła się dopiero tutaj. Nie miała ze sobą swojej torebki, a co gorsze telefonu, żeby z kimkolwiek się dogadać. Wkoło ogarniał ją mrok. Siedziała na jakimś krześle, przywiązana do niego. Tyle potrafiła wyczuć. Jej oczy stopniowo przyzwyczajały się do ciemności, ale mimo to nic ważnego nie dojrzała. Ogarnął ją strach. Cała niewiedza, która ją otaczała przelała się w niego. Pomieszczenie było chłodne, a ona ubrana była jedynie w sukienkę z wcześniejszego wieczora. Cała drżała. W pewnym momencie drzwi uchyliły się a w nich pojawiła się tajemnicza postać. Po figurze i zbudowanym ciele zauważyła że to mężczyzna ale brak światła nie pozwolił na zwrócenie uwagi na twarz. Zbliżał się do niej, a dziewczynie poziom adrenaliny stale wzrastał. Nie wiedziała co chciał z nią zrobić. Stanął za nią. Nie mogła wydusić żadnego słowa. Ciężko oddychała. Zauważył to, dlatego szmatkę którą miał w ręce szybko przyłożył do jej ust. Chwilę się szarpała, próbując odrzucić tkaninę od twarzy. Wszystko na nic. Po kilku sekundach znów odleciała.
- Bonnie Bennet.- tylko tyle swym odrażającym głosem wydusił mężczyzna. I tylko to zdążyła usłyszeć dziewczyna.
Caroline Forbes leżała na łóżku, przeglądając jakieś stare czasopismo modowe. Już wszystkim możliwym zajmowała swój dłużący się w nieskończoność czas. Złapała za telefon chcąc zobaczyć, która jest godzina. 16.08. Nieco się zdziwiła. Jej przyjaciółka nie wracała już od prawie godziny. Miała tylko wyjść do supermarketu. Co prawda, nie zdziwiło to jakoś bardzo dziewczyny. Wiedziała że panna Gilbert potrafiła zabawiać się w sklepach godzinami. Przekartkowała kolejne strony, szukając ciekawszego artykułu.
Bar przy głównej ulicy zawsze szczycił się dużą popularnością. Dlatego też blondyn wybrał właśnie takie miejsce, gdzie nikt nie zwróci na nich uwagi. Zamówił sobie Burbon i usiadł przy stoliku, kładąc obok czarny kask. Nie rozstawał się z nim prawie w ogóle. Motocykl był dla niego jak świętość. Jadąc na nim mógł czuć, wiatr i szybkość. Adrenalina buzowała, co podobało się Mikaelsonowi. Od zawsze lubił ryzyko. Dlatego też, jest tu gdzie jest. W oddali zauważył zbliżających się brali Salvatore. Znał ich nie od dziś i wiedział, że ich miny nie wskazują na to, że boją się jedynie o porwaną mulatkę. Coś musiało się jeszcze stać, a on o tym dowie się już za moment. Zamówili i dla siebie trunki, po czym podeszli do zajmowanego stolika.
- Burbon. Najlepsza rzecz na świecie.- pociągnął łyk i spojrzał na towarzyszy.
- Klaus przejdźmy od razu do sprawy. – zaproponował blondyn.
- Jasne. Więc na czym stoimy ? Mulatkę porwano. Macie jeszcze jakieś dobre wieści. – swym sarkastycznym głosem zapytał, ponawiając czynność wykonaną przed chwilą i pociągając łyk palącego trunku.
- To nie jest śmieszne. Mieliśmy ich chronić. – podirytowanym głosem skomentował Stefan, następnie wyciągnął telefon i pokazał otrzymaną wiadomość. Zdjęcie z podpisem nie wywołało pozytywnego odebrania. Ze zdziwieniem i zdenerwowaniem spojrzał na braci.
- Jest źle – wydukał. Telefon, który miał w rękach zawibrował, na ekranie pojawiła się twarz blondynki. Dzwoniła Caroline. Stefan przejął komórkę i nacisnął zieloną słuchawkę w celu rozpoczęcia rozmowy.
- Caroline ? Coś się stało ? – zagadnął.
- Wiesz co Stefan, chciałam tylko się spytać, czy jest z Wami Elena ? Wyszła jakieś 1,5 godziny temu i nadal jej nie ma. Wiem, że lubi długo przebywać w sklepach, ale chyba supermarket by jej tyle nie zajął – wytłumaczyła się przyjacielowi.
- Co ? Nie ma jej ?. – spróbował uspokoić swój głos, chociaż domyślał co się stało. Wzroki towarzyszących mu mężczyzn nie pomagały. – Na pewno wróci nie martw się. Dobrze by było gdybyś nie wychodziła z domu, bo pojawimy się u Ciebie. Wiesz jaka jest na pewno coś zwróciło jej uwagę. – chciał udobruchać dziewczynę, kiedy się to udało rozłączył się i zauważył wyczekujące spojrzenia Klausa i Damona. Powiedział jedynie.
- Elena zniknęła. – co spowodowało, że w rękach Damona szklanka pękła na milion kawałeczków.
- Cholera. – zaklął Mikealson.
Hej ! I mamy kolejny. To dopiero początek, więc wszystko musi się rozkręcić. Powiem Wam tak, że to nie to, że jestem niezadowolona, czy coś. Bo nie jest źle ale ... To opowiadanie, tworzy się w momencie kiedy je piszę. Nie mam pojęcia co będzie dalej, co się stanie. Po prostu siadam przy laptopie, otwieram Word'a i piszę. Czasami siedzę i myślę co dalej i wtedy coś wpada. Jak mi się nie podoba to co przed chwilą napisałam, kasuję i czekam na coś innego, lepszego. Tak więc myślę, że spoilerów nigdy nie będzie. Bo nie miałabym co przekazać i ujawnić. Jestem dopiero przy początku rozdziału 3. Jakieś 2 strony są zapisane, więc niewiele. Pojawi się on pewnie w przyszłym tygodniu. Chyba, ze mnie wena złapie i nie będę mogła przestać klikać na klawiaturze. Tak czy inaczej, życzę Wam wszystkiego dobrego. Pamiętajcie o mnie ! Pozdrawiam cieplutko !
xxx
Trafiłam na twojego bloga przypadkiem i muszę powiedzieć ,że bardzo mi się spodobał :D Podoba mi się jest inny niż blogi które dotychczas czytałam wciągnęłam się w historie z porwaniem Bonnie teraz Eleny . Czekam na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOoo. Zaczyna się dziać! :D Trójeczka jest w jakieś mafii kurczę czy co? Brzmią normalnie jak zawodowi detektywi. xD Ciekawa jestem kto porywa dziewczyny? Z początku myślałam, że własnie Klaus, ale no tak nie mogło być. xD Następna będzie Caroline, prawda? Jeny, mam nadzieję, że je uratują od złaa! :( Liczę na tą trójkę bohaterów. O rany, jeszcze Rebcia została! :O Czekam na ciąg dalszy, kochana. :D Przepraszam, że tak późno komentarz dodaję :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życze weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Zostałaś przez ze mnie nominowana do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńhttp://always-and-forever-my-own-story.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html
http://sistersofwolfs.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award_21.html