- Naprawdę nic nie pamiętasz? - nie umiejąc sobie tego wyobrazić w jaki sposób można utracić wszystko, blondynka postanowiła że chce dowiedzieć się co czuje studentka.
- Kompletnie nic. - odpowiedziała. - Kiedy obudziłam się tutaj, nie miałam pojęcia co się dzieje. Ogarnął mnie taki strach. Totalna pustka. - zaczęła mówić Gilbert.
- Nie potrafię sobie tego uświadomić. - swoje przemyślenia wypowiedziała na głos. - W takim razie pytaj o co tylko chcesz a ja postaram Ci się jak najwięcej rzeczy opowiedzieć. - na twarzach dziewczyn pojawił się uśmiech, zaczynały rozluźniać się w swoim towarzystwie.
- Dobra, zacznę może od tego... Co ja tutaj robię? Znaczy się, wiem że miałam wypadek, że wy jesteście moimi przyjaciółmi i tutaj studiujemy. Ale gdzie ja mieszkam normalnie, co studiuję? - te pytanie wypadały z taką szybkością, że koleżanka musiała ją uspokoić.
- Spokojnie. - powiedziała. - No więc od początku. Poznałyśmy się tutaj kiedy rozpoczął się semestr. Studiujesz dziennikarstwo. Caroline jest na medycynie a Bonnie na prawie. Przyjechałyście..- nie pozwoliła jej dokończyć.
- Caroline, Bonnie? - spytała. Na twarzy blondynki pojawiło się zdziwienie, ale momentalnie je zakryła. Jasne, nie pamięta niczego, nawet swych przyjaciółek.
- Caroline i Bonnie to twoje przyjaciółki. Przyjechałyście z Mystic Falls. Chciałyście się oderwać od rzeczywistości, ponieważ tam miałyście kłopoty. - zaczęła na nowo jej tłumaczyć.
- Gdzie one teraz są? - zapytała i tym razem nawet blondynka nie mogła na to odpowiedzieć. Bo tak właściwie, to gdzie one są? Miały jechać do swojego rodzinnego miasta. Czy one w ogóle wiedziały co się stało Elenie? Zapadła chwila ciszy, którą w końcu przerwała dziewczyna.
- Tak naprawdę to nie wiem. - zaczęła się jąkać. - Stefan mówił mi, ze pojechałyście do domu na parę dni. Żadna się ze mną nie kontaktowała, a ja się o to nie pytałam. Być może chłopaki dopiero do nich zadzwonili i już niedługo sie pojawią. Naprawdę nie wiem. - zaczęła nad tą sprawą zastanawiać się.
- Dobra nie ważne. - skomentowała. - Więc ja jestem na dziennikarstwie, tak? - chciała się upewnić.
- Tak - odpowiedziała jej. - Jesteś świetna. Uwierz, piszesz najlepsze artykuły, ale twoje powieści są jeszcze lepsze.
- Powieści? - nie do końca wierzyła w słowa dziewczyny. - Piszę książkę?
- Wiesz to jest tak, że na razie piszesz "do szuflady" i wszyscy namawiamy cię, byś swoje pomysły wysłała do jakiegoś wydawnictwa, ale ty się upierasz że nie są wystarczająco dobre. - odpowiedziała. - A są świetne! - wykrzyknęła. - Nawet Stefan tak mówi, a on jest w tym naprawdę dobry. - Elena uśmiechnęła się. Musiała przyjaźnić się z tą dziewczyną. Teraz bardzo dobrze się rozumiały.
- Stefan? - kolejne pytanie. - To twój chłopak? - na twarzy blondynki pojawił się szczery, rozmarzony uśmiech.
- Tak - powiedziała - jesteśmy parą. Tutaj się poznaliśmy, jest cudowny. - Elena też się roześmiała. Skoro już weszły na taki temat, to czemu ma nie spróbować.
- A czy ja.. Mam chłopaka? - zapytała uciekając wzrokiem.
- Oh, - zaczęła Rebekah. - Szkoda, ze nie pamiętasz ilu do Ciebie startowało. - roześmiała się. - Ale ty nikogo nie dopuściłaś do siebie, bo czekasz na tego jedynego. - odpowiedziała jej. - Chociaż wydaje mi się, że jest ktoś kto wreszcie ci się spodobał. - Szatynka popatrzyła zdziwiona na nią, czekając aż ona dalej rozwinie swoją wypowiedź. - Damon! - krzyknęła. - Poznaliście się na imprezie i nie spuszczaliście ze siebie wzroku. - uśmiechnęły się. Elena coś takiego podejrzewała, ale miała cichą nadzieję że okaże się to prawdą.
- Ale nie jesteśmy razem? - zapytała, dla upewnienia się.
- Kwestia czasu. - odpowiedziała jej. - Widzisz jak się Tobą zajmuje. Więc dobry wybór moja droga. - objęła za ramiona dziewczynę - W końcu rodzina Salvatore najlepsza! - po tych słowach wybuchnęły gromkim śmiechem i opadły na łóżko. Mogły tak rozmawiać i rozmawiać. Elena czuła się dużo lepiej. Prawie zapomniała o tym, że o niczym nie pamięta.
Dzień był chłodny, pojawiła się też mgła ale nie uniemożliwiała ona obserwacji otoczenia. Bracia Salvatore przemierzali ulicą osiedle i rozpatrywali się aby na nowo znaleźć miejsce, gdzie ostatnim razem prawie zderzyli się z wyjeżdżającym samochodem. Damon znów był kierowcą, postanowił się skupić i swój umysł zająć teraz jedynie znalezieniem mulatki. Wszystkie uczucia jakie towarzyszyły mu gdy tylko pomyślał o Elenie odsunął teraz na bok. Stefana za to dręczyło poczucie winy. Okłamywał osobę, na której mu zależało. Sam zawsze wymagał prawdy i szczerości a mimo to nie zachowywał się tak względem Rebeki. Tak więc, przemierzali tę drogę w ciszy. Żaden z nich się nie odzywał. Mimo, że właśnie do tego byli wyszkoleni, to w tym momencie pragnęli by to wszystko się już skończyło. Z reguły z łatwością wykonywali swoją pracę. Gdy trzeba było być bezwzględnym tacy byli. Tylko, że w tym przypadku prócz chęci wykonania porządnie misji wchodziły również uczucia. I tu się wszystko komplikowało.
Jechali dalej, nic nie pomagało w odnalezieniu ustalonego celu. Po chwili jednak, Stefan zauważył zielony dom. Pamiętał, że zwrócił na niego uwagę tamtej nocy. Zaraz za nim stał kolejny, tym razem w kolorze kremowym. Podjazd. Po chwili zastanowienia, postanowił że jest to chyba to czego szukają.
- Damon - zwrócił się do brata. - Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że to tutaj było. - ruchem ręki wskazał na dom. Salvatore zajechał przed niego i wyłączył silnik. Wydawało się, że wewnątrz nikogo nie było. Wolnym więc krokiem wysiedli i zbliżyli się do budynku. Nie rozmawiali. Początkowo obeszli dom, ale zaraz potem postanowili, że być może wewnątrz znajdą jakąś poszlakę. Stefan zapukał do drzwi, odczekali parę sekund, ale nikt nie pojawił się. Ponowił czynność. Sekunda. Dwie. Dziesięć. Zero. Pustka. Mieli już odejść, ale coś tknęło Damona i nacisnął na klamkę. Drzwi bez problemu uchyliły się. Blondyn uniósł jedną brew, gdyż zdziwił go ten fakt. Popchnęli drewniane wrota i cichym krokiem weszli do środka. Dom wyglądał całkiem zwyczajnie. Panował jednak w nim chaos, jakby ktoś szybko się stąd zbierał. W korytarzu na stoliku stała popielniczka. Dalej znajdowały się schody prowadzące na piętro. U góry nic nie znaleźli. Normalne pokoje, w jednym była sypialnia i rozkopane łóżko. Ktoś tutaj spał. Niestety szafy i komody były puste. Kilka sprzeczności, bo jakim cudem mógł tu mieszkać ktoś, kto nie posiadał żadnych swoich rzeczy. Zeszli znów na parter. Sprawdzili go ale tak jak poprzednio nic nie odnaleźli. Damon zauważył jakieś drzwi. Wskazał na nie do brata, który momentalnie zorientował się o co chodzi. Mimo, ze byli już pewni że są tutaj sami nadal ze sobą nie rozmawiali. Otworzyli je, te były szklane. Za nimi rozciągały się schody. Niestety brak okien spowodował, że musieli zaświecić światło. Udało się, to znaczyło że prąd w tym domu był. Zeszli po około kilkunastu stopniach i znów stanęli przed drzwiami. Szczęście tym razem było z nimi, gdyż i te były otwarte. Ich oczom ukazał się z pozoru zwykły pokój. Żaluzje były zasunięte, przez co nie docierała do niego żadna oznaka czy to dzień czy noc. Na środku leżał upuszczony długopis. Niby zwykła sprawa, ale jako agenci musieli na wszystko zwracać uwagę. Na łóżko leżały sznury. Salvatorowie byli pewni, że to tutaj trzymano Elenę. Stefan podszedł do łóżka i odsunął je. Zauważył telefon. Telefon Gilbert.
- To tutaj. - powiedział brunet, przyglądając się bratu.
- Tak, ale Bonnie tutaj nie ma. - skomentował. Patrzyli sobie w oczy, tak naprawdę niczego sensownego się nie dowiedzieli. To było najgorsze.
Był wściekły. Ta dziewczyna z każdą chwilą robiła coś, co on nigdy w życiu by nie przewidział. Zaskakiwała go. Tym razem nie cieszył się z jej niespodzianki. Zjadł przez nią tyle nerwów. Nie mógł zaprzeczyć, wywoływała u niego natychmiastowy przypływ adrenaliny,a to uwielbiał. Niestety w tym momencie nadal był mocno wkurzony. Kiedy zaczęła na niego krzyczeć, był o krok od wyjawienia jej wszystkiego ale obiecał coś Liz i dotrzyma tego słowa. Jakby na zawołanie, telefon zawibrował. Mikaelson wziął go w dłoń i zaczął czytać otrzymaną wiadomość.
" Green Street za godzinę. Będzie tam czekał mój przyjaciel. Wysoki brunet w Mercedesie. Jeszcze raz dziękuję.
Elizabeth."
Nikt nie wiedział, gdzie się znajdują więc Klaus nie mógł być zły o tak dalekie miejsce spotkania. Nie chciał zostawiać dziewczyny samej na tak długi czas, ale wiedział że musi. Wpadł na pewien pomysł, który wiedział że nie spodoba się Caroline. Jednak nie ma zamiaru teraz na to patrzeć. Wziął klucz i podszedł pod drzwi dziewczyny. Nie wiele myśląc przekręcił go. Blondynka słyszała wszystko i zastanawiała co się dzieje. Podbiegła więc do drzwi ale mimo prób nie chciały się otworzyć.
- Klaus?!- krzyknęła. - Co ty robisz?- jej złość nie zmniejszyła się od ostatniego razu.
- Muszę załatwić jedną sprawę. - powiedział - Ale skoro ty mnie nie słuchasz i mimo moich poleceń opuszczasz dom, muszę zastosować radykalne kroki. - odpowiedział równie poddenerwowanym głosem.
- KLAUS! - krzyknęła. - Idioto! Otwórz mnie! - niestety Klaus nie przejmował się jej wołaniem. Złapał za swoją skórzaną kurtkę i kluczyki od motocykla. Zamknął dom i pomknął w umówionym kierunku.
Nathaniel siedział znów w swoim biurze. Uwielbiał to miejsce, ale tak czy inaczej marzył aby zastąpić je takim w którym będzie sprawował władzę o którą teraz walczył. Usłyszał ciche pukanie do drzwi, chwilę potem nastąpiło ponownie, tyle że głośniej.
- Kto tam?- warknął swoim nieprzyjemnym głosem. Drzwi się uchyliły a w progu pojawiła się osoba, którą najmniej o to podejrzewał. - Tyler. - powiedział a na twarz natychmiast wpłynęły dwa uczucia. Radość i gniew. - Widzę, że sam przyszedłeś po swoją karę. - wysyczał, powoli podchodząc do mężczyzny. Twarz bruneta zdradzała wielkie zdenerwowanie i strach, ale mimo to próbował się z tym maskować.
- Posłuchaj mnie. - powiedział a jego głos z początku lekko zadrżał.
- Mam Cię słuchać? - zakpił. - Co ty sobie wyobrażasz?- tym razem znów stał się nieprzyjemny.
- Nate mam propozycje. - Przełożony wybuchnął nieszczerym śmiechem.
- Jesteś bezczelny. - powiedział mu. - Powinienem teraz zastanawiać się jak chcę abyś odpłacił swoją głupotę, ale wiedz że mam dobre serce i sam możesz sobie wybrać w jaki sposób ma się to stać.
- Nate, wiem że zawaliłem. - rozpoczął swoim marnym i błagającym tonem głosu. - Ale mogę teraz się zrehabilitować. - patrzył na bruneta z przerażeniem.
- O tak. Zawaliłeś. - powiedział, ale coś w nim drgnęło i postanowił dowiedzieć się co ten chłopak ma mu do zaoferowania. - O co ci chodzi? - spytał ale nie pokrzepiło to rozmówcy.
- W Mystic Falls spotykałem się z Caroline Forbes. Wiem, że tylko ona Ci została. Po tym wszystkim wydaje mi się, że ona o nas wie i własnowolnie niczego nie podpiszę. W dodatku nie wiemy gdzie się znajduje. - czekał z niecierpliwością, co ten chce mu powiedzieć. Po chwili ciszy mężczyzna kontynuował.- A więc znalazłem sposób aby sama do nas przyszła i zgodziła się na wszystko. - zaintrygowało to Westa. Odsunął się od bruneta i odpalił papierosa.
- Jaki sposób? - zapytał od razu.
- Byliśmy ze sobą blisko, dlatego sądzę że jeśli dowie się, że ja jestem w niebezpieczeństwie postara się zgodzić na każdy krok byle tylko mnie uratować. - powiedział tym razem już pewnym głosem. Mężczyzna, który zaciągał się tytoniem rozpoczął zastanawiać się nad tym wszystkim. Może to nie był głupi pomysł. Jeśli młoda Forbes jest jak matka, to rzuci wszystko by tylko ratować osoby na których jej zależy.
- Powiedzmy, że rozważę tę opcję. - odpowiedział. - Co wcale nie oznacza, że już na nią przystałem. Jednak jeśli ona wypali to daruję ci tamtą porażkę. - kolejne mocne zaciągnięcie się bruneta.
- Dzięki Nate. - odpowiedział mu Tyler i po tych słowach oddalił się.
- Klaus?!- krzyknęła. - Co ty robisz?- jej złość nie zmniejszyła się od ostatniego razu.
- Muszę załatwić jedną sprawę. - powiedział - Ale skoro ty mnie nie słuchasz i mimo moich poleceń opuszczasz dom, muszę zastosować radykalne kroki. - odpowiedział równie poddenerwowanym głosem.
- KLAUS! - krzyknęła. - Idioto! Otwórz mnie! - niestety Klaus nie przejmował się jej wołaniem. Złapał za swoją skórzaną kurtkę i kluczyki od motocykla. Zamknął dom i pomknął w umówionym kierunku.
Nathaniel siedział znów w swoim biurze. Uwielbiał to miejsce, ale tak czy inaczej marzył aby zastąpić je takim w którym będzie sprawował władzę o którą teraz walczył. Usłyszał ciche pukanie do drzwi, chwilę potem nastąpiło ponownie, tyle że głośniej.
- Kto tam?- warknął swoim nieprzyjemnym głosem. Drzwi się uchyliły a w progu pojawiła się osoba, którą najmniej o to podejrzewał. - Tyler. - powiedział a na twarz natychmiast wpłynęły dwa uczucia. Radość i gniew. - Widzę, że sam przyszedłeś po swoją karę. - wysyczał, powoli podchodząc do mężczyzny. Twarz bruneta zdradzała wielkie zdenerwowanie i strach, ale mimo to próbował się z tym maskować.
- Posłuchaj mnie. - powiedział a jego głos z początku lekko zadrżał.
- Mam Cię słuchać? - zakpił. - Co ty sobie wyobrażasz?- tym razem znów stał się nieprzyjemny.
- Nate mam propozycje. - Przełożony wybuchnął nieszczerym śmiechem.
- Jesteś bezczelny. - powiedział mu. - Powinienem teraz zastanawiać się jak chcę abyś odpłacił swoją głupotę, ale wiedz że mam dobre serce i sam możesz sobie wybrać w jaki sposób ma się to stać.
- Nate, wiem że zawaliłem. - rozpoczął swoim marnym i błagającym tonem głosu. - Ale mogę teraz się zrehabilitować. - patrzył na bruneta z przerażeniem.
- O tak. Zawaliłeś. - powiedział, ale coś w nim drgnęło i postanowił dowiedzieć się co ten chłopak ma mu do zaoferowania. - O co ci chodzi? - spytał ale nie pokrzepiło to rozmówcy.
- W Mystic Falls spotykałem się z Caroline Forbes. Wiem, że tylko ona Ci została. Po tym wszystkim wydaje mi się, że ona o nas wie i własnowolnie niczego nie podpiszę. W dodatku nie wiemy gdzie się znajduje. - czekał z niecierpliwością, co ten chce mu powiedzieć. Po chwili ciszy mężczyzna kontynuował.- A więc znalazłem sposób aby sama do nas przyszła i zgodziła się na wszystko. - zaintrygowało to Westa. Odsunął się od bruneta i odpalił papierosa.
- Jaki sposób? - zapytał od razu.
- Byliśmy ze sobą blisko, dlatego sądzę że jeśli dowie się, że ja jestem w niebezpieczeństwie postara się zgodzić na każdy krok byle tylko mnie uratować. - powiedział tym razem już pewnym głosem. Mężczyzna, który zaciągał się tytoniem rozpoczął zastanawiać się nad tym wszystkim. Może to nie był głupi pomysł. Jeśli młoda Forbes jest jak matka, to rzuci wszystko by tylko ratować osoby na których jej zależy.
- Powiedzmy, że rozważę tę opcję. - odpowiedział. - Co wcale nie oznacza, że już na nią przystałem. Jednak jeśli ona wypali to daruję ci tamtą porażkę. - kolejne mocne zaciągnięcie się bruneta.
- Dzięki Nate. - odpowiedział mu Tyler i po tych słowach oddalił się.
Ulica była wyjątkowo pusta mimo dopołudniowej pory. Klaus jechał prosto aż do momentu, gdy zauważył stojącego na poboczu mercedesa. Zatrzymał się, ale nie zsiadł ze swojego motocykla. Jeśli to ten mężczyzna ma mu przekazać list od Szeryf Forbes to najprawdopodobniej podejdzie. Tak też się stało. Nie minęło sporo czasu, gdy z auta wysiadł wysoki brunet. Opis się zgadzał. Mikaelson nic nie wiedział o tym człowieku ale skoro Liz mu ufa to on nie może się sprzeciwiać. Przeciwnie znów było z kierowcą samochodu. Ten wiedział dość sporo na temat Klausa Mikaelsona. Cóż się dziwić, jeśli w tak młodym wieku osiągnął tak wiele i był uważany za jednego z najlepszych. W pełni oddawał się on swojej pracy. Stanęli teraz naprzeciw siebie. Brunet w ręce trzymał białą kopertę.
- Tim. - wyciągnął rękę by się przywitać i oficjalnie zapoznać.
- Klaus - odparł chłodno blondyn.
- To od Liz. - powiedział i wręczył mu otrzymaną wiadomość.
- Przekażę Caroline. - po tych słowach zapalił silnik od motocykla i ruszył przed siebie. Tim spodziewał się, że tak to się skończy, wsiadł do auta i również odjechał.
Mikaelson mimo, ze nikogo nie zauważył postanowił pobłądzić chwilę, w razie czego musiał zgubić osoby które mogłyby go śledzić. Kiedy upewnił się, że jest już bezpieczny i może spokojnie wracać, popędził ustaloną drogą. Myślami znów zawładnęła dziewczyna. Nie poznawał siebie. Mimo wszystko chciał dać jej ten list i załagodzić całą dzisiejszą akcje, musiał przyznać, że był chyba zbyt ostry. Przemierzał kolejne kilometry nie zważając na mijające go samochody. Rozmyślenia zawładnęły nim całym, przez to nie dostrzegł, że ktoś obserwuje jego jazdę.
Otworzyli drzwi i zauważyli zanoszące się od śmiechu dziewczyny. Ze zdziwionymi minami weszli do środka. Studentki na chwilę zamilkły ale następnie znów wybuchły gromkim śmiechem.
-Widzę, że się dobrze bawiłyście - skomentował Damon, na twarzy którego również pojawił się uśmiech. Podobał mu się widok takiej roześmianej i rozradowanej Eleny.
- Bardzo dobrze. - odpowiedziała mu Rebekah.
- A można wiedzieć dlaczego tak bardzo wam do śmiechu? - tym razem głos zabrał Stefan.
- Opowiadałam coś Elenie. - odparła mu jego dziewczyna. Uniósł jedną brew w pytającym geście z wyczekiwaniem aż nadal będzie kontynuować swoją wypowiedź.
- Rebekah mówiła mi, jak to na jednej z imprez podobno wypiłyśmy trochę za dużo - znów pojawił się uśmiech - i Caroline... - w tym momencie zamilkła gdy zauważyła minę swojej przyjaciółki, ta natychmiast się odezwała.
- Cicho Elena! - zaśmiała się - To są faceci, lepiej niech nie wiedzą. - mężczyźni popatrzyli się na siebie w momencie, gdy znów usłyszeli głośny śmiech. Damon podszedł do stolika, na którym zauważył pustą butelkę po winie. Podniósł ją i pokazał bratu.
- Już wiem, czemu się tak dobrze bawicie.- uśmiechnął się.
- Rebekah...- zaczął surowo Stefan - miałaś zająć się Eleną a nie ją upijać.
- Przecież nie jesteśmy pijane - odpowiedziała mu wstając z łóżka. Miała racje, owszem napiły się trochę trunku ale nie były pijane, nie były nawet podpite, dobry humor same sobie zapewniły.
- Nie ważne. - odparł już łagodniejszym głosem. Dziewczyna w tym momencie spojrzała na zegarek. W sumie nigdzie się nie spieszyła ale nie mogła przesiadywać tu całymi dniami. W dodatku Elena była tyle co po wypadku, powinna trochę odpocząć. Być może wino nie było najlepszym pomysłem. Ale tak czy inaczej bawiły się w swoim towarzystwie dobrze.
- Myślę, że powinnam już iść - odezwała się blondynka. - Elena musi odpocząć, w końcu tyle ostatnio przeszła a ja muszę jeszcze wstąpić do biblioteki po książkę. Whitmore jest straszny, męczy nas jak nie wiem. - potem zwróciła się do dziewczyny - Jak tylko wrócisz na zajęcia znów się nam zacznie "To może pani Gilbert nam wyjaśni o co chodzi, skoro tak dobrze bawi się z koleżanką obok" - znów salwa śmiechu.
- Nie chcę żebyś szła. - odezwała się w końcu szatynka.
- Muszę, ale nie martw się jutro tutaj na pewno wstąpię. - powiedziała i podeszła do studentki. Mocno się uściskały na pożegnanie. - Do zobaczenia. - zakończyła.
- Pa Rebekah. - powiedziała - Dziękuję za dziś. - dodała a te słowa wywołały na twarzy blondynki szczery uśmiech.
- Jadę z Tobą. - odezwał się blondyn i ruszył zaraz za dziewczyną. Chciał spędzić trochę czasu z Rebeką a przede wszystkim opowiedzieć jej chociaż w małym stopniu o wszystkich rzeczach. Kiedy wyszli i drzwi za nimi się zamknęły brunet zorientował się, że znów jest sam w pokoju z dziewczyną. Tropiła go sprawa Bonnie, ale nic nie mógł zrobić. Poinformowali Forbes o budynku. Jej ludzie mieli go sprawdzić i jeśli znajdą jakiś trop to ich poinformować. Podszedł do barku i wyciągnął kolejną butelkę wina. Co jak co ale miejsce na alkohol było zawsze wypełnione odpowiednimi trunkami.
- Skoro z Rebeką tak dobrze się bawiłaś, to kontynuujmy to. - powiedział i uniósł jeden kącik ust w charakterystycznym dla siebie uśmiechu.
- Myślę, że nie jest to zły pomysł. - odpowiedziała mu. Usiedli przy stole, ówcześnie znajdując dwa kieliszki. Ta rozmowa mogła dużo dać obojgu. Być może wyjaśnią sprawy, które tak bardzo ich tropiły. Gdy napój został rozlany do naczyń zaległa cisza i tylko wpatrywali się sobie w oczy.
Zeszli po schodach i już chwilę później znajdowali się sami na zewnątrz. Stefan nie był rozmowny, cała sytuacja go przytłaczała. Strach o Bonnie nasilił się w momencie gdy jej nie odnaleźli a teraz jeszcze pozostawała mu do wyjaśnienia cała sprawa z Rebeką. Wtem ich oczom ukazał się dawno nie widziany blondyn.
- Matt, gdzieś ty się podziewał? - wykrzyczał Salvatore. Dziewczyna nie miała pojęcia, że dość dawno nie zawitał on w ich mieszkaniu, dlatego w spokoju wpatrywała się w nich i przysłuchiwała ich rozmowie.
- Miałem urwanie głowy w barze a w dodatku poznałem fajnego kolesia, który był dość załamany i skończyło się na tym, że byliśmy tak pijani, że zostałem u niego na noc. - zaśmiał się. Stefan nie chciał już w to wnikać, gdyż teraz przed nim stało gorsze zadanie. Matt nic nie wie o amnezji Eleny. - Dobra widzę, że wychodzicie więc nie będę Was zatrzymywał. - powiedział i uśmiechnął się do pary.
- Jasne. - odpowiedział mu chłopak. - Matt poczekaj. - zatrzymał go, gdyż ten miał zamiar już ruszyć do mieszkania. - Musisz o czymś wiedzieć. - na twarzy blondyna pojawiła się ciekawość. - Elena jest u nas w mieszkaniu. Ona miała wypadek i straciła pamięć. - mówił na jednym tchu a ciekawość zastąpiło zdziwienie. Po chwili jednak uśmiechnął się i odpowiedział.
- Tak Stefan. Prawie się nabrałem. Do zobaczenia. - odpowiedział i już chciał odejść ale blondyn zatrzymał go poprzez złapanie za rękę.
- To nie są żarty. To jest prawda. Dlatego proszę Cię bądź ostrożny. - to mówiąc puścił kolegę i zwrócił się do Rebeki. - My już musimy lecieć. - zostawił zdezorientowanego mężczyznę.
- Ale jak to? - zawołał jeszcze za nim, nic nie rozumiejąc.
- Damon wszystko Ci wyjaśni. - odpowiedział a przy tym pomyślał, że przecież jego brat i Matta będzie musiał okłamać. Odrzucił te myśli od siebie, wziął dziewczynę za rękę i obydwoje podeszli do auta Salvatore, którym po chwili odjechali.
Droga do domu Rebeki nie była długa. Już po kilku minutach znaleźli się na swoim miejscu. Blondyn ruszył za dziewczyną by odprowadzić ją do mieszkania. Miał cel. Musiał go wykonać. Zrozumiał, że zależy mu na niej bardziej niż na kimkolwiek innym i musi jej wszystko opowiedzieć. Stanęli pod drzwiami naprzeciw siebie. Oczy blondynki zaiskrzyły, zbliżyła się do Stefana i złożyła na jego ustach pocałunek. Oddał go. Z chwili na chwilę stawał on się szybszy, bardziej namiętny. Otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. Mężczyzna nadal całował dziewczynę. Ona przyciągała go bliżej siebie wplatając swoje ręce w jego włosy. Jego zaś spoczywały na jej talii. Niestety w głowie mężczyzny zaświeciła się lampka. Oderwał się od niej a ona zdziwiona nadal na niego patrzyła.
- Przepraszam Bekah. Chciałbym i to bardzo ale muszę już iść. - skłamał na miejscu. Ona tylko pokiwała głową na znak zrozumienia ale czuła się zawiedziona. W końcu dawno nie mieli chwili dla siebie, coś zaczęło ich dzielić i nie podobało się jej to. Ostatni raz go pocałowała. Wyszedł od niej z mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Nigdy nie czuł się tak źle. Stchórzył.
Wiatr coraz bardziej wzmagał. Późne popołudnie stało się chłodniejsze niż poranek. Klaus odstawił swój motocykl i trzymając wciąż zaciśniętą kartkę w dłoni ruszył w stronę domu. Otworzył drzwi a następnie wszedł sprawnym krokiem po schodach. Po przeczytaniu tego listu, Caroline dowie się wszystkiego. Przekręcił kluczyk. Nie wszedł od razu, mimo wszystko zapukał i czekał aż dziewczyna sama go wpuści. Zdawał sobie sprawę, że może ona nie być w najlepszym humorze. Nie otwierała, spodziewał się tego. Uchylił lekko drzwi i natychmiast ujrzał siedzącą postać na parapecie, która wpatrywała się w krajobraz za oknem.
- Czego chcesz? - spytała zimnym ale już nie tak głośnym tonem jak przy ich ostatniej rozmowie, albo kłótni.
- Caroline, mam coś dla Ciebie. - powiedział i on również przestał się na nią złościć. Po tych słowach wyciągnął w jej stronę przyniesioną kopertę. - To list od twojej matki. Myślę, że powinnaś go przeczytać. Być może dzięki niemu się wiele dowiesz. - Patrzyła na niego i nie wiadomo dlaczego bała się przyjąć wiadomość. Czy tak naprawdę chciała wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Odwróciła od niego głowę znów spoglądając przez przeźroczyste szkło. Zapadła cisza, żadne z nich się nie odzywało. W końcu Mikaelson podszedł do biurka i zostawił na nim przyniesiony biały arkusz. Nic już więcej nie mówiąc wycofał się i wyszedł z jej pokoju.
Kiedy dziewczyna została sama jej spojrzenie powędrowało w stronę biurka. Zeszła z parapetu i przechwyciła kopertę. Była śnieżnobiała z jednym tylko napisem "Caroline". To pismo poznała od razu. Należało ono do szeryf Forbes, jej mamy. Otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej złożoną białą kartkę. Rozłożyła ją a jej oczom ukazał się czarny tekst. Oczy powędrowały za literkami a rozum próbował zrozumieć sens czytanych słów.
"Droga Caroline
Tak dawno z Tobą nie rozmawiałam i nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie za tym by usłyszeć twój głos lub zobaczyć uśmiech. Jednak jak na razie mogę go sobie jedynie poprzypominać, gdyż niebezpieczeństwo w jakim się znajdujesz nie pozwala mi na to. Nie wiem od czego zacząć...
Być może od słowa 'przepraszam'. Córuniu przepraszam Cię, że nie powiedziałam Ci wcześniej prawdy i dowiadujesz się o tym w taki sposób. Nasza rodzina jest wyjątkowa. A raczej wykonuje wyjątkowe zadanie. Działamy w pewnej organizacji, która skupia bardzo wiele dziedzin życia. Kierujemy nią. W wieku 20 lat, to ty powinnaś ją przejąć ale moja duma i strach o Ciebie mi na to nie pozwalały. ALL kieruje sądami, szpitalami, mediami niemal wszystkim znajdującym się w naszym stanie. Ja nie jestem tylko szeryfem Mystic Falls. Jestem przewodniczącą tego wszystkiego. Jak do tej pory układało się nam bardzo dobrze. Działaliśmy sprawnie, bez problemów. Niestety ostatnim czasem pojawiły się osoby, które chcą nam to popsuć. Odebrać kontrolę nad obecną harmonią. W tym też celu mój wróg Nathaniel West, który zorganizował akcje przeciwko nam, zaplanował osiągnięcie władzy dzięki Wam. Tak, mówię Wam, gdyż ty, Elena i Bonnie jesteście obecnie jego dostępem do tego. Władza należy do Was i on pragnie ją zdobyć. Zaginięcie Bonnie nie było przypadkiem. Może nie powinnam ale musisz wiedzieć, że do tej pory jej nie odnaleźliśmy. Szukamy jej. Wszyscy moi ludzie próbują znaleźć jakiś trop. Jeśli chodzi o Elenę, to ona również została porwana, ale bracia Salvatore ją przechwycili. Tak... Stefan i Damon są agentami. Mieli czuwać nad Wami. Nie mamy pojęcia, czy West dostał już w jakimś stopniu to o co walczy. A chodzi mu o to, aby uzyskać waszą zgodę na przejęcie przez niego organizacji. Musi mieć podpisy was 3. Elena, owszem została odzyskana ale tak naprawdę, to nie wiemy czy na niej wymusił już zgodę. Bo jest jeszcze jedna sprawa. Gdy została znaleziona, okazało się, że ma amnezje i niczego nie pamięta. Domyślam się, ze to wszystko jest dla Ciebie ogromnym szokiem. Przepraszam, ze nigdy Ci o tym nie opowiedziałam. Będę mieć z tego powodu wyrzuty do końca życia. Ale proszę Cię o jedno. Zostałaś tylko ty. Wiemy że jesteś bezpieczna. Niklaus Mikaelson jest naszym najlepszym człowiekiem. Zajmie się Tobą i nie pozwoli Ciebie skrzywdzić. Bądź mu posłuszna i wykonuj jego polecenia. On wie co robi. Może nigdy mi nie wybaczysz, ale teraz pragnę tylko Twojego bezpieczeństwa. Obiecuję, że ten koszmar już niedługo się skończy.
Mama"
Przez chwilkę wpatrywała się jeszcze w kartkę. Strumienie łez płynęły po jej policzkach. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Całe życie była okłamywana. A teraz nie ma pojęcia co stało się z jej przyjaciółkami. Elena straciła pamięć a Bonnie nie wiadomo, czy żyje. Szloch ogarnął całym jej ciałem. Odrzuciła papier od siebie i usiadła na podłodze, opierając się o łóżko. To wszystko ją przytłaczało, nie mogła sobie z tym poradzić. W tym momencie została sama i nie wiadomo czy i ona za niedługi czas nie zostanie porwana i być może zabita.
Położył się na łóżku, rozmyślając o wszystkim. Jedno wiedział na pewno. W tym momencie musi dać czas i spokój dziewczynie. Nie potrafił wyobrazić sobie co czuje. Była zwykłą studentką, której w jednym momencie świat stanął do góry nogami. Usłyszał cichy trzask otwieranych drzwi. Świadczyło to o tym, że może dziewczyna wyszła z pokoju i uda się zaraz do niego. Co on wtedy zrobi? Co zrobi, gdy zobaczy spłakaną kobietę? Odsunął myśli od siebie, gdyż tupot nóg świadczył, że zbiegła po schodach. Mimo wszystko postanowił jej teraz nie zatrzymywać. Drzwi wyjściowe były zamknięte, więc nie wyjdzie na zewnątrz. Teraz usiadł na łóżku i przysłuchiwał się poczynaniom dziewczyny. Po kilku minutach znów usłyszał kroki na schodach i zamykanie drzwi. Nie wiedział co w tym momencie zrobiła, ale dał jej chociaż odrobinę wolności. Wieczorem pójdzie sprawdzić co u niej. Teraz jednak musi ona wszystko spokojnie przemyśleć. Sama.
Witam, witam, witam! Dobra wiem, wiem że ten rozdział jest tak nudny, że nawet mi samej chcąc go w miarę sprawdzić nie chciało się go czytać. Ale no musiałam. Tu nie chodzi o to jak napisane, tylko co. A musiałam jakoś całą akcje rozwinąć więc takie coś powstało. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! A teraz jak zwykle spoiler... Kolejny rozdział jest hmm.... pojawi się na pewno Klaroline i Kennett. Trochę już zmierzamy, choć wolnymi krokami ku końcowi. Życzcie mi szczęścia bym tego nie zawaliła. Pozdrawiam!
xxx
No i masz, znowu mi się pisać chce... Co Ty ze mną robisz? Wreszcie Caroline wszystko wie i nie będzie czuła się jakby każdy wokół niej coś przed nią ukrywał. Klaus, w chwili kiedy zamknął jej drzwi zachował się bardzo...em... jak dorosły. A raczej jak ojciec, ale jaki za to przystojny... Kocham przyjaźń Caroline z Eleną, to jest takie prawdziwe... Szczerze zawsze lubiłam Delenę, ale tą z początków, co już wspominałam w poprzednich komentarzach i Ty jako jedyna tutaj potrafisz oddać jej magię na "papierze". Na prawdę, powiedz co w Tobie jest takiego, że czasami to nawet Mayer wypada z gry? Mówię serio. Zgadzam się z Klausem, Care musi pobyć teraz trochę sama i przemyśleć całą tą sprawę. Nie wiem czemu, ale mnie też zastanawia co takiego w pokoju robi moja Caroline... Agh.. Tyler jak ja Cię nienawidzę! Zabiję na miejscu, jak ją skrzywdzisz! Ok nie będę się bardziej wydzierać na niego i tak wiem, że mnie nie usłyszy. Muszę też z przykrością stwierdzić, że nie dodam komentarza teraz dokładnie o godzinie 14:44, bo mój kochany dziadek w ramach zemsty za hałas na górze wyłączył mi neta. A, że mógł moim braciom odłączyć osobno pasmo to już się nie liczy, bo oczywiście musi odłączyć wszystkim.
OdpowiedzUsuńWeź i gdzie tu logika? Nie chciałabyś mieszkać u mnie, istne piekło.
Pozdrawiam i życzę weny i od razu mówię, że mój komentarz może pojawić się za kilka godzin :(
Julia <3
Ps: Ej patrz, mam szczęście włączył internet, radujmy się szczęśliwy ludu!
Ps2: Życzę szczęścia by dalej Ci tak świetnie szło :D
Uwielbiam twoje opowiadanie czekam na nn. Mam nadzieje ze Klaus przespi sie z Caroline.
OdpowiedzUsuńDuzo weny zycze
Hej, hej. Zostawiasz na moim blogu takie ładne komentarze, a mnie zawsze brakuje czasu aby się odwdzięczyć. Na szczęście teraz znalazłam chwilę czasu.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze powiem coś, co wie już każdy. Nienawidzę Tylera. Po prostu gościa nie znoszę, bo tak xd A tutaj mam przynajmniej ku temu jakieś powody, no cóż. Nareszcie Caroline się dowiedziała, co daje więcej możliwości w pisaniu, to takie fajne i dość intrygujące jest. Podoba mi się także zachowanie Klausa względem niej. Lubię jego postać. Jest na prawdę ciekawa i fajnie pisze się o warstwowym złolu z głębią ;) Wiem, bo napisałam kwadrylion klaroline ;)
Kurczę, co ja jeszcze chciałam, jestem dziś taka niedorobiona, tak mi się chce spać, bo nocowałam u przyjaciółki i nie zmrużyłam oka, ale obiecałam sobie, że skomentuje ;D
Delena. Nie lubię tego shippu. Wręcz nie znoszę. Niby tam lubiłam, ale jednak no... Mimo to Ty piszesz to trochę inaczej, tak dokładniej. Kurde nie wiem jak to ująć. W każdym razie wychodzi Ci to lepiej niż innym blogerką piszącym tylko o delenie. Może kwestia tkwi w tym, że ja Eleny nie lubię xd Dlatego wolałabym przyjaźń Care z Bonnie. Ale to Twoje opowiadanie, które piszesz wspaniale, więc czekam na rozdział kolejny i zapraszam do siebie!
xx
darkness-of-the-soul.blogspot.com
Twoje spoilery, ech, takie piękne, hahah. :D Fajnie, że będą te dwie super parki i w ogóle, ale! Właśnie, mam jedno zasadnicze ALE, takie całkiem duże... Stebekah. Hej, no hej! Tak się do siebie zbliżają i nagle BĘC! Stefan, ty mała kupo! Ale już mi wracaj do domciu Beki i spędź z nią upojną noc, bo jak nie to będę płakać :( Tak się podjrałam, kiedy Stefcio poszedł za Becią i nawet odprowadził ją do domu, ba! jeszcze się gorąco całowali, a tu bamabam. Kennett Kennettem, Klaroline Klaroline (???), ale proszę o Stebekę! Tęsknię. :( Poza tym biedna Rebcia nie zasługuje na bycie okłamywaną. Taka biedna :(
OdpowiedzUsuńNath - won, won spadaj, paszoł! Co za kurczak. A ty, TYLERZE, też won, ani mi sie waż dotknąć Caroline. Dlaczego mam wrażenie, że albo Care pojechała wypełniać plan Tylera, albo to był Tyler i ją zawinął. No nie wiem, bardziej to pierwsze skoro plan Tylera musi sie wypełnić. JOŁJOŁ. Mówię serio. Odejdź, Lockwood. Kurde, patafian zasrany. A najgorszy to i tak Nathaniel, w końcu jełop jeden jest odpowiedzialny za to wszystko. Czopek. Och, moje piękne słowa, wybacz. :/
Caroline nareszcie wie, szkoda, że tak mało Klaroline, ale co tam. Ciekawe kiedy odnajdą BonBon? CZEKAM NA KOLEJNY, JASZCZURECZKO! ŁIII. <3 XD
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3
29 yr old Environmental Tech Bar Kinzel, hailing from Haliburton enjoys watching movies like Blood River and Amateur radio. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. kolejny
OdpowiedzUsuń59 year-old Software Consultant Leeland Fishpoole, hailing from Whistler enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Stand-up comedy. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Mercedes-Benz W196. opublikowane tutaj
OdpowiedzUsuń